Posłowie PO i dr Maciej Lasek zaprezentowali we wtorek film będący odpowiedzią na ubiegłoroczną prezentację rządowej podkomisji ds. wyjaśnienia przyczyn katastrofy smoleńskiej. Po raz kolejny zarzucili członkom podkomisji "manipulację", "kłamstwo" i brak dowodów na formułowane tezy.

Marcin Kierwiński (PO) nawiązał do ubiegłotygodniowych doniesień portalu wpolityce.pl, że "zapadła decyzja o zaniechaniu publikacji jakiegokolwiek raportu" z prac rządowej podkomisji, która ponownie bada przyczyny katastrofy smoleńskiej. Zamiast tego - jak podano - podczas planowanej na 10 kwietnia br. konferencji wyświetlona ma zostać prezentacja multimedialna podsumowująca dotychczasowe badania i płynące z nich wnioski. Informacjom portalu zaprzeczył później szef podkomisji smoleńskiej, b. minister obrony narodowej Antoni Macierewicz.

Poseł Platformy ocenił, że brak raportu z prac podkomisji to "kolejna próba ucieczki przed kompromitacją". "Ponieważ tego raportu nie będzie, to bardzo przypomina nam sytuację z zeszłego roku, kiedy zademonstrowano nieprawdziwy, kłamliwy film, powielający wiele nieprawdziwych tez, które pan Macierewicz przez siedem lat snuł, nie przedstawiając żadnych konkretnych dowodów" - powiedział Kierwiński.

W związku z tym - dodał - Platforma postanowiła odnieść się do filmu, który podkomisja smoleńska zaprezentowała 10 kwietnia zeszłego roku, w 7. rocznicę katastrofy. Na wtorkowej konferencji prasowej zaprezentowany został 9-minutowy film, w którym zderzono tezy podkomisji z ustaleniami Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego pod kierownictwem Jerzego Millera.

Przypomniano m.in., że - według raportu komisji Millera z 2011 r. - załoga Tu-154 błędnie odczytywała wysokość, na jakiej znajdował się samolot, przez co Tu-154M zszedł poniżej bezpiecznej wysokości i zahaczył lewym skrzydłem o brzozę, w kokpicie pilotów znajdowały się osoby nieuprawnione, a warunki atmosferyczne w Smoleńsku nie pozwalały na lądowanie.

Członkom podkomisji wytknięto z kolei brak kompetencji do badania katastrofy lotniczej oraz brak dowodów na tezy sformułowane z filmie z 10 kwietnia 2017 roku. "Podkomisja Macierewicza posługuje się wyłącznie domysłami, insynuacjami i błędną interpretacją faktów (...). Antoni Macierewicz od siedmiu lat oszukuje Polaków" - oceniono w filmie.

Cezary Tomczyk (PO) zwrócił uwagę, że minęło ponad dwa lata od czasu powołania podkomisji. "Widzimy taką próbę zamiecenia pod dywan całej tej sprawy - Jarosław Kaczyński, który jeszcze niedawno mówił, że ten końcowy raport powstanie wiosną, dzisiaj mówi, że wiosną powstanie, ale pomnik" - powiedział poseł PO.

Przekonywał, że za "kłamstwo" formułowane na temat przyczyn katastrofy smoleńskiej "ktoś musi odpowiedzieć". "To nie tylko kłamstwo, nie tylko polityka, nie tylko okłamywanie Polaków, ale też miliony złotych, które zostały wydane na ten proces po to, żeby można było uprawiać politykę na grobach, politykę na śmierci" - podkreślił Tomczyk.

Członek komisji Millera, dr Maciej Lasek odniósł się z kolei do niedawnych twierdzeń Macierewicza, że Rosjanie ukryli jeden z rejestratorów z tupolewa - KZ-63, który analogowo zapisuje informacje dotyczące parametrów lotu za pomocą specjalnego rysika. B. szef MON jest zdania, że KZ-63 to "jeden z najważniejszych materialnych dowodów przebiegu wydarzeń" w Smoleńsku.

Lasek zaprezentował podczas konferencji model rejestratora, o którym mówił Macierewicz. Powtórzył, że urządzenia tego nie udało się odnaleźć na miejscu katastrofy Tu-154M. Według niego rejestrator ma kruchą, bakelitową obudowę, a w środku mechanizmy nieodporne na jakiekolwiek uderzenia. Przekonywał też, że nie jest prawdą, iż dane z KZ-63 mają kluczowe znaczenie dla wyjaśnienia przyczyn tragedii sprzed ośmiu lat. Jak mówił, jego zapisy nie są zbyt dokładne - o wiele bardziej precyzyjne są te, które znajdują się w innym rejestratorze - ATM-QAR, zabezpieczonym w Smoleńsku i odczytanym już w Polsce przez jego producenta, polską firmę ATM.

Powołana w lutym 2016 r. przez ówczesnego ministra obrony Antoniego Macierewicza podkomisja do ponownego zbadania katastrofy przedstawiła swoje wnioski 10 kwietnia ub.r. Według podkomisji samolot został rozerwany eksplozjami w kadłubie, centropłacie i skrzydłach, a destrukcja lewego skrzydła rozpoczęła się jeszcze przed przelotem nad brzozą.