Antoni Macierewicz jako szef podkomisji smoleńskiej to bardzo dobry ruch nowego szefa MON; Macierewicz na pewno dołoży wszelkich starań, by doprowadzić do zakończenia pracy tej podkomisji - ocenił poseł PiS Wojciech Skurkiewicz. Wiceszef PO Tomasz Siemoniak nazwał tę nominację "ponurym żartem".

W czwartek resort obrony poinformował, że szef MON Mariusz Błaszczak powołał b. szefa tego resortu Antoniego Macierewicza na stanowisko przewodniczącego podkomisji do ponownego zbadania katastrofy w Smoleńsku.

Poseł PiS Wojciech Skurkiewicz pytany przez dziennikarzy, czy to dobry wybór jednoznacznie stwierdził, że tak. Jak mówił, dotychczasowe prace tej podkomisji, jak i samo jej powstanie, to właśnie zasługa Macierewicza.

- To bardzo dobry ruch ministra Błaszczaka by Macierewicz kontynuował swoje dzieło. Na pewno dołoży wszelkich możliwych działań, starań i wiedzy, aby doprowadzić do zakończenia pracy tej podkomisji - powiedział.

Jak dodał, choć czekamy na raport techniczny podkomisji, który ma być gotowy do kwietnia tego roku, to nie spodziewa się, by był to raport pełny. - Mamy pewne ustalenia tej podkomisji, ale przypomnę, że wciąż wrak pozostaje poza granicami naszego kraju, a na pewno do pełnego wyjaśnienia katastrofy smoleńskiej niezbędna będzie obecność wraku tupolewa w Polsce. Dlatego prace podkomisji zapewne jeszcze trochę potrwają - ocenił polityk PiS.

Siemoniak: Chodzi o samochód służbowy i gabinet

Odmiennego zdania był wiceszef Platformy Obywatelskiej Tomasz Siemoniak, który powiedział dziennikarzom, że w decyzji ministra Błaszczaka widzi "tylko i wyłącznie chęć zapewnienia b. ministrowi Macierewiczowi samochodu służbowego oraz gabinetu i takiego funkcjonowania, jakie miał do tej pory". - Zdumiewająca decyzja pokazująca, że mamy do czynienia z dużym chaosem w obozie władzy. Nie powinno tak być, że odchodzący ministrowie obejmują takie funkcje - dodał.

Siemoniak zwrócił jednocześnie uwagę, że jeszcze w środę część mediów donosiła, że Macierewicz miałby zastąpić Marka Kuchcińskiego w fotelu marszałka Sejmu, a dziś staje na czele podkomisji smoleńskiej. 0 To wygląda jak jakiś ponury żart - mówił polityk PO.

- Były minister obrony staje się podwładnym nowego szefa MON i ma firmować coś, co już wiele miesięcy temu stało się kompromitacją. Wiadomo, że ta podkomisja, którą sam stworzył, składająca się z amatorów, którzy nie znają się na katastrofach lotniczych, do niczego nie doszła - dodał.

Ponadto - jak mówił Siemoniak - Macierewicz znajdzie się w podkomisji jako polityk, który "wygłosił tyle fantastycznych teorii i tez na temat katastrofy smoleńskiej, że cokolwiek tam powie, zrobi, nie będzie miało jakiejkolwiek wiarygodności".

We wtorek Błaszczak, dotychczasowy szef MSWiA, zastąpił Macierewicza na stanowisku ministra obrony w rządzie Mateusza Morawieckiego.

Podkomisję smoleńską powołał w 2016 r. Macierewicz. 10 kwietnia ub. r. podkomisja przedstawiła swoje konkluzje z ponownego badania katastrofy; według podkomisji samolot został rozerwany eksplozjami w kadłubie, centropłacie i skrzydłach, a destrukcja lewego skrzydła rozpoczęła się jeszcze przed przelotem nad brzozą.

We wtorek podkomisja za jedną z kluczowych konkluzji raportu technicznego uznała stwierdzenie, że lewe skrzydło samolotu zostało zniszczone w wyniku eksplozji wewnętrznej, eksplozja miała kilka źródeł w skrzydle, centropłacie i na slocie, a "brzoza nie miała wpływu na pierwotne zniszczenie skrzydła".

Krótko po ubiegłorocznej prezentacji z funkcji przewodniczącego podkomisji zrezygnował Wacław Berczyński; p.o. przewodniczącym został jego dotychczasowy zastępca Kazimierz Nowaczyk.

Macierewicz, jeszcze jako szef MON, wyrażał przekonanie, że raport techniczny z ustaleń podkomisji będzie gotowy w kwietniu 2018 r., w ósmą rocznicę katastrofy.

10 kwietnia 2010 r. w Smoleńsku w katastrofie samolotu Tu-154 wiozącego delegację na obchody katyńskie zginęło 96 osób, wśród nich prezydent Lech Kaczyński i najwyżsi dowódcy.

W latach 2010-11 katastrofę smoleńską zbadała Komisja Badania Wypadków Lotniczych, której przewodniczył ówczesny szef MSWiA Jerzy Miller. W opublikowanym w lipcu 2011 r. raporcie komisja Millera stwierdziła, że przyczyną katastrofy było zejście poniżej minimalnej wysokości zniżania, a w konsekwencji zderzenie samolotu z drzewami, prowadzące do stopniowego niszczenia konstrukcji maszyny. Komisja wskazała też na nieprawidłową pracę rosyjskich kontrolerów. Podkreślała, że ani rejestratory dźwięku, ani parametrów lotu nie potwierdzają tezy o wybuchu na pokładzie samolotu.

Zdaniem Macierewicza instytucje państwowe, które wcześniej badały katastrofę smoleńską, nie dopełniły podstawowych obowiązków, a decyzje w tej sprawie miały charakter polityczny.