Łącznie około 600 osób aresztowano podczas trzech nocy antyrządowych protestów i zamieszek w Tunezji - poinformowało w czwartek MSW w Tunisie. W niektórych miastach tego północnoafrykańskiego kraju rozmieszczono wojsko.

"330 osób odpowiedzialnych za akty sabotażu oraz rabunek aresztowano zeszłej nocy" - powiedział rzecznik resortu spraw wewnętrznych Chelifa Szibani. Zgodnie z danymi MSW od poniedziałku zatrzymano ok. 600 osób. Wobec demonstrujących przeciwko rządowej polityce oszczędności oraz wysokiemu bezrobociu policja użyła gazu łzawiącego - informuje BBC.

W miejscowości Tala w pobliżu granicy z Algierią rozmieszczono wojsko, po tym jak demonstrujący spalili budynek sił bezpieczeństwa zmuszając policję do wycofania się - podał Reuters, powołując się na świadka. Dodatkowych żołnierzy wysłano również m.in. do popularnej wśród turystów Susy na śródziemnomorskim wybrzeżu oraz miejscowości Teburba 30 km na zachód od stołecznego Tunisu.

Według tunezyjskiego ministerstwa obrony zadaniem armii jest ochrona budynów rządowych, banków, urzędów pocztowych.

"Podwyższając podatki rząd uderza w biednych oraz klasę średnią; ignoruje z kolei tych, którzy unikają płacenia podatków" - powiedziała brytyjskiemu dziennikowi "Guardian" jedna z protestujących. Na piątek demonstranci wzywają do masowych antyrządowych manifestacji.

Premier Tunezji Jusef Szahid oskarżył w środę opozycję o "podsycanie sprzeciwu przez wzywanie do kolejnych protestów". Potępił "akty wandalizmu" popełnione przez demonstrantów i uznał, że próbują oni "osłabić państwo". We wtorek premier oświadczył z kolei, że "sytuacja jest wyjątkowa, bo kraj przeżywa problemy, ale rok 2018 będzie ostatnim trudnym rokiem dla Tunezyjczyków".

Trwające w Tunezji protesty są kontynuacją pokojowych, niewielkich zgromadzeń, które od początku stycznia organizowane są w całym kraju przeciwko wprowadzonej przez władze podwyżce cen, bezrobociu, inflacji i środkom oszczędnościowym.

1 stycznia w Tunezji, gdzie od jaśminowej rewolucji w grudniu 2010 roku rozpoczęła się arabska wiosna, podniesiono ceny oleju napędowego i niektórych produktów, a także podatki od samochodów, połączeń telefonicznych, internetu czy zakwaterowania hotelowego. Jest to część środków oszczędnościowych uzgodnionych z zagranicznymi wierzycielami.

Tunezja jest postrzegana na Zachodzie jako jedyny kraj Bliskiego Wschodu i Maghrebu, w którym arabska wiosna odniosła sukces. Kraj ten jednak zmaga się z coraz poważniejszymi problemami gospodarczymi.

Tunezyjska gospodarka jest pogrążona w kryzysie od 2011 roku, gdy w wyniku rewolty doszło do zmiany władzy. Sytuacja pogorszyła się w 2015 roku, kiedy dwa zamachy uderzyły w branżę turystyczną, która stanowi 8 proc. PKB kraju. (PAP)