PO uważa, że po reformie sądownictwa PiS represjonuje sędziów, którzy orzekają nie po ich myśli. Platforma chce, aby na posiedzeniu komisji sprawiedliwości szef MS Zbigniew Ziobro przedstawił informację temat represjonowania sędziów, "którzy wydali wyroki niezgodne z interesem PiS".

Posłowie PO odnieśli się na środowej konferencji prasowej m.in. do sytuacji sędziów z Suwałk.

W 2016 r. w Suwałkach doszło do incydentu, podczas którego kilka osób zakłóciło otwarcie wystawy o gen. Andersie. Wśród nich były osoby starsze, a część z nich miała znaczki Komitetu Obrony Demokracji (KOD); doszło do utarczek słownych. Po zbadaniu sprawy suwalska policja wnioskowała o miesiąc ograniczenia wolności i prace społeczne dla pięciorga uczestników zakłóceń. W połowie stycznia ub.r. sędzia sądu rejonowego w Suwałkach Dominik Czeszkiewicz orzekł wyrok uniewinniający.

Zdaniem posłów PO, po tym wyroku sędziowie z Suwałk zaczęli być "represjonowani; stawiani pod oskarżenie w procedurach dyscyplinarnych pod byle pretekstem".

Według posła Krzysztofa Brejzy, wobec sędziego Dominika Czeszkiewicza, który "kierując się niezależnością i duchem niezawisłości od polityków, nie po myśli PiS-u orzekł na korzyść obywateli", "wszczynane jest postępowanie dyscyplinarne pod banalnym pretekstem".

Zdaniem Brejzy pod błahą sprawa szuka się czegokolwiek, "żeby wszcząć postępowanie dyscyplinarne i w tej drodze nałożyć na sędziego karę".

Brejza ocenił, że ta sytuacja pokazuje, że Polska przestaje być krajem praworządnym. Zapowiedział, że PO "na najbliższym posiedzeniu komisji sprawiedliwości zażąda informacji od ministra sprawiedliwości na temat represjonowania sędziów, którzy wydali wyroki niezgodne z interesem PiS".

"Doprowadzimy do zwołania komisji sprawiedliwości; będziemy dążyć do tego, żeby Zbigniew Ziobro wyjaśnił wszystkim posłom i przedstawił opinii publicznej przypadek sędziego Czeszkiewicza i szykany wobec niego stosowane" - oświadczył poseł.

"Druga sprawa postępowania dyscyplinarnego dotyczy drugiego sędziego; jest też informacja od pani prokurator rejonowej w Suwałkach, która również ma być zdymisjonowana za to, że nie chciała uczestniczyć w procesie nagonki na sędziego Czeszkiewicza" - dodał Krzysztof Brejza. Podkreślił, że "nie ma na to zgody, na to ręczne sterowanie polskimi sądami zza konsoli na ulicy Nowogrodzkiej".

Zdaniem posłanki PiS Krystyny Pawłowicz z komisji sprawiedliwości "Platforma w najprostszych sytuacjach, przy najprostszych procedurach, które wynikają z przepisów prawa, doszukuje się - stosując własną miarę - mechanizmów, które ona stosowała".

"Jeżeli przeciwko jakiemuś sędziemu wszczęte jest postępowanie dyscyplinarne, to odbywa się to publicznie i opinia publiczna będzie mogła sama ocenić postępowanie sędziego" - podkreśliła w rozmowie z PAP posłanka. Jak dodała, "nie można stosować takiej interpretacji jak PO, dlatego, że na tej zasadzie w ogóle instytucja postępowania dyscyplinarnego przeciwko sędziemu powinna być przez PO uznana za szykanę. Otóż nie wolno stosować takiej oceny, dlatego, że sędziowie nie są nadzwyczajną kastą" - zaznaczyła Pawłowicz.

"Za naruszenie prawa, naruszenie zasad etyki sędziowskiej, sędziowie podlegają takim samym regułom, jak inne zawody. Każde wszczęcie postępowania, które ma wyjaśnić jakieś naganne, sprzeczne z prawem lub etyką zawodu postępowanie, trzeba byłoby nazwać szykaną" - dodała.

"Nie dajmy się nabrać na te słowa. Platforma nie ma żadnych argumentów, używa największych możliwych słów i tylko szkodzi sędziemu. Bo jeśli okaże się w wyniku postępowania, że rzeczywiście jest winien i będzie to wiarygodne i udokumentowane, to kompromituje się. Sędziowie nie są kastą poza prawem, a sama instytucja postępowania dyscyplinarnego nie jest instytucją szykany, tylko instytucją egzekwowania, przestrzegania zasad i etyki sędziowskiej" - powiedziała Pawłowicz.

Otwarcie wystawy o gen. Andersie w Suwałkach odbyło się 4 marca 2016 r. - ostatniego dnia kampanii wyborczej w wyborach uzupełniających do Senatu w okręgu obejmującym część województwa podlaskiego, gdy kandydatka PiS Anna Maria Anders, która ostatecznie mandat zdobyła, uczestniczyła wtedy w Archiwum Państwowym w Suwałkach w otwarciu wystawy "Armia Skazańców" poświęconej jej ojcu - gen. Władysławowi Andersowi. Grupa osób, które zakłóciły otwarcie wystawy, protestowała przeciwko prowadzeniu kampanii wyborczej w takim miejscu. Suwalska policja po zbadaniu sprawy uznała, że w sumie pięć osób naruszyło przepisy kodeksu wykroczeń, mówiące o naruszeniu porządku w miejscu publicznym "krzykiem, hałasem, alarmem lub innym wybrykiem". Grozi za to kara aresztu, ograniczenia wolności lub grzywny.

Sędzia Czeszkiewicz, który w styczniu br. orzekł wyrok uniewinniający, mówił w uzasadnieniu, że kluczowym zarzutem oskarżenia była kwestia zakłócenia porządku publicznego. Przyznał, że doszło do "chwilowego przerwania uroczystości", ale ustalić trzeba było, dlaczego do tego doszło i czy było to w jakikolwiek sposób uzasadnione.

Zdaniem sądu, w swoich argumentach "obie strony po części miały rację". Jak jednak mówił, do zakłócenia otwarcia wystawy doszło, i to z inicjatywy obwinionych, ale nie był to taki czyn, jaki zarzucono im w oparciu o przepisy Kodeksu wykroczeń. Podkreślał też, że polski wymiar sprawiedliwości "nie jest i nie będzie samotną wyspą", a stanowi element europejskiego porządku prawnego. I przywoływał m.in. zapisy Europejskiej Konwencji Praw Człowieka dotyczące swobody wypowiedzi.

W grudniu ub.r. przed Sądem Rejonowym w Suwałkach rozpoczął się ponowny proces trzech obwinionych o zakłócenie wystawy o gen. Władysławie Andersie. Trzej sympatycy KOD już po raz trzeci stanęli przed sądem i nie przyznają się do zarzucanych czynów. Sąd odroczył sprawę do 19 lutego.(PAP)

autor: Dorota Stelmaszczyk