W Tunezji doszło w niedzielę do kolejnych, w przeważającej mierze spokojnych protestów społecznych przeciw podwyżkom cen i polityce oszczędnościowej rządu. Kraj obchodzi siódmą rocznicę obalenia dyktatora Zin el-Abidina Ben Alego.

Według dpa w niedzielnych protestach uczestniczyło kilka tysięcy osób. Na głównej ulicy Tunisu zgromadziło się około 2 tys. ludzi. Protestujący przybyli też pod siedzibę ministerstwa spraw wewnętrznych.

Jak powiedział szef tunezyjskiej federacji związków zawodowych (UGTT) Nureddin Tabubi, "duża część społeczeństwa nie ufa już rządowi i jego obietnicom".

Prezydent Bedżi Kaid Essebsi, który w ramach obchodów rewolucji udał się w niedzielę do At-Tadamun, czyli dzielnicy stolicy, w której dochodziło w ubiegłym tygodniu do protestów, mówił o potrzebie dalszych reform i bronił kontrowersyjnej ustawy budżetowej, która stała się przyczynkiem do demonstracji.

"Musimy dalej iść naprzód z reformami. Mamy duże bezrobocie, a to przekłada się na klimat społeczny i polityczny, szkodząc inwestycjom" - powiedział w wystąpieniu.

W ramach reform rząd na początku tego roku podwyższył VAT, co doprowadziło do wzrostu cen żywności, paliwa i usług telekomunikacyjnych i wywołało niezadowolenie społeczne. Od 7 stycznia w co najmniej dziesięciu miejscach w kraju doszło do protestów, a niektóre z nich przyniosły zniszczenia i kradzieże. Jedna osoba zginęła, a około 800 zostało zatrzymanych.

W reakcji na demonstracje w sobotę rząd zapowiedział pakiet pomocy społecznej o wartości 170 mln dinarów, który ma oznaczać bezpośrednie wsparcie dla najuboższych rodzin oraz dostęp do bezpłatnej opieki zdrowotnej dla bezrobotnych. Planuje się też ułatwienia w udzielaniu kredytów mieszkaniowych.

Pokojowe obalenie wieloletniego dyktatora Tunezji Zin el-Abidina Ben Alego 14 stycznia 2011 roku stało się inspiracją dla tzw. arabskiej wiosny. Od tego czasu kraj wprowadził daleko idące demokratyczne reformy, zmaga się jednak z poważnymi problemami gospodarczymi. Tunis polega na kredytach od Międzynarodowego Funduszu Walutowego, który wymaga w zamian oszczędności po stronie budżetowej.

Tunezja jest postrzegana na Zachodzie jako jedyny kraj Bliskiego Wschodu i Maghrebu, w którym arabska wiosna odniosła sukces. Jednak od obalenia Ben Alego kraj miał dziewięć rządów i żadnemu z nich nie udało się wyeliminować głęboko zakorzenionych problemów gospodarczych.

W opublikowanym kilka dni temu raporcie Międzynarodowa Grupa Kryzysowa (ICG) ostrzegła, że w siódmą rocznicę rewolucji Tunezji grozi polaryzacja na scenie politycznej i nostalgia za rządami silnej ręki. Według think tanku ażeby nie zaprzepaścić zdobyczy transformacji, koalicja rządząca powinna kontynuować obiecane reformy, w tym stworzyć trybunał konstytucyjny, i zwołać długo oczekiwane wybory samorządowe. Wybory na szczeblu lokalnym powinny odbyć się w 2018 roku, a prezydenckie w 2019 roku. (PAP)