Sąd Okręgowy w Toruniu orzekł w poniedziałek, że były rektor UMK prof. Jan Kopcewicz złożył zgodne z prawdą oświadczenie lustracyjne. "Ktoś chciał mnie upokorzyć. Ostatni rok jest wykreślony z mojego życia" - powiedział naukowiec po wyjściu z sali rozpraw.

Sąd stwierdził, że Jan Kopcewicz złożył zgodne z prawdą oświadczenie lustracyjne 14 lutego 2008 roku w części dotyczącej oświadczenia, że nie był współpracownikiem SB.

"Zebrany materiał dowodowy i poczynione na jego postawie ustalenia faktyczne nie pozwoliły na stwierdzenie, że prof. Jan Kopcewicz złożył niezgodne z prawdą oświadczenie lustracyjne. Tajna lub świadoma współpraca mogłaby w tej sprawie wiązać się z kontaktem operacyjnym bądź tajnym współpracownikiem. Z całą pewnością nie można takiej współpracy wiązać z faktem bycia kontaktem służbowym, którego to faktu nie negował sam lustrowany. Jako kontakt służbowy określano pracownika zakładu pracy lub urzędu, najczęściej pełniącego funkcje kierownicze, udzielającego SB informacji niejako z racji sprawowanego stanowiska. Kontakt służbowy miał charakter jawny" - podkreśliła w uzasadnieniu orzeczenia sędzia Justyna Kujaczyńska-Gajdamowicz.

Sędzina przypomniała, że nie zachowała się zarówno teczka personalna, jak i teczka pracy TW "Leszek", którego prokuratura IPN utożsamiała z Kopcewiczem. W uzasadnieniu dodała, że Jan Kopcewicz był zarejestrowany przez SB jako kandydat na TW, potem jako kontakt operacyjny "Biolog", a później TW "Leszek".

"Jednocześnie sąd stwierdził, że brak jakiegokolwiek dowodu, który świadczyłby o współpracy Jana Kopcewicza w rozumieniu ustawy, a więc że miała miejsce współpraca tajna i świadoma" - dodała Kujaczyńska-Gajdamowicz.

Oceniła, że prokuratura przedstawiła w tej sprawie poszlaki, które nie składały w zamknięty ciąg wydarzeń, a także dopuściła się wielu domniemań, które nie były niczym poparte. Ponadto uznał zeznania świadka Grzegorza F., który miał zarejestrować Kopcewicza, za w wielu miejscach sprzeczne, wykluczające się i niewiarygodne.

"Po zapoznaniu się z pisemnym uzasadnieniem orzeczenia podejmiemy decyzję o apelacji" - podkreśliła po ogłoszeniu orzeczenia prokurator Oddziałowego Biura Lustracyjnego w Gdańsku Emilia Kępińska.

Kopcewicz powiedział, że ktoś chciał go upokorzyć i upokorzył. "Wiem chyba nawet kto, ale nie mam dowodów" - stwierdził.

"Nie ma żadnego dowodu, że współpracowałem z SB. Takich jak ja biologów wyjeżdżających za granicę z naszego instytutu było 10 lub 15. Gdzie pisze, że tym KO byłem ja? Nie ma takiego dowodu. To mógł być ktoś zupełnie inny. Nie wiem czy było jakieś fikcyjne zarejestrowanie mojej osoby, jak mówi były funkcjonariusz Grzegorz F. Tego mogło w ogóle nie być albo był to jakiś inny TW +Leszek+" - dodał Kopcewicz.

Prokuratura zarzucała Kopcewiczowi złożenie niezgodnego z prawdą oświadczenia lustracyjnego w 2008 r. Ten od samego początku zaprzeczał, jakoby współpracował z SB. Oświadczenia lustracyjne profesor składał w 1996 r., 1999 r., 2002 r. i 2008 r.

"Funkcjonariusze SB przychodzili i chcieli rozmawiać. Jak ja chciałem wyciągać aresztowanych studentów i nad tym panować, to nie mogłem do takiego funkcjonariusza powiedzieć, żeby sobie poszedł. Teraz to wszystko traktuje się tak, jakby to była jakaś służba, z którą ktoś się po krzakach spotykał. To była oficjalna służba państwa polskiego i ja ustawowo byłem zobowiązany do spotkań. Potem jak byłem rektorem po 1989 roku to też przychodzili do mnie ludzie UOP-u. Też z nimi rozmawiałem" - wyjaśnił b. rektor UMK.

Prof. Kopcewicz był rektorem Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w latach 1982-84, 1987-90 oraz 1999-2005, prorektorem w roku 1981, a w latach 1996-99 i 2005-08 dziekanem wydziału biologii.

Zdaniem prokuratury IPN do rejestracji prof. Jana Kopcewicza jako TW miało dość w okresie, gdy zajmował już stanowisko rektora w 1982 r. Nadano mu pseudonim "Leszek". Wcześniej naukowiec miał być od 1978 roku kandydatem na TW, a od 1979 r. kontaktem operacyjnym o pseudonimie "Biolog".

"Zebrane dotychczas w toku postępowania lustracyjnego dowody pozwoliły w sposób pewny na ustalenie, że Jan Kopcewicz nie tylko zobowiązał się do współpracy z SB w charakterze TW o ps. Leszek, a wcześniej KO +Biolog+, ale i w sposób materialny, świadomy i dobrowolny tę współpracę realizował. Wnoszę o uznanie, że 14 lutego 2008 prof. Kopcewicz złożył niezgodne z prawdą oświadczenie lustracyjne" - podkreśliła w mowie końcowej prokurator Kępińska.

Wskazała, że wcześniejsze zeznania świadków w tym procesie wskazują jednoznacznie na fakt przekazywania przez byłego rektora UMK informacji SB. Kępińska dodała, że Kopcewicz miał świadomość, z kim rozmawia, a jego kontakty z funkcjonariuszami miały tajny charakter. Wskazała ponadto, że nie ma w świetle dotychczasowego orzecznictwa sądów znaczenia fakt, jakie informacje były rektor toruńskiej uczelni przekazywał.

Obrońca prof. Kopcewicza adwokat Jan Kwietnicki jednoznacznie wskazywał, że zebrany materiał dowodowy w żaden sposób nie potwierdza współpracy byłego rektora UMK z SB. Wyjaśnił, że spotkania naukowca z funkcjonariuszami SB wynikały ze sprawowanej przez niego funkcji, nie miały charakteru tajnego, a przekazywane przez niego informacje były powszechnie znane i dostępne.

"Oświadczam, że profesjonalnym celem mojego życia była wyłączenie praca naukowa oraz działalność organizacyjna dla uczelni. Podejrzewanie mnie o jakąś tajemną działalność, bez żadnych dowodów, jest całkowicie dla mnie niezrozumiałe, ale co najważniejsze - całkowicie nieprawdziwe" - mówił w sądzie jeszcze przed ogłoszeniem orzeczenia Kopcewicz. (PAP)

autor: Tomasz Więcławski