Po sporze o IPN Polskę czeka jeszcze jeden sprawdzian trwałości naszych relacji z Izraelem. Może być trudniejszy niż obecny. Zdaniem Ministerstwa Sprawiedliwości, odpowiedzialnego za projekt przepisów nowelizacji ustawy o IPN, w ostrym stanowisku Izraela może chodzić przede wszystkim o zablokowanie dużej ustawy reprywatyzacyjnej. Z analizy DGP wynika, że sprawa jest zero-jedynkowa. Nie ma pola do kompromisu.
– Przyjmuję od roku przedstawicieli ambasady Izraela, którzy protestują przeciwko ustawie reprywatyzacyjnej – przyznaje wiceminister sprawiedliwości Patryk Jaki. Jeszcze mocniejszy nacisk wywierają amerykańscy Żydzi. – Chyba tęsknicie za reżimem komunistów. Zapłacicie nam za ustawę reprywatyzacyjną – stwierdzili w połowie listopada 2017 r. w wywiadzie dla DGP amerykańscy pełnomocnicy żydowskich rodów. Kathryn Lee Boyd, partner w kancelarii McKool Smith, uważa, że przyjęcie przepisów w proponowanym brzmieniu będzie dyskryminacją m.in. Żydów ocalonych z Holokaustu.
Chodzi o to, że ustawa reprywatyzacyjna doprowadzi do wygaszenia roszczeń o zwrot nieruchomości znacjonalizowanych po wojnie. W zamian za to uprawnieni uzyskają prawo do rekompensaty wynoszącej od 20 do 25 proc. wartości nieruchomości (według stanu nieruchomości na dzień nacjonalizacji i cen obecnych). Tyle że prawo do rekompensaty będzie przysługiwać tylko Polakom i to pod warunkiem, że w chwili nacjonalizacji odebrany grunt też należał do obywatela polskiego.
W praktyce oznacza to, że wiele rodów żydowskich, które liczyły na uzyskanie w Polsce wielomiliardowych odszkodowań, zostanie z niczym. Stanie się tak m.in. w przypadkach, gdy nieruchomość należała do polskiego Żyda, którego dzieci lub wnuki wyemigrowały na Zachód i straciły związki z Polską. Nie podoba się to rzecz jasna administracji izraelskiej i amerykańskiej. Ambasador USA w Polsce Paul W. Jones w swym piśmie wskazał, że „ustawa powinna być otwarta i traktować równoprawnie wszystkie osoby występujące z roszczeniem, niezależnie od ich narodowości”.
Ale zastrzeżenia pojawiają się też wśród polskich urzędników. Ministerstwo Spraw Zagranicznych w opinii do projektu ustawy wskazało, że „uznanie posiadania obywatelstwa polskiego w dniu wejścia w życie ustawy i w dniu złożenia wniosku jako jedynej przesłanki pozwalającej na stwierdzenie więzi z Polską jest zbyt restrykcyjne”. Rada Legislacyjna przy premierze z kolei dodała, że „wątpliwości z punktu widzenia zgodności z prawem międzynarodowym budzi kluczowa konstrukcja ustawy – wygaśnięcie w momencie wejścia w życie ustawy wszelkich praw lub roszczeń przysługujących z tytułu przejęcia nieruchomości przez państwo po II wojnie światowej (...). Przyjęcie takiej regulacji wymaga bardzo szczegółowego uzasadnienia”.
W obliczu ochłodzenia relacji polsko-izraelskich powstaje pytanie, czy w projekcie ustawy reprywatyzacyjnej – który nie został jeszcze nawet przyjęty przez rząd – nie można by zrezygnować z przesłanki narodowościowej. Odpowiedź wydaje się jednak prosta: nie można. Pierwszy powód to – jak słyszymy w resorcie sprawiedliwości – względy słusznościowe. – Reprywatyzacja i problemy z nią związane to pośrednio pokłosie zniszczenia Warszawy. Dokonali tego Niemcy. Jeśli więc Amerykanie i Żydzi czegoś chcą od Polski, może należałoby ich odesłać do Berlina? – mówi nam jeden z wysoko postawionych urzędników w MS.

Trwa ładowanie wpisu

W podobnym tonie zresztą wypowiadał się w wywiadzie dla DGP wiceminister Patryk Jaki. – Z państwami, których obywatele mieli majątek w przedwojennej Polsce, w większości zostały zawarte układy indemnizacyjne. Czyli Polska już spłaciła swój dług wynikający z wywłaszczenia. Nie widzę powodu, dla którego jako społeczeństwo mielibyśmy płacić raz jeszcze. Przypominam, że te problemy mamy dlatego, że Polska została napadnięta przez Niemcy w 1939 r. I każdy coś podczas II wojny światowej stracił – przekonywał wiceszef resortu sprawiedliwości.
Z praktycznego punktu widzenia ważniejszy jest jednak drugi powód. Otwarcie drogi do rekompensat dla Żydów i Amerykanów to kilkukrotne zwiększenie kosztów nowych przepisów. Resort obliczył, że na rekompensaty zostanie wydanych 15–20 mld zł. Gdyby nie ograniczenia, w tym narodowościowe, byłoby to zapewne ok. 200 mld zł, choć portal wPolityce.pl pisze nawet o 800 mld zł. Są więc dwie możliwości: albo duża ustawa reprywatyzacyjna wejdzie w życie przy protestach Izraela, albo po raz kolejny nie zostanie uchwalona. Na przestrzeni ostatnich 28 lat było już przecież ponad 20 projektów. Ambasador Izraela Anna Azari zapewniała w rozmowie z Wp.pl, że wątpliwości związane z ustawą reprywatyzacyjną nie mają nic wspólnego z konfliktem o ustawę o IPN.