Budząca w Polsce duże emocje ustawa nic nie zmienia w kwestii prawnej, ale może służyć do nieformalnych nacisków.
Minionej nocy Izba Reprezentantów miała głosować nad budzącą kontrowersje w naszym kraju ustawą JUST Act, dotyczącą restytucji mienia pożydowskiego. Do jej przyjęcia potrzeba większości dwóch trzecich, ale ponieważ dokument oznaczony sygnaturą S.447 w grudniu ubiegłego roku został przyjęty przez Senat jednogłośnie, wszystko wskazywało, że niższa izba amerykańskiego Kongresu go nie zatrzyma. W tej sytuacji do jego wejścia w życie brakowałoby tylko podpisu Donalda Trumpa.
Ustawa, której pełna nazwa brzmi Justice for Uncompensated Survivors Today, czyli sprawiedliwość dla ocalonych pozostających bez zadośćuczynienia, została zaproponowana wspólnie przez dwoje senatorów – demokratkę Tammy Baldwin oraz republikanina Marco Rubio. Zobowiązuje ona Departament Stanu do sprawdzania i raportowania, jak wygląda sprawa zwrotu mienia pożydowskiego w 47 krajach. Ale nie zmienia ona nic w stosunku do podpisanej przez nie w 2009 r. deklaracji terezińskiej, która reguluje zasady zarówno zwrotu majątku zabranego prawowitym właścicielom, jak i mienia niemającego spadkobierców (organizacje żydowskie chciałyby, aby mogło być ono przeznaczone na badania edukacyjne lub pomoc ocalałym z Holokaustu).
– Nie ma uzasadnionej prawnej przyczyny, dla której ta ustawa budzi takie zainteresowanie. Jest to bardziej narzędzie lobbingowe i symboliczne poparcie roszczeń reprywatyzacyjnych – mówi w rozmowie z DGP Patryk Gorgol, ekspert think tanku Nowa Konfederacja.
W próbę zablokowania ustawy zaangażowała się Polonia amerykańska, która usiłowała przekonać kongresmenów o tym, że niekorzystnie wpłynie ona na stosunki Warszawy i Waszyngtonu. Przeciwnicy ustawy zarzucali przy okazji rządowi bierność w tej sprawie. – Chcę wszystkich uspokoić. Tak zwany JUST Act nie ma żadnego znaczenia prawnego, nie może być podstawą do jakichkolwiek roszczeń wobec państwa polskiego – mówił na antenie Polskiego Radia przebywający w Waszyngtonie wicepremier Jarosław Gowin.
Ale o ile od strony prawnej ustawa nic nie zmienia, o tyle pewności, że nie zostanie wykorzystana do nieformalnych nacisków na Polskę w sprawie reprywatyzacji, już nie ma. – Prawo prawem, ale polityka rządzi się swoimi zasadami, wydaje się, że Amerykanie są bardzo zainteresowani kwestią reprywatyzacji i nie wygląda, by byli zadowoleni z dotychczasowych propozycji zawartych w projekcie ustawy reprywatyzacyjnej stworzonym w Ministerstwie Sprawiedliwości – przyznaje Patryk Gorgol. – Realnie patrząc, ponieważ Polsce zależy na jak najlepszych relacjach ze Stanami Zjednoczonymi, w tym na stałej obecności amerykańskich żołnierzy, wydaje mi się, że Polska będzie w sprawach reprywatyzacyjnych skłonna do ustępstw, w tym do nieuchwalania ustawy w kształcie kontestowanym przez Waszyngton, co może oznaczać ponowne odłożenie sprawy na półkę – dodaje.

Gorgol kwestionuje również pojawiające się w części mediów wyliczenia, jakoby Polsce groziły z powodu JUST Act roszczenia rzędu od 65 do 330 mld dol. – Wyliczenie wartości majątku, jaki miałby podlegać reprywatyzacji, nie jest możliwe, dopóki się tych wszystkich roszczeń nie zbierze. Ale to też kwestia modelu reprywatyzacji, jaki się przyjmie – czy wąski, jaki proponuje Ministerstwo Sprawiedliwości, czy szeroki. Pamiętajmy też, że duża część mienia żydowskiego, zwłaszcza w Warszawie, została zniszczona w czasie II wojny światowej. Inną wartość miała nieruchomość przed wojną, inną zaraz po, o ile nie została doszczętnie zniszczona, ale przed nacjonalizacją, a jeszcze inną ma dziś. Jeśli jednak przyjmiemy te założenia, które są obecnie, to wartość tych roszczeń jest raczej niższa niż wyższa od wspomnianych liczb – wyjaśnia.

Praktyczne znaczenie ustawy o sprawiedliwości dla Ocalałych jest marginalne
Niepozorna, zaledwie czterostronicowa ustawa o sprawiedliwości dla Ocalałych, szerzej znana jako JUST Act, urosła w kręgach polskiej prawicy do rangi dokumentu, który otworzy drzwi do wypłaty wielomiliardowych rekompensat i masowego przejmowania pożydowskiego mienia przez organizacje reprezentujące diasporę. W samych Stanach Zjednoczonych, oprócz mediów polonijnych, nową regulację odnotowują praktycznie tylko stowarzyszenia lobbujące w krajach postkomunistycznych na rzecz zadośćuczynienia ofiarom Holokaustu, widząc w niej wyraz uznania dla swoich wysiłków. Jedna z nich, World Jewish Restitution Organization, oświadczyła, że uchwalając JUST Act, Kongres wysyła jasny sygnał, że Ocalałym i ich rodzinom należy się sprawiedliwość. I rzeczywiście moralny przekaz płynący z ustawy jest jednoznaczny. Jeśli jednak chodzi o konkretne przepisy, to ich praktyczne znaczenie jest marginalne. – Ustawa nie tworzy żadnej nowej podstawy do dochodzenia roszczeń przez organizacje żydowskie. Twierdzenie, że jest inaczej, jest całkowicie bezpodstawne – tłumaczy Radosław Wiśniewski, prawnik zajmujący się m.in. problematyką reprywatyzacyjną w kancelarii Wardyński i Wspólnicy. – JUST Act jedynie nakłada na amerykański Departament Stanu obowiązek składania Kongresowi regularnych sprawozdań na temat przepisów i postępów dotyczących restytucji mienia byłych żydowskich właścicieli w krajach europejskich – podkreśla Wiśniewski.
Jego zdaniem ustawa ma głównie wymiar polityczny jako forma nacisku na rządy, które zobowiązały się do podjęcia starań na rzecz restytucji majątków należących przed wojną do Żydów bądź wypłaty odszkodowań spadkobiercom. Taką obietnicę złożyło 46 państw – w tym Polska – podpisując w 2009 r. Deklarację Terezińską w sprawie mienia ofiar Holokaustu. Jest to niewiążący, ogólny dokument zaliczany do kategorii „miękkich” instrumentów prawa międzynarodowego, który mówi o potrzebie stworzenia – w miarę możliwości – krajowych ram dla restytucji majątków skonfiskowanych w czasie wojny oraz różnych form upamiętnienia ofiar Holokaustu. Za niewywiązanie się z tych zobowiązań państwa sygnatariusze nie zostaną jednak obłożone sankcjami.

Ponieważ niektóre państwa, a zwłaszcza Polska, nie wywiązały się z zadeklarowanej obietnicy jakiejś formy rekompensaty za odebrane majątki, amerykańscy kongresmeni przystąpili do prac nad ustawą nakazującą monitorowanie m.in. tego, ile nieruchomości przekazano spadkobiercom, w ilu przypadkach zwrot jest niemożliwy, a także perspektywy na kompleksowe rozwiązanie problemu pożydowskiej własności. – Departament Stanu z własnej inicjatywy robił to już wcześniej, a JUST Act nadaje tym działaniom oficjalne ramy – wyjaśnia Radosław Wiśniewski.