Władze PRL, w tym generałowie SB Władysław C. i Józef S., wcielając opozycjonistów do wojska i pozbawiając ich w ten sposób wolności, działały bezprawnie - mówi PAP prokurator IPN Mieczysław Góra. Mam nadzieję, że naszą ocenę wydarzeń potwierdzi sąd - dodaje.

PAP: W Sądzie Rejonowym dla Warszawy-Mokotowa zapadnie dziś wyrok w sprawie generałów SB Władysława C. i Józefa S., oskarżonych przez IPN o bezprawne wcielenie w stanie wojennym działaczy opozycji w PRL do Wojskowych Obozów Internowania. Pan prowadzi tę sprawę już od wielu lat. Co to były za obozy?

Mieczysław Góra: Wojskowe Obozy Internowania należy porównać z tzw. cywilnymi Obozami Internowania, które dotyczyły osób umieszczonych np. w zakładach karnych, nazywanych przez władze Ośrodkami Odosobnienia. Podstawą internowania do cywilnych Obozów Internowania był dekret o wprowadzeniu stanu wojennego. Podstawowa różnica polegała na tym, że Wojskowe Obozy Internowania funkcjonowały głównie na poligonach - w bardzo surowych warunkach - wcieleni w listopadzie 1982 roku do wojska opozycjoniści mieszkali w namiotach, w barakach bądź w wagonach kolejowych, a podstawą ich internowania była ustawa o powszechnym obowiązku obrony PRL.

PAP: Kogo w ten sposób zatrzymano, kim są pokrzywdzeni w sprawie?

Mieczysław Góra: To działacze opozycji niepodległościowej w PRL, głównie, niemal w 100 procentach z NSZZ "Solidarność", którzy na tzw. ćwiczenia wojskowe zostali wytypowani przez Służbę Bezpieczeństwa. Władza, która jesienią 1982 roku zaczęła zwalniać opozycjonistów z cywilnych Ośrodków Internowania, jednocześnie chciała zabezpieczyć się, umieszczając wytypowanych niepokornych w WOI. W tych obozach warunki były ekstremalnie złe.

Sama kadra obsługująca Wojskowe Obozy Internowania stwierdzała, że nigdy nie spotkała się z tak restrykcyjnymi warunkami pobytu na poligonach. Przykładem jest choćby wygaszanie tzw. kóz, czyli piecyków, które ogrzewały namioty. Nie można było podtrzymywać ciepła w takim piecyku... Po prostu były one wygaszane po to, żeby jeszcze bardziej udręczyć ludzi opozycji zimnem i wilgocią, która panowała w warunkach poligonowych.

PAP: Jaka była skala tego zjawiska, tzn. Wojskowych Obozów Internowania, i w jakim czasie one działały?

Mieczysław Góra: Wiemy na dzisiaj, że Wojskowych Obozów Internowania było 13 - dziesięć obozów dla rezerwistów, w których pobyt trwał trzy miesiące, a trzy obozy dla żołnierzy zasadniczej służby wojskowej, gdzie internowanie trwało nawet dwa lata. W sumie władze PRL przymusowo na ćwiczenia wojskowe powołały ok. 1700 osób. To bardzo dużo, ponad 50 procent, gdy porówna się ich z liczbą internowanych 13 grudnia 1981 roku - wówczas było to ok. trzech tysięcy osób. Wojskowe Obozy Internowania funkcjonowały w okresie jesienno-zimowym na przełomie lat 1982-1983.

PAP: W akcie oskarżenia i przed sądem przedstawił pan szereg represji, które spotkały osadzonych w Wojskowych Obozach Internowania.

Mieczysław Góra: Tak, to były różnego rodzaju represje. Te podstawowe to przede wszystkim ciężka praca fizyczna polegająca na wykonywaniu ciągle tych samych rzeczy - np. robienie okopów, czy budowanie schronów. To były po prostu prace ziemne polegające na tym, że jedna grupa kopała doły, a druga je zasypywała.

Do tego dochodziło cenzurowanie listów, niewpuszczanie rodzin - jak to nazywano - na widzenia, ponieważ nie traktowano tych wizyt jako odwiedzin, tak jak to jest w normalnym wojsku, tylko traktowano to jak widzenie w zakładzie karnym. Zresztą te spotkania z najbliższymi, z rodzinami były pod kontrolą innych żołnierzy - przypuszczalnie byli to funkcjonariusze kontrwywiadu wojskowego.

W namiotach opozycjoniści umieszczali różnego rodzaju emblematy - zarówno solidarnościowe, jak i religijne. I te emblematy były zrywane, w niektórych sytuacjach nawet można powiedzieć były lżone przez funkcjonariuszy, którzy sprawowali nadzór nad osadzonymi w Wojskowych Obozach Internowania.

Również często stosowano tzw. marszobiegi, rewizje i przeszukania. To były takie podstawowe elementy, które doprowadzały do tego, że ten pobyt w wojskowych obozach stawał się bardzo ciężki.

PAP: Pokrzywdzeni opozycjoniści mówili PAP, że czuli się w tych wojskowych obozach pozbawieni praw...

Mieczysław Góra: Tak, to bardzo istotna rzecz. W tych tzw. cywilnych Obozach Internowania nie było czegoś takiego jak rozkaz. A w wojskowych był rozkaz i poprzez rozkaz można było tym bardziej psychicznie i fizycznie gnębić pokrzywdzonego, ponieważ jego niewykonanie groziło kolejną, czasem bardzo poważną, represją - aresztem bądź nawet postępowaniem karnym wszczynanym przez wojskowe prokuratury.

PAP: Proszę powiedzieć kilka słów o kwalifikacji prawnej, którą przyjął pan w postępowaniu przeciwko oskarżonym generałom Służby Bezpieczeństwa.

Mieczysław Góra: Kwalifikacja prawna w tym przypadku jest dosyć skomplikowana, ponieważ trzeba było najpierw wykazać, że było to nadużycie władzy, czyli zwykły kryminalny czyn, który mamy określony w kodeksie karnym. Następnie trzeba było wykazać, że to jest zbrodnia komunistyczna, czyli popełniona przez funkcjonariusza państwa komunistycznego w określonym czasie jako represja. I na koniec zbrodnia komunistyczna, która jest jednocześnie zbrodnią przeciwko ludzkości - nie ulegająca przedawnieniu i wymagająca szczególnego potępienia. W pionie śledczym IPN uważamy, że zebrany materiał w śledztwie jednoznacznie wskazuje, że mamy tutaj do czynienia ze zbrodnią przeciwko ludzkości.

PAP: Proszę przybliżyć dowody na winę oskarżonych.

Mieczysław Góra: Postępowanie, które dotyczyło Wojskowych Obozów Internowania, w szczególności obozu w Chełmnie, było skomplikowane, ponieważ większość materiału dowodowego przez ówczesną władzę została zniszczona. Mimo to udało mi się dotrzeć do dokumentów takich jak zarządzenia, szyfrogramy czy rozkazy, które dotyczą typowania przez władze opozycjonistów i ustaleń, w których jednostkach wojskowych mają zostać utworzone Wojskowe Obozy Internowania. To dokumenty wytworzone zarówno przez Sztab Generalny Wojska Polskiego, Ministerstwo Obrony Narodowej, MSW i podległe mu Wojewódzkie Urzędy Spraw Wewnętrznych.

Tych dokumentów jest sporo. Np. bardzo ważnym źródłem dowodowym okazały się informacje wydawane przez Szefostwo Wojskowej Służby Wewnętrznej, które monitorowało przez oficerów kontrwywiadu wszystkie Wojskowe Obozy Internowania. I takie informacje były wydawane codziennie i były przekazywane do najwyższych władz ówczesnego państwa. Informacje wydawały też MSW oraz Główny Zarząd Polityczny Wojska Polskiego - to dokumenty, w których były opisywane różne kwestie związane z pobytem, jak i również z represjami, które dotyczyły osób osadzonych w Wojskowych Obozach Internowania.

Przesłuchaliśmy też wielu świadków. Zarówno tych, którzy byli osadzeni w Wojskowych Obozach Internowania, jak i funkcjonariuszy PRL, m.in. ze Służby Bezpieczeństwa, którzy byli odpowiedzialni za typowanie działaczy opozycji na tzw. ćwiczenia wojskowe. Przesłuchania dotyczyły także żołnierzy zawodowych, wybranych przez kontrwywiad wojskowy do sprawowania nadzoru nad opozycjonistami w Wojskowych Obozach Internowania.

PAP: W śledztwie przesłuchał pan też Wojciecha Jaruzelskiego i Czesława Kiszczaka?

Mieczysław Góra: Tak, ich zeznania okazały się bardzo istotne. Wojciech Jaruzelski - ówczesny premier, minister obrony narodowej, pierwszy sekretarz PZPR i przewodniczący Komitetu Obrony Kraju - jednoznacznie stwierdził, że Wojskowe Obozy Internowania istniały, nawet je nazwał "inteligentną formą internowania". Z kolei przesłuchany szef MSW Czesław Kiszczak, który również jednoznacznie potwierdził fakt istnienia wojskowych obozów, mówił, że władza użyła wojska, by w kraju nie doszło do "rozruchów".

PAP: Działacze opozycji podczas ostatniej rozprawy mówili, że wierzą w sprawiedliwy wyrok...

Mieczysław Góra: Bez wątpienia z naszych ustaleń wynika, że ich powołanie na tzw. ćwiczenia wojskowe miało na celu wyłącznie pozbawienie ich wolności. Nie było mowy o żadnym doskonaleniu ich żołnierskich umiejętności, wzmacnianiu funkcji obronnych państwa, chodziło tylko o odizolowanie ich od reszty społeczeństwa i o drastyczne represje. Władze PRL, w tym oskarżeni generałowie SB, postąpiły bezprawnie i mam nadzieję, że tak też oceni to sąd.