- Korzystny wizerunek i zdolność budowania koalicji to atuty w negocjacjach budżetowych. Kraj, który ma kłopoty, może nie mieć najsilniejszej pozycji w rokowaniach - mówi Marek Prawda jest dyrektorem Przedstawicielstwa Komisji Europejskiej w Polsce. W latach 2012–2016 pełnił funkcję stałego przedstawiciela RP przy UE.
Dzisiaj w Brukseli premier Mateusz Morawiecki będzie rozmawiać z szefem KE Jean-Claude’em Junckerem na temat praworządności w Polsce. Szef Przedstawicielstwa KE w Polsce w wywiadzie dla DGP mówi o dalszym procedowaniu art. 7 i pozycji Polski w negocjacjach budżetowych.
Komisja docenia gotowość polskiego rządu do rozmów, ale czeka na ich efekty. Kluczowa będzie tu odpowiedź na czwarte z kolei rekomendacje KE, której polski rząd ma udzielić do 20 marca. Jakie są szanse, że tym razem polski rząd odpowie na nie po myśli Brukseli i zdecyduje się na zmiany w przyjętych ustawach?
Widoczne są dzisiaj wysiłki po obu stronach, by takie deklaracje ze strony polskiego rządu padły. Komisja wolałaby uniknąć konieczności głosowania nad pierwszym punktem art. 7, który prowadzi do stwierdzenia, że w Polsce jest wyraźne ryzyko poważnego naruszenia zasad praworządności.
Polska w tej procedurze nie ma się czego obawiać. Już dzisiaj wiadomo, że opcji nuklearnej, która skutkowałaby nałożeniem na Polskę sankcji, nie uda się uruchomić, bo popierają nas Węgry. Niewykluczone też, że nawet wniosku o stwierdzenie naruszenia praworządności w Polsce nie uda się przegłosować, bo nie poprą go wymagane 22 państwa.
Podstawową troską rządzących w Polsce nie powinno być to, ile krajów mogłoby się wypowiedzieć przeciwko, ale ile za, bo to stwierdzenie ma znaczenie symboliczne i nie pociąga za sobą automatycznie żadnych sankcji. Tu sam fakt głosowania jest niekorzystny, bo osłabia pozycję negocjacyjną Polski i zdolność do tworzenia koalicji, co ma znaczenie zwłaszcza teraz, przed negocjacjami budżetowymi. W takim momencie znacznie lepiej byłoby nie mieć kłopotu z art. 7.
W Europie i tak wszyscy już słyszeli o problemach z praworządnością w Polsce. Stąd wziął się pomysł powiązania wypłat z unijnej kasy z praworządnością w nowej perspektywie finansowej?
Przypominam sobie negocjacje nad obecną perspektywą 2014–2020: mimo że ten budżet wieloletni okazał się o 40 mld euro niższy od poprzedniego, Polsce udało się wynegocjować 4,5 mld euro więcej. Byliśmy wtedy jednym z nielicznych krajów, które mimo zmniejszonego budżetu dostały więcej. Udało się to nie dlatego, że Polska przedstawiła przełomowe interpretacje prawne albo postraszyła Komisję czymkolwiek. Była to premia za bardzo dobrą reputację. Mieliśmy opinię kraju, który buduje, a nie psuje. Był to też wynik zdolności zawierania korzystnych koalicji. Zdolność przekonywania do swoich racji innych krajów jest tu kluczowa. Takie atuty będą potrzebne w rozmowie o nowej strukturze budżetu w najbliższych tygodniach i miesiącach. W tym czasie kraj, który ma kłopoty, może nie mieć najsilniejszej pozycji negocjacyjnej.
Jak wpłynie na pozycję Polski sprzeciw wobec przyjmowania uchodźców?
W umowie koalicyjnej z jesieni 2017 r. po wyborach parlamentarnych w Holandii zapisano warunkowanie świadczeń dla krajów biorców netto skalą udziału w programach pomocowych dla uchodźców. O tym mówi wiele innych rządów, co bardzo jasno wskazuje, że to może być duży kłopot dla Polski. Kilka lat temu, gdy w czasie konfliktu na Ukrainie próbowaliśmy w Komitecie Stałych Przedstawicieli w Brukseli utrzymać jedność UE, wiele krajów z południa nie podzielało naszych argumentów albo uważało, że na przykład poniosą zbyt duże koszty ewentualnych sankcji wobec Rosji. Ostatecznie te kraje zdecydowały się podzielić nasze stanowisko. Kilka lat później Włochy czy Grecja oczekiwały podobnego podejścia od nas, w ramach europejskiej solidarności.
Można sobie wyobrazić, że ze względu na oczekiwaną kontynuację kłopotów migracyjnych Unia zechce w ogóle zmienić strukturę swojego budżetu, tak by premiować przede wszystkim tych, którzy przyjęli uchodźców. To może się odbyć kosztem polityki spójności, na której Polsce zależy. Kwestia przyjmowania uchodźców to nie jest problem relacji Polski z Komisją Europejską, ale przede wszystkim stosunków z poszczególnymi państwami członkowskimi.
Podobnie jest ze sprawą praworządności.
Tak, to przecież państwa członkowskie zwróciły się do Komisji o zbadanie możliwości powiązania wypłaty świadczeń z praworządnością. Co pokazuje, że podatnicy w wielu krajach domagają się takiej warunkowości. Przewodniczący Komisji Juncker mówił wielokrotnie, że sam nie jest zwolennikiem warunkowości, bo może ona uderzać w samorządy, środowiska, które nie powinny ponosić takich kosztów. Ale znacznie ważniejsza okazuje się dzisiaj atmosfera w państwach członkowskich.
Polski rząd mówi, że takie kryterium byłoby nieobiektywne i polityczne. Możliwe jest weto Polski wobec budżetu.
Budżet unijny musi być przyjęty jednogłośnie, ale są rozporządzenia okołobudżetowe, które dotyczą właśnie kryteriów wykorzystywanych przy realizowaniu poszczególnych polityk unijnych. Nad tym głosuje się zazwyczaj większością kwalifikowaną. W tej chwili zajmują się tym komisarze unijni. Już dzisiaj w corocznych rekomendacjach narodowych, w których zapisywane są kryteria makroekonomiczne, uwzględnia się element praworządności.
Marek Prawda jest dyrektorem Przedstawicielstwa Komisji Europejskiej w Polsce. W latach 2012–2016 pełnił funkcję stałego przedstawiciela RP przy UE / Dziennik Gazeta Prawna