Kwestia odpowiedzialności i winy za mordowanie Żydów podczas II wojny światowej powraca także nad Sekwaną.
Światowe media w tym tygodniu żyją polską nowelizacją ustawy o IPN, będącą przyczyną dyplomatycznego kryzysu na linii Polska – Izrael. Temat podejmują też dzienniki francuskie. Zarówno prawicowy „Le Figaro”, jak i centrolewicowy „Le Monde” czy lewicowa „Libération” wyrażają zaskoczenie zmianą prawa w Polsce i potrzebą obrony dobrego imienia Polaków.
Wyrażenia „Polish death camps” użyte m.in. przez Baracka Obamę czy „camps de mort polonais”, rzadko używane przez media we Francji, francuscy dziennikarze uważają za skrót „bardziej geograficzny niż ideologiczny”, który jednak rani „nacjonalistyczną polską prawicę, tworzącą narodową narrację, w której Polacy odgrywają wyłącznie rolę bohaterów lub męczenników II wojny światowej” – pisze Guillaume Gendron, korespondent „Libération” w Tel Awiwie.
Z reportażu przygotowanego dla telewizji France 2 na temat nowelizacji ustawy o IPN wynika, że „Polska chce pisać swoją historię na nowo”, a ustawa „zaprzecza udziałowi części Polaków w eksterminacji Żydów”. Ambasador Polski w Paryżu Tomasz Młynarski zaprotestował, wysyłając list do redakcji i pisząc, że „Polska, podobnie jak wszystkie inne kraje, ma obowiązek walczyć z manipulacją historyczną, zapominaniem winy lub przekładaniem jej na innych, ponieważ zachowując prawdę i przekazując wiedzę o przeszłości, składamy hołd ofiarom Holokaustu”.
Zainteresowanie we Francji kwestią współodpowiedzialności za Zagładę jest wciąż żywe także z uwagi na historię tego kraju. Współodpowiedzialność zarzuca Polakom m.in. Naftali Bennett, izraelski minister edukacji, proponując lekcje na temat zaangażowania narodów europejskich w Szoah. Propozycja Bennetta stawia jednak znak równości między walczącymi z Niemcami i znajdujący się pod nazistowską okupacją Polakami a m.in. Francuzami z kolaborującego rządu Vichy marszałka Philippe’a Pétaina i Pierre’a Lavala, na którym po wojnie wykonano karę śmierci. Urzędnicy Vichy prowadzili antyżydowską kampanię, wprowadzając restrykcyjne ustawy antysemickie, ograniczające możliwości zatrudnienia Żydów i ich aktywność społeczną oraz wstęp do miejsc publicznych. A w końcu także organizując łapanki i wywózki do obozów koncentracyjnych na terenie Europy Środkowej.
– Urzędnicy Vichy byli bardziej gorliwi niż Niemcy, proponując obniżenie wieku wyłapywanych Żydów poniżej 16 lat. W efekcie zabierano matkom nawet dzieci półtoraroczne – wyjaśnia w rozmowie z DGP Serge Klarsfeld. To adwokat, który poświęcił życie na ściganie ukrywających się zbrodniarzy nazistowskich oraz dokumentowanie słynnej obławy Vel’ d’Hiv (nazwa pochodzi od Vélodrome d’Hiver, paryskiego toru kolarskiego, gdzie przetrzymywano aresztowanych Żydów). Wraz z żoną Beate, Klarsfeld doprowadził do skazania Aloisa Brunnera, Klausa Barbiego (znanego jako „Rzeźnik z Lyonu”), René Bousqueta, Jeana Leguay’a czy Maurice’a Papona.
Kwestia kolaboracji francuskiego rządu Vichy z nazistami oraz wywózek około 13 tys. Żydów (w tym ponad 4 tys. dzieci brutalnie zabranych rodzicom), dokonywanych przez około 7 tys. francuskich funkcjonariuszy, wciąż budzi nad Sekwaną wiele emocji. Podczas zeszłorocznych wyborów prezydenckich i parlamentarnych był to jeden z tematów kampanii. Liderka Frontu Narodowego Marine Le Pen podkreślała wówczas, że Vichy to nie Francja, zatem Francuzi nie ponoszą odpowiedzialności za wywózki Żydów z terenów Francji, w tym obławy Vel’ d’Hiv w Paryżu, „jednej z najczarniejszych kart współczesnej historii Francji”, jak określił tę zbrodnię prezydent Emmanuel Macron podczas obchodów jej 75. rocznicy w lipcu zeszłego roku.
– To była Francja – mówił wówczas francuski prezydent, stojąc obok Binjamina Netanjahu, który pierwszy raz uczestniczył w tych obchodach. Premier Izraela został jednak skrytykowany za przyjęcie zaproszenia od francuskiego prezydenta przez radykalne środowiska żydowskie, określające rocznicę jako „świętowanie ludobójstwa”. Zdaniem Serge’a Klarsfelda obchody rocznicowe były ważnym wydarzeniem w relacjach francusko-izraelskich, a sam prezydent Macron zdecydowanie angażuje się w poprawę relacji francusko-izraelskich. Klarsfeld popiera również Polskę w walce z określeniami „polskie obozy koncentracyjne”. On sam zawsze używa określenia „niemiecki nazistowski obóz koncentracyjny Auschwitz-Birkenau”.
Państwo francuskie przyjęło odpowiedzialność za deportacje Żydów dopiero w 1995 r., gdy prezydent Jacques Chirac przyznał się do niej publicznie. – Jednak do dziś są środowiska, które nie akceptują odpowiedzialności Francji, m.in. twarde jądro prawicy – wyjaśnia Klarsfeld. – Oni wciąż uważają, że mamy do czynienia z żydowskim spiskiem – dodaje. Przed walką Klarsfeldów o pamięć ofiar kolaboracji rządu Vichy z Niemcami we Francji uważano, że Francuzi nie mieli nic wspólnego z „ostatecznym rozwiązaniem”. Pomimo istnienia formalnego państwa Vichy i jego rządu kolaborującego z Niemcami.
Badania na ten temat rozpoczęto dopiero w latach 80. Wielu francuskich polityków, w tym prezydent François Mitterrand i jego otoczenie, było związanych z rządem Vichy. Dziś o Vel’ d’Hiv Francuzi uczą się z podręczników, a na gmachach paryskich szkół widnieją tablice upamiętniające tragedię francuskich obywateli żydowskiego pochodzenia. – Jednak dla wielu z pokolenia rodziców obecnych uczniów prawda wciąż jest trudna i nieoczywista – wyjaśnia w rozmowie z DGP Jean-Yves Camus, politolog z Instytutu Spraw Międzynarodowych i Strategicznych w Paryżu.
– Mimo upływu lat kolaboracja i Holokaust to kwestie polityczne nakładające się na współczesne relacje francusko-izraelskie. Zwłaszcza w kontekście tego, że Francja jest postrzegana jako kraj opowiadający się w bliskowschodnim konflikcie po stronie Palestyny. Widzimy nasilanie się ataków antysemickich we Francji w momentach, kiedy konflikt palestyński przybiera na sile – mówi Jean-Yves Camus. Od czasu ataków terrorystycznych w 2015 r. wszystkie synagogi i centra kultury żydowskiej są tu chronione przez wojsko i policję.
We Francji podkreśla się też niełatwe relacje Unii Europejskiej i Izraela. UE w grudniu jednogłośnie odrzuciła apel Izraela o uznanie Jerozolimy za stolicę tego państwa. Premier Netanjahu jest bardzo niezadowolony z postawy Europy, która od lat mówi o sankcjach handlowych przeciwko Izraelowi jako odpowiedzi na rozbudowę osiedli na Zachodnim Brzegu. W lipcu 2017 r. odbyło się spotkanie premiera Izraela z przedstawicielami grupy wyszehradzkiej. Liczy on, że V4 zablokuje ewentualne sankcje. Podczas szczytu ostro skrytykował Wspólnotę i oskarżył ją o nadmiernie skoncentrowanie na konflikcie izraelsko-palestyńskim. I zasugerował, że państwa V4 powinny działać na rzecz zmiany tej polityki.
Sprawa nowelizacji ustawy o IPN staje się zatem również elementem rozgrywek izraelskich polityków. Krytykujący ją Netanjahu ściera się ze swoimi politycznymi przeciwnikami, m.in. Ja’irem Lapidem, liderem partii Jest Przyszłość, który zarzuca Polsce współodpowiedzialność za Holokaust. Netanjahu zdymisjonował Lapida w 2015 r. za „spiskowanie”. Dziś Lapid ściga się z premierem w antypolskiej retoryce.