Dziesiątki tysięcy młodych ludzi zebrały się w Waszyngtonie, by wziąć udział w manifestacji na rzecz ograniczenia dostępu do broni palnej; tłum stale rośnie - podaje portal dziennika "The Hill". Podobne marsze odbywają się w całych USA.

Marsz pod hasłem "March for Our Lives" zorganizowali licealiści ze szkoły Marjory Stoneman Douglas High w Parkland na Florydzie, w której w strzelaninie w lutym zginęło 17 osób.

Tłum zebrał się w Waszyngtonie w parku National Mall, czyli na błoniach rozciągającym się od Kapitolu po pomnik Waszyngtona, i w okolicznych ulicach. Na scenie wystąpiła dziewięcioletnia wnuczka Martina Luthera Kinga, Yolanda Renee King, która nawiązując do słynnej wypowiedzi dziadka powiedziała: "Mam marzenie, że (...) ten świat powinien być wolny od broni".

Demonstracje rozpoczęły się w wielu miastach Ameryki. Jak pisze AP, zapowiada się na to, że będzie to jeden z największych protestów młodzieży od czasów wojny w Wietnamie. Organizatorzy oczekują, że w Waszyngtonie zbierze się ponad pół miliona młodych ludzi.

Linie lotnicze Delta zaoferowały młodzieży z liceum Marjory Stoneman Douglas darmowy transport w trzech lotach czarterowych do stolicy.

Były prezydent Barack Obama napisał na Twitterze: "Michelle i ja jesteśmy niezwykle zainspirowani wszystkimi tymi młodymi ludźmi, którzy sprawili, że doszło do dzisiejszych marszy (...). Nic nie może stanąć na drodze milionów głosów wołających o zmianę".

"Washington Post" podaje w sobotę statystykę, którą redakcja przygotowała na tę okazję: "Od masakry w liceum w Columbine w 1999 roku ponad 187 tys. uczniów szkół podstawowych i średnich było świadkami strzelanin w szkolnych kampusach, w godzinach nauki".

"To oznacza, że liczba dzieci, które przeżyły wstrząs związany ze strzelaniną w miejscach nauki przekracza populację (...) miasta Fort Lauderdale na Florydzie" - pisze waszyngtoński dziennik. (PAP)