Sobotnie wydarzenia z Monachium pokazują, że polski rząd nie wyszedł z dyplomatycznej defensywy. Są również namacalnym dowodem na to, jak odległe są od siebie narracje polska i żydowska.
Dziennikarz, który zadał pytanie, to Ronen Bergman, zajmujący się wojskowością i wywiadem korespondent izraelskiej gazety „Yedioth Ahronoth” i współpracownik „New York Timesa”. Jak twierdzi, podczas II wojny światowej jego rodzina została wydana Niemcom przez polskich sąsiadów. W odpowiedzi premier posłużył się angielskim terminem „perpetrator” w odniesieniu do Polaków, Ukraińców oraz Żydów. Wywołało to oburzenie, ponieważ w kontekście Holokaustu słowa tego używa się w rozumieniu sprawcy, a wręcz organizatora zagłady.
Polski premier nawet nieświadomie mógł doprowadzić do odebrania jego słów jako sugestii o udziale Żydów w Holocauście. W związku z wywołanym skandalem rząd opublikował oświadczenie, w którym czytamy, że: „głos Premiera Mateusza Morawieckiego w dyskusji w Monachium w najmniejszym nawet stopniu nie służył negowaniu Holokaustu ani obciążaniu Żydowskich Ofiar jakąkolwiek odpowiedzialnością za niemieckie ludobójstwo”.
To pokazuje, że może potrzebne są gesty dotyczące ustawy o IPN rozładowujące napięcie, a na pewno przygotowanie polskiej narracji tłumaczącej nasze stanowisko. Inaczej trudno będzie rządowi wyjść z defensywy.
Taką próbą była piątkowa wizyta w Berlinie. Miała pokazać, że nowy rząd ma lepsze stosunki z Angelą Merkel niż poprzedni. Moment był sprzyjający, bo kilkumiesięczna epopeja tworzenia nowego rządu w Niemczech dobiega końca i kanclerz Merkel też zależało, by pokazać, że po miesiącach wewnętrznych układanek jej gabinet zaczyna działać. Z obu stron chodziło raczej o efekt, a nie o konkrety. Dlatego w głównych punktach rozbieżności pozostały.
Niemcy nie zamierzają rezygnować z Nord Stream 2, czego domaga się Polska, argumentując, że zbudowanie tego gazociągu wzmocni groźbę rosyjskiego szantażu Ukrainy. Jedyny gest Merkel polegał na zapewnieniach o wsparciu dla niepodległości Ukrainy. W sprawie unijnej procedury praworządności wobec Polski Niemcy zdają się na działania Komisji, podobnie jak w kwestii imigrantów. Z kolei polska strona nie podniosła kwestii reparacji.
Otoczenie premiera było z wizyty zadowolone. Przede wszystkim ze spotkania premiera z kanclerz w cztery oczy. „Nowe partnerstwo Polski i Niemiec jest dziś dla UE potrzebą chwili” – tweet takiej treści umieścił premier zaraz po wizycie. A w fundacji Koerbera po spotkaniu z Merkel opowiadał o swojej wizji nowej strategii dla Europy. Jej trzema fundamentami mają być solidaryzm i demokratyzacja, silna Europa ze wzmocnioną obronnością, lepiej strzeżonymi granicami i gospodarka 4.0 dająca szanse zwłaszcza małym i średnim firmom. Morawiecki próbował przeciwstawić coraz silniej rysującej się w Brukseli wizji ściślejszej integracji Europy wizję jej punktowego wzmacniania w jednych obszarach, jak jednolity rynek, i luzowania w innych.
Wizyta w Berlinie nie przekonała opozycji. – Nie ma żadnych jej efektów poza tym, że się odbyła, choć dobrze, że się odbyła, ale to pokazuje, w jakim miejscu są relacje z Niemcami. Żaden z istotnych dla nas tematów nie został podjęty – mówi Robert Tyszkiewicz z PO.
Potrzebne są gesty dotyczące ustawy o IPN rozładowujące napięcie