Do 11 wzrosła liczba afgańskich żołnierzy, którzy zginęli w poniedziałkowym ataku na ich posterunek w pobliżu akademii wojskowej w stolicy Afganistanu Kabulu - poinformował resort obrony tego kraju. Wcześniej podawano, że śmierć poniosło pięciu żołnierzy.

Co najmniej 16 wojskowych zostało rannych. Do przeprowadzenia ataku przyznało się Państwo Islamskie (IS).

Uzbrojeni w granatniki przeciwpancerne i broń automatyczną napastnicy zaatakowali tuż przed świtem posterunek wojskowy w pobliżu silnie ufortyfikowanej uczelni. Dwaj napastnicy wysadzili się w powietrze, dwaj kolejni zginęli w walce, a jednego ujęto.

Rzecznik ministerstwa obrony Dawlat Waziri podkreślił, że "atak był wymierzony w pododdział wojskowy strzegący bezpieczeństwa akademii, a nie w samą akademię".

Początkowo przypuszczano, że odpowiedzialność za zamach mogą ponosić talibowie, którzy przyznali się do dwóch niedawnych ataków w Kabulu.

W sobotę w potężnej eksplozji ambulansu wyładowanego materiałami wybuchowymi w dzielnicy zagranicznych ambasad i budynków rządowych zginęły co najmniej 103 osoby, a 235 zostało rannych; był to najkrwawszy akt terroru w afgańskiej stolicy od maja 2017 roku, gdy w eksplozji przy ambasadzie Niemiec życie straciło 150 osób. Z kolei 20 stycznia także w Kabulu doszło do ataku na hotel Intercontinental, w którym zginęło 40 osób, w tym 25 Afgańczyków i 15 cudzoziemców. (PAP)

ndz/ ap/