Rzeczniczka MSZ Rosji Maria Zacharowa potwierdziła w czwartek, że pięć osób, które prawdopodobnie były obywatelami Federacji Rosyjskiej, zginęło w Syrii w ostrzale przeprowadzonym przez koalicję międzynarodową pod dowództwem USA.

Zacharowa podkreśliła, że dane te, w tym obywatelstwo ofiar, nie są jeszcze sprawdzone i potwierdzone. Zapewniła, że nie chodzi o żołnierzy rosyjskich sił zbrojnych.

Amerykańska telewizja CBS podała w poniedziałek, powołując się na źródła w Pentagonie, że w wyniku nalotu sił koalicyjnych na syryjskie cele 7 lutego najprawdopodobniej zginęli rosyjscy najemnicy. Niektóre doniesienia medialne mówią o kilkudziesięciu zabitych Rosjanach.

Rosyjski dziennik "Wiedomosti" podał następnie, że zginęło co najmniej pięciu Rosjan, najprawdopodobniej z prywatnej firmy wojskowej nazywanej przez rosyjskie media grupą Wagnera. Według gazety najemnicy z grupy Wagnera wraz z syryjskimi wojskami rządowymi próbowali odbić pole naftowe, kontrolowane przez sprzymierzoną z USA arabsko-kurdyjską milicję pod nazwą Syryjskie Siły Demokratyczne.

Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow oświadczył w środę, że nie może wykluczyć obecności w Syrii rosyjskich cywilów, zapewnił jednak, że nie mają oni związków z rosyjskimi siłami zbrojnymi.

Media zachodnie i rosyjskie wielokrotnie pisały o grupie Wagnera, informując, iż formacja ta walczy w Syrii; podawano, że ta prywatna firma najemnicza prowadziła też działania zbrojne na wschodzie Ukrainy.

Z Moskwy Anna Wróbel (PAP)