230 osób zginęło w mijającym tygodniu w nalotach sił syryjskich i rosyjskich na obszary opanowane przez rebeliantów w Syrii; to najkrwawsze ataki, które mogą stanowić zbrodnie wojenne - oświadczył w sobotę Wysoki Komisarz NZ ds. Praw Człowieka Zeid Ra'ad Al-Hussein.

Jak poinformował, jego biuro otrzymało również doniesienia, w tym nagrania wideo, o możliwym użyciu "toksycznych środków" 4 lutego, po nalotach na dzielnicę mieszkalną w mieście Sarakib w muhafazie (prowincji) Idlib na północnym zachodzie Syrii.

"Po siedmiu latach paraliżu w Radzie Bezpieczeństwa (ONZ) sytuacja w Syrii woła o odesłanie do Międzynarodowego Trybunału Karnego, a także o znacznie bardziej skoordynowany wysiłek państw na rzecz pokoju" - oświadczył Al-Hussein w komunikacie.

Według organizacji Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka ostatni tydzień był we Wschodniej Gucie, kontrolowanej przez rebeliantów enklawie na wschód od Damaszku, najkrwawszy od 2015 roku.

Dla syryjskich rebeliantów Wschodnia Guta to obszar o znaczeniu strategicznym. W ostatnich tygodniach reżim prezydenta Syrii Baszara el-Asada oskarżany jest o przeprowadzenie w tym rejonie również ataków chemicznych; Damaszek temu zaprzecza.

We wtorek międzynarodowa komisja śledcza ONZ ds. Syrii poinformwoała, że ONZ wszczęła śledztwo w sprawie domniemanych ataków chemicznych przeprowadzanych przez siły reżimu syryjskiego na miejsca zamieszkane przez rebeliantów. Jak podała komisja w oświadczeniu wydanym w Genewie, "bomby najprawdopodobniej zawierające chlor zostały użyte w mieście Sarakib oraz w Dumie we Wschodniej Gucie". (PAP)

cyk/