40 dni na przeprowadzenie rozmów ugodowych dał stronom sąd w rozpoczętym we wtorek procesie o zadośćuczynienie za śmierć stołecznego policjanta sprzed 20 lat. Zadośćuczynienia od Skarbu Państwa domaga się rodzina funkcjonariusza, który zginął na służbie.

Reprezentująca Skarb Państwa Prokuratoria Generalna wnosi o oddalenie powództwa, wskazując m.in. na przedawnienie roszczeń.

"Sąd postanowił, celem umożliwienia stronom przeprowadzenia rozmów ugodowych, odroczyć rozprawę. Pełnomocnicy stron zobowiązani są do poinformowania sądu w terminie 40 dni o wyniku przeprowadzonych rozmów ugodowych" - poinformował we wtorek w Sądzie Okręgowym w Warszawie sędzia Michał Chojnacki.

Sprawa dotyczy wypadku z 1998 roku, w którym zginęło dwóch policjantów z I Komisariatu Policji Warszawa-Powiśle. Funkcjonariusze włączyli się do pościgu za kierowcą alfa romeo, który uciekał ulicami Warszawy nie reagując na sygnały policji. Pierwszym z radiowozów, który dogonił auto był nieoznakowany polonez, który na łuku jezdni stracił przyczepność i uderzył w latarnię. Zginęło dwóch policjantów. Po 20 latach od wypadku rodzina jednego z nich - sierż. Piotra Naleśnika, siedzącego po stronie pasażera - pozwała Skarb Państwa o zadośćuczynienie za "krzywdy, ból i cierpienie".

Pełnomocnik rodziny zmarłego policjanta, adwokat Ilona Kwiecień w rozmowie z dziennikarzami nie zdradziła o jaką kwotę zadośćuczynienia chodzi.

Adwokat przypomniała, że postępowanie karne w tej sprawie zakończyło się uniewinnieniem kierowcy alfa romeo. Jak dodała, mężczyzna "nie został skazany za najważniejsze zarzuty, czyli za spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym, za spowodowanie zagrożenia katastrofą w ruchu lądowym" - mówiła.

"Postepowanie karne toczyło się przez 15 lat. W toku tego postępowania ze względu na taki jego wynik rodzina nie otrzymała żadnych świadczeń, nie otrzymała tych świadczeń również od pracodawcy, ponieważ nie spełniała określonych kryteriów ustawy wypadkowej" - zaznaczyła Kwiecień.

"Naszym zdaniem, zachodzą przesłanki do przypisania, oczywiście tylko na gruncie postępowania cywilnego, przesłanek niezachowania bezpieczeństwa w ruchu drogowym po stronie kierującego pojazdem, w którym znajdował się Piotr Naleśnik, a tym samym zastosowanie również terminu 20-letniego (okresu przedawnienia - PAP) - mówiła przed sądem pełnomocnik rodziny.

Radca Prokuratorii Generalnej RP Marta Kęcka-Iwan, reprezentująca Skarb Państwa, wniosła o oddalenie powództwa i zasądzenie kosztów zastępstwa procesowego na rzecz Skarbu Państwa, Prokuratorii Generalnej RP. Zwróciła uwagę na przedawnienie roszczenia.

"Roszczenie nigdy wcześniej nie było zgłoszone do Skarbu Państwa, jest to prawie 20-letni okres przedawnienia. Jak zaznaczyła w procesie cywilnym obowiązuje 3-letni okres przedawnienia od chwili zdarzenia, ewentualnie jeżeli nie jest od początku znany sprawca - a w tym wypadku był - jest maksymalnie 10-letni okres przedawnienia" - podkreśliła.

Kęcka-Iwan zwróciła również uwagę na to, że Skarb Państwa nie pozostawił rodziny zmarłego funkcjonariusza bez żadnych świadczeń. Jak dodała, MSWiA wypłaciło rodzinie świadczenie w wysokości 10 tys. zł, kolejne 5 tys. zł pochodziło od Komendanta Stołecznego Policji, pokryte zostały również koszty pogrzebu w wysokości 6,5 tys. zł oraz zasiłek pogrzebowy w wysokości ok. 1,9 tys. zł - wyliczała.

Do wypadku doszło w listopadzie 1998 roku. Około godz. 4 nad ranem rozpędzona alfa romeo, jadąc ulicami Warszawy wyprzedził radiowóz. Na pomoc wezwano inne jednostki, rozpoczął się pościg. Jak donosiły później media, powołując się na informacje śledczych, auto jechało z prędkością 170 km na godzinę, m.in. przejeżdżając skrzyżowania na czerwonym świetle, hamowało i gwałtownie przyspieszało; uciekinierzy nie zatrzymali się mimo świetlnych i dźwiękowych sygnałów policji.

Pierwszym z radiowozów, który dogonił alfę był nieoznakowany polonez, którym jechali st. post. Piotr Jasiński i sierż. Piotr Naleśnik, policjanci z I Komisariatu Policji Warszawa-Powiśle. Ich auto na Wisłostradzie straciło przyczepność i uderzyło w latarnię. Policjant, który kierował samochodem zmarł następnego dnia rano; jego partner doznał ciężkich obrażeń głowy i mózgu - zmarł w szpitalu tydzień później.

Według opinii biegłego z 3 września 2008 r., policyjny radiowóz poruszał się z prędkością ok. 100-120 km na godzinę, a przyczyną wypadku był manewr gwałtownego skrętu w prawo.

Pierwszy - nieprawomocny - wyrok w sprawie karnej dotyczącej wypadku zapadł w 2001 r. Sąd skazał wtedy kierowcę alfy za spowodowanie wypadku na 7,5 roku więzienia oraz na 10 lat odebrał mu uprawnienia do kierowania autem. Po apelacji sprawa wróciła do prokuratury; w 2004 roku cofnięto nowy akt oskarżenia do uzupełnienia, podobnie w 2006 roku; pięć lat później sąd po raz kolejny skazał kierowcę alfy, jednak wyrok uchylono. W 2013 roku - po 15 latach od wypadku - sąd ostatecznie uniewinnił mężczyznę kierującego alfa romeo. (PAP)

autor: Marcin Chomiuk