Przewoźnik wręczył wypowiedzenie szefowej największego związku zawodowego. Zarzuca jej się przygotowywanie działań zagrażających życiu lub zdrowiu wielu osób
Monika Żelazik została zwolniona z pracy dyscyplinarnie. Była szefową Związku Zawodowego Personelu Pokładowego i Lotniczego. To jedna z dwóch najważniejszych organizacji związkowych, które na początku maja planowały organizację strajku w firmie. Pracownicy domagali się przywrócenia zasad wynagradzania ustalonych w 2010 r., czyli sprzed problemów finansowych przewoźnika, które skończyły się kilkusetmilionowym dokapitalizowaniem przez rząd.
Do strajku w weekend majowy nie doszło, bo sąd ocenił, że protest mógłby być nielegalny. Uznany został wniosek o zabezpieczenie powództwa złożony przez zarząd LOT.
Powodem zwolnienia Żelazik miała być treść e-maila, który wysłała do pracowników pod koniec kwietnia, kiedy ważyły się losy protestu. „My zakupiliśmy kilka rac, dwa wozy opancerzone, starą wyrzutnię rakiet, kilka granatów ręcznych i niech każdy weźmie z domu, co po dziadach zostało oraz butlę z benzyną! Ostatecznie Powstańcy Warszawscy byli gorzej przygotowani, byli rozproszeni, a trzymali się tyle dni... Czy naprawdę ktoś jeszcze wątpi, że jesteśmy prawdziwą siłą, zresztą zawsze byliśmy, ale duch w nas jakoś podupadł. Trzeba w życiu pozostawić po sobie jakiś ślad, zbudować fragment historii, być dumnym z tego, kim się jest i żyć tak, aby nikogo nie krzywdzić. Nie zaginamy tu czasoprzestrzeni, po prostu walczymy o swoją godność” – tak Monika Żelazik zagrzewała pracowników do protestu.
Po tym e-mailu władze linii uznały, że może istnieć „zagrożenie bezpieczeństwa wielu osób”. Zgłosiły sprawę na policję i do prokuratury. Władze Lotniska Chopina w Warszawie zwiększyły zaś ochronę w terminalu.
Prokuratorzy sprawę potraktowali poważnie. „Po zapoznaniu się ze zgromadzonym w sprawie materiałem dowodowym oraz biorąc pod uwagę to, że policja wykonała w tej sprawie czynności protokołowane (przesłuchania świadków), postanowieniem z 15 maja 2018 r. prokurator wszczął śledztwo w sprawie przygotowania do podjęcia działań zagrażających życiu lub zdrowiu wielu osób, polegających na zakupie niebezpiecznych przedmiotów, w celu wykorzystania ich w trakcie strajku” – poinformował PAP Łukasz Łapczyński, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
Ze zwolnieniem z pracy Żelazik nie godzą się związki zawodowe. Pracownicy spółki twierdzili, że jej słowa zostały wyrwane z kontekstu. Sama zainteresowana zapowiada, że pójdzie do sądu, gdzie będzie żądać przywrócenia do pracy i zapłaty zaległego wynagrodzenia.
LOT oficjalnie nie chce odnieść się do sprawy. – Nie komentujemy indywidualnych spraw dotyczących naszych pracowników. Byłoby to niezgodne z zasadami ochrony danych osobowych – mówi Konrad Majszyk z biura prasowego spółki.