Trzy kolejne zarzuty ogłoszono w środę mężczyźnie, który w czwartek w Zabrzu strzelał do swojego brata, trzymającego na rękach dziecko. Sąd przychylił się do wniosku o aresztowanie podejrzanego.

Poinformowała o tym PAP prok. Karina Spruś z Prokuratury Okręgowej w Gliwicach.

W czwartek do mieszkania 37-letniego mężczyzny w Mikulczycach, dzielnicy Zabrza, wtargnęli jego dwaj bracia, którzy najpierw zdemolowali pomieszczenia, a następnie kilka razy strzelali do brata z broni palnej. Podczas napaści 37-latek trzymał na rękach swoje kilkuletnie dziecko. Dziewczynce nic się nie stało. Chwilę po tym sprawcy i 37-latek opuścili mieszkanie. Według relacji tego mężczyzny, bracia mieli do niego pretensje, że zgłosił na policję, iż podpalili garaż, należący do jego żony.

Po ucieczce sprawców w poszukiwania włączyli się nie tylko policjanci z Zabrza, ale i śląscy antyterroryści i kilkudziesięciu mundurowych z katowickiego oddziału prewencji. Wieczorem wywiadowcy z oddziału prewencji zauważyli wsiadających do audi sprawców. Na widok policjantów kierowca zaczął uciekać. Rozpoczął się pościg ulicami Zabrza. Jeden z patroli zablokował oznakowanym radiowozem drogę ucieczki. Mimo policyjnej blokady i sygnałów nakazujących zatrzymanie kierowca audi ominął radiowóz, próbując potrącić mundurowych. W kierunku samochodu padły strzały z broni służbowej. Po chwili audi uderzyło w przydrożną tablicę reklamową, a następnie w drzewo.

Trzej mężczyźni jadący samochodem zostali zatrzymani. Byli to dwaj bracia w wieku 40 i 33 lat oraz 29-latek. Podczas zatrzymania ranny został 40-letni kierowca, który trafił do szpitala w Bytomiu. Policjanci znaleźli przy nim broń palną. Młodszy z braci i 29-latek trafili do policyjnego aresztu.

Podczas przeszukania mieszkań braci znaleziono amunicję, narkotyki oraz papierosy i alkohol, pochodzące najprawdopodobniej z włamania do sklepu. Obaj są dobrze znani policji. Byli wielokrotnie karani za rozboje, kradzieże, włamania, pobicia i czynną napaść na policjantów. Kierowca audi ma sądowy zakaz prowadzenia pojazdów do 2026 roku.

Młodszy z braci został już wcześniej aresztowany, natomiast w przypadku starszego – wciąż przebywającego w szpitalu - sąd podjął taką decyzję dopiero w środę, nie uwzględnił natomiast wcześniejszego wniosku prokuratury w tej sprawie. Jak zaznaczyła prok. Spruś, motywy takiej decyzji sądu nie są na razie znane, przedstawi je dopiero w pisemnym uzasadnieniu. Żaden z dwóch braci nie przyznaje się do zarzucanych im czynów, odmówili też składania wyjaśnień.(PAP)

Autorka: Anna Gumułka