Jestem przeciwny propozycji prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego dotyczącej obniżenia pensji samorządowcom - powiedział w piątek w radiowej Jedynce poseł PSL Marek Sawicki. Jak dodał, jest za obniżeniem pensji parlamentarzystom. "Będę za tym głosował" - zadeklarował.

Prezes PiS Jarosław Kaczyński zapowiedział w czwartek, że do Sejmu trafi m.in. projekt ustawy obniżającej pensje poselskie o 20 proc. oraz że ministrowie konstytucyjni i sekretarze stanu przekażą swoje nagrody na cele charytatywne. Jak dodał, mają też zostać "wprowadzone nowe limity obniżające" wynagrodzenie m.in. dla wójtów, burmistrzów, prezydentów, marszałków i starostów, a także dla ich zastępców.

Zdaniem Sawickiego "wczorajsza zapowiedź prezesa jest dobra z wielu względów". "Kończy się prezes +gotować+ w tym +sosie podwyżek i premii+, które sobie udzielili jego ministrowie" - dodał. "Będziemy pana prezesa sprawdzać, czy jego ministrowie te nagrody zwrócili" - zapowiedział.

W jego ocenie "zawinili urzędnicy, ministrowie, politycy PiS-u i oni powinni być za tę pazerność finansową ukarani". Zaznaczył jednak, że nie jest "przeciwny temu, żeby obniżyć uposażenia posłów", dlatego, że "nie zarabiają mało".

"Natomiast z pewnością jestem przeciwny, żeby ruszać uposażenia samorządowców - od tego są rady gmin, od tego są społeczności lokalne, żeby o tym decydowały" - tłumaczył.

"Dlaczego Jarosław Kaczyński za błędy polityków PiS-u, jego ministrów, chce karać samorządowców? Niech samorząd zostawi w spokoju" - dodał. "Niech obniży nam parlamentarzystom, ja będę za tym głosował, proszę bardzo" - mówił.

"Ale też jestem przeciwny obniżaniu wynagrodzeń dla ministrów i wiceministrów" - dodał. Wyjaśnił, że zdaje sobie sprawę z tego, "jak ciężka jest to praca i jak zajmująca". W jego ocenie obniżanie poborów ministrów i wiceministrów byłoby niezasadne.

W grudniu ubiegłego roku w odpowiedzi na interpelację PO ws. nagród przyznanych członkom Rady Ministrów wiceszef kancelarii premiera Paweł Szrot przedstawił tabelę z łącznymi kwotami nagród brutto dla poszczególnych ministrów w 2017 r. Według tabeli nagrody otrzymało 21 konstytucyjnych ministrów - od 65 tys. zł do ponad 80 tys. zł rocznie; 12 ministrów w KPRM od blisko 37 tys. do prawie 60 tys. zł rocznie oraz ówczesna premier Beata Szydło (65 100 zł).

Informacja o przyznanych nagrodach wywołała oburzenie opozycji, która wielokrotnie apelowała do rządzących o ich zwrot. Politycy PO w kilku miastach zorganizowali też "konwój wstydu" - kolumnę aut, które ciągnęły na przyczepach plakaty z wizerunkami polityków PiS i kwotami przyznanych im nagród.

Na początku marca premier Mateusz Morawiecki zapowiedział likwidację wszelkich nagród, premii dla ministrów i wiceministrów. Zapowiedział również, że w ciągu najbliższych 2-3 miesięcy chce zredukować liczbę ministrów i wiceministrów o 20-25 proc., a także przejście podsekretarzy stanu do grupy urzędników służby cywilnej. Dotychczas Morawiecki przyjął dymisję 21 wiceministrów.

W marcu decyzji o przyznaniu nagród w Sejmie broniła b. premier Beata Szydło. Powiedziała wówczas, że "ministrowie, wiceministrowie w rządzie PiS, otrzymywali nagrody za ciężką uczciwą pracę". "I te pieniądze się im po prostu należały" - zaznaczyła. Mówiła, że "to były nagrody oficjalne, które zostały przyznane w ramach budżetu uchwalonego w tej Izbie, a nie zegarki od kolegów-biznesmenów". (PAP)