Kraje, które są płatnikami netto, powinny spodziewać się, że przyszły budżet UE będzie większy, a państwa, które korzystają z polityki spójności i polityki rolnej, że środków na ten cel będzie trochę mniej - mówi źródło z gabinetu szefa KE Jean-Claude'a Junckera.

Na początku maja KE ma przedstawić projekt kolejnego budżetu unijnego po 2020 r. W środę w stałym przedstawicielstwie Polski przy UE odbyła się konferencja poświęcona przyszłym wieloletnim ramom finansowym UE.

Jak powiedziało źródło z gabinetu Junckera, w przyszłym budżecie będą musiały znaleźć się środki na sektory, na które w obecnym budżecie ich brakuje. Takimi obszarami są np. migracja czy obronność.

"Tworząc przyszły budżet, znajdziemy się w sytuacji, w której duży płatnik netto - Wielka Brytania - opuszcza Unię. To niesie konwekcje dla wszystkich państw członkowskich. Jeśli budżet nadal będzie na poziomie 1 proc. dochodu narodowego brutto i jednocześnie będziemy chcieli utrzymać obecne finansowanie wszystkich polityk, środki na politykę spójności i wspólną politykę rolną będą musiały zmniejszyć się o 15 proc. Jeśli jednak utrzymamy obecny poziom finansowania tych dwóch sektorów, to trzeba będzie obniżyć środki na migrację, politykę obronną i inne obszary" - powiedział unijny urzędnik.

Rozwiązaniem tego problemu - jak podkreśliło źródło - mogą być "relatywnie niewielkie obniżki na politykę spójności i wspólną politykę rolną".

"Dlatego nasz przekaz do krajów, które więcej wpłacają do budżetu, niż z niego pobierają, jest taki, że trudno utrzymać poziom 1 proc. DNB (dochodu narodowego brutto), relatywnie niski poziom budżetu, bo to oznacza poważne cięcia. Budżet musi się zwiększyć powyżej 1 proc. DNB. Jednocześnie państwa członkowskie, które są odbiorcami środków z polityk spójności i wspólnej polityki rolnej, muszą spodziewać się cięć środków na te cele" - dodało źródło.

W konferencji wziął udział m.in. wiceminister rolnictwa Ryszard Zarudzki. Jak powiedział dziennikarzom, dyskusja na temat przyszłego budżetu trwa. "Nie ma ostatecznych rozstrzygnięć. Dyskutuje się o tym, czy zwiększyć składkę, i to jest rozwiązanie, które Polska akceptuje, bo wszyscy na tym skorzystają" - zaznaczył. Dodał, że budżet musi być "adekwatny do wyzwań po 2020 r.".

Wiceminister rozwoju Paweł Chorąży powiedział z kolei, że Polska jest za tym, by dzięki przyszłemu budżetowi można było kontynuować te polityki, które są finansowane w obecnym budżecie. "Ale też ten nowy budżet powinien odpowiadać na nowe wyzwania, jak bezpieczeństwo czy migracje. Jesteśmy gotowi ponieść większy wysiłek niż to, co było w tej perspektywie finansowej" - zaznaczył.

Komisarz ds. budżetu Guenther Oettinger poinformował w styczniu, że w kolejnym budżecie będą cięcia w polityce spójności oraz polityce rolnej. Zapewniał, że Komisja będzie działała tak, żeby uniknąć cięć w tych kluczowych obszarach, jednak z jego wypowiedzi wynika, że należy się z nimi liczyć. "Nie będą one wynosiły oczywiście 30 czy 15 procent" - podkreślał.

Duży wpływ na nowy wieloletni budżet będzie miało wyjście Wielkiej Brytanii z UE. KE szacuje, że w wyniku Brexitu w rocznych dochodach UE będzie brakowało 12-13 mld euro. Zjednoczone Królestwo odpowiadało za ponad 15 proc. wpływów do unijnej kasy.

Do tego dochodzi zwiększenie wydatków na takie obszary jak ochrona granic, integracja uchodźców, badania i rozwój czy współpraca wojskowa. Oettinger powiedział, że te nowe wydatki są szacowane na około 10 mld euro rocznie. Komisja Europejska chce w związku z tym wypracować 6-7 mld euro rocznie oszczędności (m.in. przez cięcia), a także zwiększyć nowe środki również na poziomie 6-7 mld euro.

Komisja chce też zmienić zasadę, że roczny budżet UE stanowi ok. 1 proc. łącznego dochodu narodowego brutto UE, czyli około 150 mld euro. Oettinger poinformował, że projekt nowych wieloletnich ram finansowych może przewidywać, że do kasy UE trafi nie 1 proc. DNB państw UE, ale o kilkanaście procent więcej. Ma to być "1,1x proc. DNB". "Ten x to liczba otwarta. Między 1,1 a 1,2. Myślę, że możemy to uzasadnić dodatkowymi zadaniami" - podkreślał komisarz.

Nowym wpływem do unijnego budżetu (tak naprawdę przeniesieniem obecnych wpływów z budżetów krajowych) mają być opłaty za pozwolenie na emisje gazów cieplarnianych. Komisja chce też wprowadzić nowy podatek ekologiczny od wykorzystywania tworzyw sztucznych.

Z Brukseli Łukasz Osiński (PAP)