Prokurator specjalny Robert Mueller poinformował w piątek, że postawił nowe zarzuty byłemu szefowi sztabu wyborczego Donalda Trumpa, Paulowi Manafortowi; oskarżył też jego współpracownika Konstantina Kilimnika, podejrzanego o powiązania z rosyjskim wywiadem.

Mueller, który prowadzi śledztwo w sprawie ingerencji Rosji w wybory prezydenckie w USA, poinformował w oświadczeniu, że oskarża Manaforta i Kilimnika o utrudnianie działania wymiaru sprawiedliwości i spisek na rzecz takiego utrudniania.

Prokurator specjalny napisał też, że Manafort wykorzystywał zagraniczne konta bankowe, by opłacać byłych europejskich polityków przyjaznych wobec Ukrainy, a Kilimnik zaangażowany był w kosztowną, ocenianą na wiele milionów dolarów kampanię lobbingową w USA na rzecz Kijowa.

"Plan polegał na tym, aby byli politycy, nieformalnie nazywani grupą habsburską (Hapsburg group), stwarzali wrażenie, że dostarczają niezależnych ocen działań na Ukrainie, podczas gdy faktycznie byli opłacanymi lobbystami działającymi na rzecz Ukrainy" - głosi wniosek prokuratora specjalnego o postawienie obydwu podejrzanych w stan oskarżenia, cytowany przez dziennik "The Hill".

We wniosku napisano też, że Manafort i Kilimnik "świadomie i celowo usiłowali przekonać" dwie osoby, aby "wpłynęły na zeznania (...) osób w oficjalnym dochodzeniu, opóźniły je bądź im zapobiegły".

Zarzuty utrudniania działania wymiaru sprawiedliwości zostały postawione kilka dni po upublicznieniu aktów sądowych, z których wynika, że Manafort usiłował wpływać na zeznania potencjalnych świadków.

Po opublikowaniu tych informacji w poniedziałek Mueller zwrócił się z wnioskiem do sądu w Dystrykcie Kolumbii o cofnięcie lub zrewidowanie decyzji o warunkach, w jakich Manafort, któremu postawiono zarzuty kryminalne, czeka na rozpoczęcie procesu.

Po aresztowaniu w październiku 2017 roku Manafort został objęty aresztem domowym. Mueller postawił mu zarzuty karne dotyczące prania brudnych pieniędzy, niezarejestrowania się w USA jako tzw. zagraniczny agent (lobbysta na rzecz obcego państwa), składania fałszywych oświadczeń oraz oszustw bankowych i podatkowych.

Do wniosku, jaki prokurator specjalny złożył w poniedziałek, dołączono dokumenty FBI, z których wynika, że w lutym Manafort usiłował wielokrotnie kontaktować się telefonicznie oraz przez smsy i zaszyfrowane wiadomości z dwiema osobami z tzw. grupy habsburskiej.

Były szef prezydenckiej kampanii z pomocą dwóch współpracowników próbował komunikować się z tymi osobami, gdy przebywał na wolności za kaucją, aby wpłynąć na ich zeznania oraz ukrycie dowodów.

Kilimnik, wieloletni partner biznesowy Manaforta, był do tej pory w aktach sądowych określany tylko jako "Osoba A", powiązana z rosyjskim wywiadem.

Jak wynika z sądowych dokumentów, Manafort chciał, by świadkowie skłamali co do charakteru prowadzonej przez niego działalności lobbystycznej na rzecz Ukrainy. Jego prawnicy mieli czas do piątku, by odpowiedzieć na zarzuty dotyczące próby wpłynięcia na świadków. Nie wiadomo jeszcze, czy przedstawili stanowisko w tej sprawie.

Jak komentuje AP, wszystko wskazuje na to, że Mueller zmierza do tego, by udowadniając winę Manaforta, zmusić go do złożenia zeznań w sprawie prezydenta.

Manafort twierdzi, że jest niewinny. Jednak ze śledczymi z zespołu prokuratora specjalnego współpracują między innymi były zastępca Manaforta Rick Gates oraz jego były zięć Jeffrey Yohai. Gates, były wiceszef sztabu Trumpa, przyznał się w lutym do winy; specjalny prokurator oskarżył go między innymi o "spiskowanie przeciw USA" oraz składanie fałszywych zeznań; Gates współpracuje teraz z zespołem Mullera.

Specjalny prokurator, który ma bardzo szerokie uprawnienia w ramach swego dochodzenia, bada też czy sztab wyborczy Trumpa był w zmowie z rosyjskimi władzami oraz czy Trump już jako prezydent próbował utrudniać prowadzenie śledztwa.

Trump, pytany w piątek o to, czy ma zamiar ułaskawić osoby objęte śledztwem Muellera, powiedział, że jest za wcześnie na to, by się nad tym zastanawiał. "Nie zostali za nic skazani. Nie ma za co ułaskawiać" - dodał. (PAP)

fit/ mc/