Najważniejszymi wyzwaniami dla nowego prezydenta są nierówności społeczne, wysokie bezrobocie i niski wzrost gospodarczy. Zarówno mieszkańcy, jak i rynki finansowe z wielkimi nadziejami przyjęły zmianę prezydenta Republiki Południowej Afryki. Wyzwania stojące przed najbardziej rozwiniętą gospodarką kontynentu są jednak ogromne.
W czwartek stanowisko prezydenta objął 65-letni Cyril Ramaphosa, kiedyś jedna z czołowych postaci w walce z apartheidem, od niedawna przywódca rządzącego Afrykańskiego Kongresu Narodowego (ANC), a przy okazji także jeden z najbogatszych ludzi w kraju. Zastąpił on oskarżanego o korupcję, nepotyzm i zawłaszczanie państwa Jacoba Zumę, który pod presją własnej partii kilkanaście godzin wcześniej złożył rezygnację. W reakcji na tę roszadę wzrósł kurs randa, który osiągnął najwyższy poziom od początku 2015 r., zaś rentowność obligacji rządowych spadła.
Ten optymizm nie dziwi, bo w czasie niespełna dziewięcioletnich rządów Zumy, RPA zaczęła niebezpiecznie podążać śladem sąsiedniego Zimbabwe. Nowy prezydent musi szybko podjąć działania poprawiające sytuację w kraju. – Kluczową sprawą dla Południowej Afryki są miejsca pracy i wzrost gospodarczy. W obu tych kwestiach sytuacja w ostatnich latach była fatalna – uważa Ian Goldin, południowoafrykański ekonomista z uniwersytetu w Oksfordzie.
Potwierdzają to dane gospodarcze – w ciągu ostatniej dekady gospodarka RPA rozwijała się średnio w tempie 1,4 proc. rocznie, czyli minimalnie więcej niż roczny przyrost populacji. To oznacza, że PKB na mieszkańca praktycznie stoi w miejscu. A trzeba dodać, że w tym samym okresie większość pozostałych głównych gospodarek wschodzących rozwijała się w tempie przekraczającym 5 proc. rocznie. Ten niski wzrost gospodarczy jest w sporej mierze winą dotychczasowego prezydenta, bo nepotyzm, przyzwalanie na korupcje na wszystkich szczeblach i zapowiedzi redystrybucji ziemi skutecznie odstraszały zagranicznych inwestorów.
Równie słabo wygląda kwestia bezrobocia. Według oficjalnych danych pracy nie ma 27,7 proc. mieszkańców kraju, ale wśród młodzieży przekracza ono 40 proc., a w ubogich przedmieściach dochodzi nawet do dwóch trzecich. Problemem nie jest jednak brak miejsc pracy, lecz brak wykwalifikowanych pracowników, co skutecznie hamuje wzrost gospodarczy. Ta sytuacja, zdaniem rządzących, jest wciąż odczuwalnym dziedzictwem apartheidu, choć ten upadł już prawie 24 lata temu.
Niewątpliwie dziedzictwem apartheidu jest natomiast ogromna nierówność majątkowa. RPA jest w ścisłej czołówce państw o największej przepaści między bogatymi a biednymi. Celem rządzących jest redystrybucja ziemi, pozostającej w większości własnością białych. Próby jej przeprowadzenia odstraszają jednak zagranicznych inwestorów, z kolei bez zmian własnościowych czarna większość pozostanie gospodarczo w tyle, co może grozić wybuchem napięć społecznych. Pogodzenie tych interesów, będzie najtrudniejszym zadaniem nowego prezydenta.