W Polsce za mało mówi się na temat dokonujących się w świecie przekształceń. Tymczasem jesteśmy w procesie przesilenia cywilizacyjnego - powiedziała PAP prof. Elżbieta Mączyńska, szefowa PTE. W jej ocenie brakuje regulacji, które umożliwiłyby połączenie nowych rodzajów działalności z tradycyjną gospodarką.

Premier Mateusz Morawiecki wskazał w poniedziałek podczas konferencji Polityki Insight "Ryzyka i Trendy" na ryzyka, które się "zakumulowały wokół nas", a wyznaczają "trendy i kierunki zmian, działań w przyszłości". Mówił w tym kontekście m.in. o trendzie globalizacji, ryzykach związanych z atakami hakerskimi czy czwartej rewolucji przemysłowej będącej "ogromną szansą, która zmieni świat".

"To bardzo ważne, że premier podjął tę tematykę. W Polsce za mało mówi się na temat dokonujących się w świecie przekształceń. Za mało się na ten temat dyskutuje. Tymczasem jesteśmy w procesie przesilenia cywilizacyjnego" - podkreśliła prof. Elżbieta Mączyńska, prezes Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego.

Jak wyjaśniła, znaleźliśmy się w sytuacji, gdy "jedna cywilizacja się kurczy, a druga napiera", albo "jedna musi ustąpić trochę miejsca drugiej". "Ta nowa, to jest właśnie przemysł 4.0" - powiedziała.

Prof. Mączyńska przypomniała, że pierwsza rewolucja przemysłowa to był wiek pary, potem nastąpił wiek elektryczności, automatyzacji, następnie komputeryzacji. "A czwarta rewolucja to m.in. jest internet rzeczy. Czyli to, co nie do końca rozumiemy" - wskazała.

Jako przykład podała nowe rodzaje działalności, jeszcze kilka lat temu nieznane. "Np. największa firma taksówkowa na świecie, która nie ma na własność ani jednej taksówki - czyli Uber, największa firma obrotu detalicznego - Alibaba, która nie ma w ogóle zapasów towarów, czy największa sieć medialna - Facebook, który niczego nie tworzy jako medium" – powiedziała.

Według ekonomistki, owe nietypowe rodzaje działalności świadczą o tym, że świat się wirtualizuje i wizualizuje. "Np. Mieszkaniec Afryki może poprzez internet dowiedzieć się, jak się żyje w Europie i zdecydować się tu zamieszkać. Stąd się biorą ruchy emigracji. To jest naturalne, bo mieszkańcy krajów biednych chcą polepszyć sobie życie" - wskazała. Dodała, że przy wysoce asymetrycznym, nierównym rozłożeniu bogactwa, o czym mówił w poniedziałek premier Morawiecki, te "napory imigracyjne" mogą się nasilać.

Jak wyjaśniła prof. Mączyńska, ten "niebezpiecznie asymetryczny podział bogactwa światowego" sprawia, że popyt nie nadąża za podażą; nie ma należytej wielkości zapotrzebowania w stosunku do coraz łatwiej osiągalnej produkcji. "Technologie cyfrowe, udoskonalenia, robotyzacja sprawiają, że praca ludzka ma coraz mniejsze znaczenie. Roboty przejmują wiele czynności i w związku z tym można coraz taniej produkować coraz więcej różnych rzeczy. Tworzy się społeczeństwo - jak to określił Jeremy Rifkin - zerowych kosztów krańcowych" - powiedziała. Dodała, że coraz więcej rzeczy będzie za darmo. "Dlatego Rifkin mówi o zmierzchu kapitalizmu" - wskazała prof. Mączyńska.

Wszystko to wskazuje - jak podkreśliła ekonomistka - że potrzebna jest pogłębiona refleksja na temat modelu kapitalizmu. "Jaki to ma być model w warunkach 4. rewolucji przemysłowej? W warunkach, kiedy znaczna część zawodów zniknie, cywilizowane państwa powinny mieć program zagospodarowania potencjału ludzi, którzy powinni być przekwalifikowani, gdy stracą pracę" - oceniła.

W opinii ekonomistki, powinien zatem powstać program kształtowania rynku pracy. "Powinna być odpowiedź na pytanie, czy ludzie nadal mają pracować 40 godzin na tydzień, czy mają się dzielić pracą, jeżeli jej zabraknie" - wyjaśniła.

Prof. Mączyńska zwróciła jednocześnie uwagę, że na razie "zachłystujemy się" niskim poziomem bezrobocia. "Ale jest to radość, uśmiech półgębkiem, bo przy rzeczywiście niskim bezrobociu, które na koniec grudnia 2017 r. wyniosło w naszym kraju 6,6 proc., mamy równocześnie niski poziom zatrudnienia" - zaznaczyła. Wyjaśniła, że relacja osób, które pracują do tych, które są w wieku produkcyjnym, np. w Szwecji sięga 89 proc., a w Polsce nie przekracza 70 proc. "To oznacza ogromne rezerwy pracy. Gdyby ci ludzie chcieli pracować, okazałoby się, że problem bezrobocia nie został rozwiązany. A drugim czynnikiem, które bezrobocie u nas obniża, jest emigracja" - zaznaczyła.

W opinii ekonomistki, poważnego przemyślenia wymaga więc model rynku pracy, który obecnie cechuje dychotomia. "Według statystyk Polacy należą do czołówki najdłużej pracujących narodów, a jednocześnie cechuje nas niska produktywność" - przypomniała. Dodała, że wiąże się to m.in., z tym, że Polskę cechuje bardzo wysoki wskaźnik kosztów transakcyjnych, czyli tych, których mogłoby nie być, gdybyśmy dysponowali rozwiniętą infrastrukturą towarzyszącą pracy - gdybyśmy nie tracili czasu na niepotrzebne czynności. "Mamy ogromne rezerwy do wykorzystania, ale też ogromne zaległości w poziomie cyfryzacji i to wszystko wymaga głębokiej refleksji i analiz".

Odnosząc się do zagrożeń globalnych prof. Mączyńska podkreśliła, że "świat popękał", na co wskazywano w Davos. "Mamy jednocześnie kryzys układu globalnego - czyli to, że USA miały do niedawna wiodącą pozycję, a teraz już Azja, Chiny zyskują na potencjale. Ale też kryzys samej globalizacji - czego dowodem jest np. to, że amerykański prezydent Donald Trump ogłasza, że wprowadzi nawet 50-proc. cła" - wskazała. Kolejny kryzys, jak podkreśliła, jest związany z załamaniem się doktryny neoliberalnej. "Kryzys 2008 roku pokazał, że wolny rynek nie rozwiąże wszystkich problemów i nie +zdmuchnie+ wszystkich baniek. Zaś ludzie nie są +homo economicusami+, zawsze myślącymi racjonalnie" - przypomniała.

Mączyńska wskazała też na kryzys elit globalnych. "Brakuje przywództwa, czyli myślenia długookresowego, strategicznego. Jest natomiast menedżeryzm - ustawienie na krótkie wskaźniki" - podkreśliła. A także kryzys zadłużenia światowego. "Zarówno nierówności społeczne, jak i zadłużenie świata to mogą być bomby z opóźnionym zapłonem - jeżeli ich w porę nie odbezpieczymy" - powiedziała.

Według prof. Mączyńskiej następnym kryzysem może być kryzys związany z nowymi technologiami. "Nie bardzo wiemy, jak wyglądałby świat, gdyby przestały działać cyfrowe technologie, gdyby zniknęły dane w chmurze. W tym sensie niektórzy ekonomiści przestrzegają, że jeśli się do tego nie przygotujemy, to może być to groźne dla świata i ludzi" - powiedziała.

Zdaniem ekonomistki problem polega na tym, że przy "przesileniu cywilizacyjnym" stosujemy narzędzia, do których przywykliśmy. "To jest błąd ekstrapolacji. Myślimy, że da się rozwiązać te sprawy tak, jak się rozwiązywało w przeszłości. To się nazywa efektem blokady (lock in effect). Np. z Uberem chcemy walczyć, stosując zakazy. A przecież to jest nowe, przed którym nie można się obronić. Bo jak zakaże się w jednej formie, to natychmiast odrodzi się w innej" - wskazała.

W ocenie prof. Mączyńskiej nie mamy regulacji, które umożliwiłyby umiejętne połączenie nowych rodzajów działalności z tradycyjną gospodarką. "Chodzi o pogodzenie nowego ze starym. A na razie mamy rozwiązania bardzo problematyczne, albo nie mamy ich wcale. Mamy do czynienia z neoluddyzmem - zakazać Ubera. Luddyści po rewolucji przemysłowej niszczyli maszyny licząc na to, że manufakturowy system nie umrze, a fabryczny nie zwycięży. Tak się nie stało, bo postępu nie da się zatrzymać.

Ekonomistka podkreśliła, że mnóstwo współczesnych wyzwań wiąże się z koniecznością refleksji nad innym modelem kapitalizmu. "Nikt nie wie jakim, ale zwraca się uwagę na +popękanie świata+. Nie tylko związane z tym, że bogactwo znajduje się w rękach nielicznych, ale również z siłą w rękach ponadnarodowych korporacji. Już są pisane analizy prawne i ekonomiczne, które pokazują, że niezbędne będzie inne spojrzenie na wielkie molochy, bo one mogą niebezpiecznie potrząsnąć światem na swój sposób, który niekoniecznie będzie odpowiadał ludzkości" - zaznaczyła.

Jak podkreśliła, jeżeli nie będziemy identyfikować tych zagrożeń, to się przed nimi nie obronimy. "To będą +czarne łabędzie+ - czyli coś, o czym myślimy, że tego nie ma. Otóż trzeba wiedzieć, że te czarne łabędzie już są i trzeba się przygotować na stawienie im czoła" - podkreśliła.

Jak zaznaczyła, świat przynajmniej już o tym mówi. "A Polska nie jest odizolowaną wyspą. Wobec tego wszystkie zagrożenia, jakie pojawiają się w świecie, na zasadzie efektu zarażania wcześniej czy później do nas dotrą. Dlatego różne kraje, np. skandynawskie zaczynają już np. prowadzić debaty nad rynkiem pracy, nad koncepcją bezwarunkowego dochodu podstawowego. Wiedzą, że nadejdą ciężkie czasy dla zatrudnionych i dla rynku pracy", trzeba być na to odpowiednio przygotowanym - podkreśliła. (PAP)

autor: Magdalena Jarco

edytor: Dorota Skrobisz