Powiązanie praworządności z funduszami miało uderzyć w PiS – wynika z naszych ustaleń
Jeszcze niedawno takie powiązanie miało być największą nowością w unijnym budżecie po 2020 r. Ale już dzisiaj wydaje się, że nie to będzie główną osią sporu w negocjacjach. Część krajów nie akceptuje kluczowej kwestii – wielkości budżetu. Komisja Europejska na kolejną siedmiolatkę planuje wydatki rzędu 1,28 bln euro. Obecny budżet jest mniejszy – wynosi 1,1 bln euro – i dokłada się do niego Wielka Brytania, która w przyszłym roku opuści Wspólnotę.
Oznacza to, że w kolejnej perspektywie budżetowej kraje członkowskie będą musiały więcej płacić. A nie wszystkie tego chcą. Premier Holandii Mark Rutte określił propozycję KE jako nieakceptowalną. Według niego mniejsza Unia Europejska po brexicie powinna oznaczać także mniejsze wydatki. Holender ocenił, że ciężary są nieproporcjonalnie rozłożone pomiędzy państwa członkowskie, i zapowiedział, że Haga będzie twardo walczyć o bardziej sprawiedliwy podział. Narzekał też na proponowane przez KE stopniowe znoszenie rabatów.
Rodzaj ulgi dla największych płatników wywalczyła kiedyś dla Wielkiej Brytanii Margaret Thatcher. Wraz ze słynnym rabatem brytyjskim funkcjonują od tamtej pory ulgi dla innych bogatych krajów. Ale w związku z brexitem KE chce je zlikwidować. W obecnej perspektywie łączna wartość rabatów wynosi 6 mld euro rocznie (dla porównania roczna składka opuszczającej Wspólnotę Wielkiej Brytanii to 10 mld euro). Komisja zaproponowała także zwiększenie dochodów z ceł, które trafiają do Brukseli. Obecnie kraje członkowskie zatrzymują 20 proc. opłat, projektowane jest zmniejszenie ich udziału do 10 proc. Jak zauważył „Financial Times”, takie przesunięcie najbardziej dotknęłoby Danię i Holandię.
Sojusznikiem Ruttego w walce o mniejszy budżet są Kopenhaga i Wiedeń. Duński premier Lars Lokke Rasmussen jest zdania, że KE proponuje budżet dla 28, a nie 27 krajów. Austriacki kanclerz Sebastian Kurz ocenił zaś, że jest jeszcze daleka droga do akceptowalnego rozwiązania, dlatego spodziewa się twardych i długich negocjacji.
Problemy z dopięciem budżetu na obecnym poziomie wynikają nie tylko z brexitu. KE postawiła sobie za cel sfinansowanie nowych wyzwań związanych z migracjami i obronnością. Według projektu łącznie na ochronę granic oraz zarządzanie migracjami w kolejnej perspektywie budżetowej przeznaczone zostaną blisko 33 mld euro (w obecnym budżecie na ten cel przewidziano 12,4 mld euro).
Wzrośnie znaczenie unijnej agencji ochrony granic Frontex, która ma swoją siedzibę w Warszawie. Liczba zatrudnionych w jej ramach funkcjonariuszy straży granicznej ma być zwiększona z 1200 do 10 tys. 22-krotnie – do 13 mld euro – wzrosną środki uruchomionego w zeszłym roku Europejskiego Funduszu Obronnego. Celem funduszu jest uzupełnianie wydatków krajowych na badania i rozwój zdolności obronnych.
Szukając oszczędności, Komisja zdecydowała się na cięcia w tradycyjnych politykach UE – spójności i wspólnej polityce rolnej. Redukcja na poziomie 5 proc. nie pokryje jednak wydatków na nowe zadania. Stąd kontrowersyjne plany zwiększenia budżetu.
Drugim polem batalii w negocjacjach budżetowych będzie kwestia powiązania funduszy unijnych z praworządnością, czemu przeciwne są Polska i Węgry. Eurokraci, w tym unijna komisarz sprawiedliwości Věra Jourová, podkreślają, że ta kwestia nie jest wymierzona w żaden kraj.
Według informacji DGP z Brukseli, nie ma tu jednak mowy o zbiegu okoliczności. Pomysł wprowadzenia warunkowości pojawiał się w rozmowach z KE z polskim rządem i w przypadku kompromisu kwestia ta miała zostać zapisana w projekcie „na miękko”.
Rozmowy jednak się przeciągnęły. Teraz Warszawa proponuje osłabienie działania kwestionowanej przez KE skargi nadzwyczajnej, dającej możliwość ponownego otwarcia spraw, w których prawomocny wyrok zapadł wiele lat temu. Wiceszef Komisji Frans Timmermans chce sformułować wnioski z rozmów z polskim rządem przed 14 maja, gdy sprawą po raz kolejny zajmą się ministrowie do spraw europejskich z krajów członkowskich. Obie strony – jak wynikało z ostatniego spotkania Timmermansa z szefem MSZ Jackiem Czaputowiczem w Brukseli – liczą na przełom.
Jednak niezależnie od wyniku rozmów propozycja powiązania funduszy z praworządnością jest na stole i będzie przedmiotem negocjacji budżetowych. Pytanie, czy większość członków Unii Europejskiej poprze wprowadzenie tego instrumentu w obecnym kształcie. Daje on bowiem bardzo duże kompetencje Komisji Europejskiej do dyscyplinowania krajów członkowskich. Znacznie większe, niż zapisano w Traktacie o UE.