Mołdawia domaga się wycofania rosyjskich wojsk ze swojego terytorium i jest w stanie porozumieć się z Ukrainą na temat utworzenia korytarza, który by to umożliwił – oświadczył w czwartek w Kijowie premier Mołdawii Pavel Filip.

„Domagamy się wycofania rosyjskich wojsk z terytorium Mołdawii oraz transformacji trwających obecnie operacji w Naddniestrzu w cywilną misję z mandatem międzynarodowym. Jesteśmy przekonani, że pozwoli to na założenie fundamentu dla rozwiązania konfliktu wokół Naddniestrza drogą negocjacji” – powiedział, występując na XI Kijowskim Forum Bezpieczeństwa.

Filip przypomniał, że kiedy mówił o tym podczas ostatniej Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa, przedstawiciele Rosji twierdzili, że w związku z sytuacją na Ukrainie nie mają możliwości wywiezienia broni z magazynów w Naddniestrzu.

„Przekonywałem, że mamy wystarczająco wiele argumentów, które pozwolą skłonić naszych ukraińskich przyjaciół do utworzenia korytarza, którym można wywieźć uzbrojenie i wyposażenie wojskowe, przechowywane w Naddniestrzu” – podkreślił szef mołdawskiego rządu.

Mołdawia podzielona jest na zwolenników zbliżenia do UE i powrotu do rosyjskiej strefy wpływów. Od ponad roku prezydentem tego kraju jest prorosyjski Igor Dodon, a wielu mieszkańców opowiada się za bliskimi relacjami z Moskwą.

Naddniestrze to zdominowana przez ludność rosyjskojęzyczną (Rosjan i Ukraińców) separatystyczna republika na terytorium Mołdawii. Na początku lat 90. region wypowiedział posłuszeństwo władzom w Kiszyniowie i po krótkiej wojnie, której towarzyszyła rosyjska interwencja, wywalczył niemal pełną niezależność. Ma własnego prezydenta, armię, siły bezpieczeństwa, urzędy podatkowe i walutę.

W tzw. Republice Naddniestrzańskiej na wschodzie Mołdawii stacjonuje 1000 rosyjskich żołnierzy regularnej armii i 500 żołnierzy sił pokojowych. Moskwa tłumaczy, że jej oddziały stacjonują w celach pokojowych i aby chronić wielkie składy amunicji powstałe tam jeszcze w czasach ZSRR.