Tydzień po wyborach parlamentarnych we Włoszech utrzymuje się impas wokół powołania nowego rządu. Przewodniczący Parlamentu Europejskiego Antonio Tajani z Forza Italia wyraził opinię, że gabinet nie powstanie do kwietnia.

Polityczny pat spowodowany jest tym, że wybory parlamentarne nie wyłoniły wyraźnego zwycięzcy ani większości zdolnej samodzielnie utworzyć rząd. Chce go powołać zarówno blok centroprawicowy Silvio Berlusconiego, który uzyskał najwięcej głosów, jak i Ruch Pięciu Gwiazd - pierwsze ugrupowanie w parlamencie. Obu tym frakcjom potrzebne jest poparcie innych sił.

W mediach wysuwana jest hipoteza, że być może u władzy pozostanie obecna Rada Ministrów Paolo Gentiloniego, a następne wybory odbędą się w ciągu roku, po uchwaleniu nowej ordynacji.

Tajani, wywodzący się z włoskiej centroprawicy, powiedział w niedzielę w wywiadzie dla dziennika "Il Messaggero: "Nie sądzę, że w kwietniu będzie nowy rząd".

"Ale trzeba zmierzać w kierunku zmniejszenia presji fiskalnej, reform i kroków, które doprowadzą do redukcji długu" publicznego - stwierdził.

W Europie - dodał - "wszyscy czekają na powstanie stabilnego rządu, będącego w stanie przeprowadzić reformy".

Tajani podkreślił, że kandydata na premiera powinna wskazać wchodząca w skład koalicji centroprawicy Liga Północna - jako ugrupowanie, które w bloku tym dostało najwięcej głosów.

Odnosząc się do eurosceptycznych i krytycznych wobec unii monetarnej poglądów lidera Ligi i kandydata na szefa rządu Matteo Salviniego, Tajani stwierdził: "Może on mieć swoje idee, ale robić trzeba to, co jest w programie" centroprawicy.

Trzeba zmienić Unię - stwierdził szef PE - "ale wyjście z UE i ze strefy euro byłoby szaleństwem". "Także Brytyjczycy już żałują" Brexitu - dodał.

Salvini oświadczył: "Zrobię wszystko, co jest możliwe z ludzkiego punktu widzenia, by uszanować mandat otrzymany od Włochów, to znaczy zostać prezesem Rady Ministrów, ale bez paktowania i wyrzeczenia się naszej Biblii, jaką jest nasz program".

Podczas spotkania z działaczami Ligi jej przywódca wyraził opinię, że jeśli zobowiązania budżetowe UE nie pomagają Włochom, "warte są zero". "Pierwsi mają być Włosi" - powiedział.

Również kandydat na premiera z antysystemowego Ruchu Pięciu Gwiazd Luigi Di Maio wyraził gotowość do objęcia rządów, pisząc na swoim blogu: "Uczynimy wszystko, co możliwe, by uszanować mandat, jaki został nam powierzony".

"Pragnę, aby wszystkie siły polityczne miały świadomość tego, czego oczekują Włosi; potrzebujemy rządu w służbie ludzi" - dodał Di Maio.

"Nie zależy nam na stanowiskach, ale należy zrobić to, na co obywatele czekają od 30 lat" - zapewnił.

W wyborach z 4 marca blok centroprawicy otrzymał ponad 35 proc. głosów, a poparcie dla Ruch Pięciu Gwiazd wyniosło 32 proc.