Dziennik "The Times" poinformował we wtorek, że rosyjski oligarcha Roman Abramowicz musi być przygotowany do udzielenia odpowiedzi na pytania o pochodzenie swego majątku i o swoje powiązania, zanim otrzyma nową wizę na pobyt w Wielkiej Brytanii.

Gazeta podała tę informację powołując się na źródła w brytyjskim MSW, które zaznaczyły, że dysponujący szacowanym na ponad 9 miliardów funtów majątkiem Rosjanin będzie musiał przekonać urzędników, że przyznanie mu prawa pobytu w kraju "nie byłoby negatywne dla dobra publicznego". Abramowicz jest m.in. właścicielem londyńskiego klubu piłkarskiego Chelsea.

Jak pisze "The Times", elementem procesu jest udowodnienie, że osobista fortuna Abramowicza nie powstała z nielegalnie zdobytych środków.

Według dostępnych informacji Abramowicz ostatni raz przebywał w Wielkiej Brytanii na początku kwietnia, a następnie - po wygaśnięciu dotychczasowego dokumentu - był zmuszony do wyjazdu poza granice kraju. W związku z tym oligarcha nie był na sobotnim finale Pucharu Anglii między jego drużyną, Chelsea FC, i Manchesterem United (1:0). Wbrew oczekiwaniom nie uczestniczył też w procesie sądowym między dwoma innymi rosyjskimi oligarchami, Olegiem Deripaską i Władimirem Potaninem.

Gazeta zwróciła uwagę, że prawnicy, z którymi rozmawiali dziennikarze, odrzucili tłumaczenia współpracowników Abramowicza, że proces uzyskania nowej wizy przeciąga się jedynie ze względów proceduralnych, wskazując na to, iż miliarder prawdopodobnie korzysta z przyspieszonego trybu przyznania wizy, w ramach którego po zapłaceniu 10,5 tys. funtów (51,1 tys. złotych) opłat administracyjnych decyzja zapada zazwyczaj w ciągu jednego dnia.

Wiza pierwszej klasy, którą prawdopodobnie posiadał dotychczas Rosjanin, kosztuje dodatkowe 1,6 tys. funtów (7,9 tys. złotych) i jest ważna przez 40 miesięcy.

Odpowiadając na pytanie "Timesa", rzecznik ambasady Rosji w Londynie powiedział, że placówka nie otrzymała prośby o wsparcie ze strony właściciela Chelsea.

Stosunki dyplomatyczne między Wielką Brytanią a Rosją są wyjątkowo napięte po marcowej próbie zabójstwa w Anglii byłego pułkownika rosyjskiego wywiadu wojskowego GRU i współpracownika brytyjskiego wywiadu Siergieja Skripala i jego córki Julii. Rząd w Londynie obciążył odpowiedzialnością za ten atak władze w Moskwie i wydalił z kraju 23 rosyjskich dyplomatów. Podobnie zareagowało ponad 20 państw sojuszniczych, w tym Polska.

Jednocześnie wielu czołowych brytyjskich polityków, w tym minister obrony Gavin Williamson, oraz szefowie służb specjalnych ostrzegali w ostatnich miesiącach przed narastającymi próbami ingerowania przez Rosję w brytyjską infrastrukturę, w tym sieci energetyczne i cybernetyczne.