Czekają nas żmudne negocjacje; podejrzewam, że uchwalony budżet będzie inny niż ten, który zaproponowała Komisja Europejska - tak rzecznik prezydenta Krzysztof Łapiński ocenił w sobotę propozycje KE w sprawie budżetu UE.

Zgodnie z propozycją przedstawioną ostatnio przez Komisję Europejską, Polska ma otrzymać w nowym wieloletnim budżecie UE 64 mld euro z funduszy spójności - o 19,5 mld euro mniej niż obecnie. Zaproponowane przez Komisję nowe zasady przydziału środków w ramach polityki spójności zakładają, że wielkość funduszy będzie nadal powiązana z bogactwem regionów, ale są też kryteria dodatkowe, takie jak bezrobocie wśród ludzi młodych, niski poziom szkolnictwa, zmiany klimatyczne oraz przyjmowanie i integracja migrantów.

Komisja Europejska zaproponowała też w piątek nowy, zmniejszony budżet dla Wspólnej Polityki Rolnej (WPR). W jego ramach Polska miałaby otrzymać ok. 1 proc. mniej na dopłaty bezpośrednie dla rolników i ok. 25 proc. mniej na fundusz rozwoju obszarów wiejskich.

Łapiński przypomniał w radiowej Trójce, że projekt budżetu UE jest na razie propozycją KE i obecnie trwają negocjacje. "Słyszeliśmy stanowisko rządu, że w tym kształcie, w jakim budżet jest proponowany, nie jest on do zaakceptowania. Pewnie wiele innych państw będzie mówiło podobnie. Czekają nas żmudne negocjacje i podejrzewam, że budżet, który wyjdzie już uchwalony będzie inny niż ten, który zaproponowała KE" - powiedział Łapiński

Dodał, że dobrą okazją do budowania koalicji i sojuszów do negocjacji mógłby być organizowany 8 czerwca w Polsce Szczyt Parlamentarny Formatu Bukareszteńskiego (B9).

"Na pewno, jeżeli będziemy wykorzystywali do walk wewnętrznych wszystko, co się dzieje dookoła budżetu europejskiego (...) świadczy o tym, że polityka wewnętrzna jest ważniejsza od interesu naszego kraju jako takiego. Wobec tego, jeżeli nie uda nam się zjednoczyć chociaż w sprawie pieniędzy, to już nie wiem, co nas może zjednoczyć" - uważa z kolei Grzegorz Długi (Kukiz'15).

W ocenie Barbary Dolniak (Nowoczesna), Polska nie ma w negocjacjach najmocniejszej pozycji. "Ta polityka, którą uprawia rządzący od ostatnich wyborów pokazuje, że ta pozycja ciągle się osłabiała" - powiedziała posłanka. Jej zdaniem, trudno będzie nam zjednywać w tej sprawie sojuszników m.in. "za kwestię praworządności i naruszanie niezależności wymiaru sprawiedliwości".

"Jak się tupie nogami w przedpokoju, to trzeba się zastanowić, jakie z tego będą efekty. Jak w następnej kolejności przekonamy tych, którzy teraz są do nas nieprzekonani" - powiedziała Dolniak.

Jarosław Kalinowski (PSL) ocenił, że projekt budżetu, jak każdy inny, podlegał będzie dyskusjom, jednak - jak podkreślił - "w finale będzie różnił się, ale nie zanadto". "Na pewno struktura będzie zbliżona do tej, którą poznaliśmy" - powiedział. Poseł PSL zaznaczył również, ze skoro Polska była największym beneficjentem polityki spójności i Wspólnej Polityki Rolnej "to siłą rzeczy, niestety, najwięcej chyba zapłacimy za tą zmianę struktury".

Dodał także, że "klimat wokół Polski nie jest dobry i nie jest dobry również do poprawienia budżetu na naszą korzyść".

Wiceminister MON Wojciech Skurkiewicz pytany o strategię negocjacyjną rządu odpowiedział: "Rozmawiać, dyskutować, spotykać się i prowadzić negocjacje".

Skurkiewicz zwrócił również uwagę, że kryteria ws. budżetu zostały zmienione, a "większość, która decyduje o tym, co dzieje się w UE stanowi Europejska Partia Ludowa", w której zasiadają członkowie PO i PSL.

"Jeżeli w tak kluczowych kwestiach nie mówimy jednym głosem jako Polacy w PE, to jeżeli będziemy dyskutować o budżecie - tu mam obawy. Mam nadzieję, że totalna opozycja pójdzie po rozum do głowy i będzie działała tak, jak nakazuje polska racja stanu" - powiedział Skurkiewicz nawiązując do pomyłki europosłów w głosowaniu ws. delegowania pracowników.

"Jeżeli rzeczywiście w tej chwili rozpoczynamy negocjacje, a Polska po swojej stronie nie ma nikogo, nawet sojuszników regionalnych (...) to trzeba się zastanowić, gdzie tych sojuszników szukać" - powiedział Andrzej Halicki (PO). Jednocześnie podkreślił, że należy "mobilizować rząd i patrzeć na ręce, bo abdykacja także w czasie negocjacji odbije się tym, że rolnicy pierwsi zapłacą za tą indolencję, a polskie społeczeństwo i samorządy także zapłacą brakiem inwestycji".

PE skrytykował cięcia, które zaproponowała Komisja Europejska w projekcie unijnego budżetu na lata 2021-2027. Zdaniem europosłów, finansowanie wspólnej polityki rolnej i polityki spójności musi zostać utrzymane przynajmniej na obecnym poziomie.

Propozycję KE będą musiały przyjąć państwa członkowskie. Nie jest do tego konieczna jednomyślność, lecz większość kwalifikowana. Jednak sam wieloletni budżet UE musi być przyjęty jednogłośnie. Mimo kontrowersji europosłowie i Komisja mają nadzieję, że wieloletni budżet uda się przyjąć do końca obecnej kadencji Parlamentu Europejskiego (wybory odbędą się w maju 2019 r.).(PAP)

autor: Paweł Dembowski