Obywatele Tureckiej Republiki Północnego Cypru, uznawanej jedynie przez Turcję, która odłączyła się od Republiki Cypryjskiej w wyniku wojny w 1974 r., idą w niedzielę do urn wyborczych. Zdaniem części komentatorów będą wybierać między "naprawą systemu a klientelizmem".

Po raz pierwszy od czasu podziału wyspy, kampanie wyborcze partii walczących o 50 miejsc w turecko-cypryjskim parlamencie nie dotyczą rozwiązania problemu cypryjskiego, koncentrując się zamiast tego na wewnętrznych problemach nielegalnego reżimu.

"Ludzie stracili nadzieję na rychłe zjednoczenie wyspy, dlatego nikt w tych wyborach o tym nawet nie wspomina" – mówi PAP Ahmet Sozen, profesor stosunków międzynarodowych ze Wschodnio-Śródziemnomorskiego Uniwersytetu w Famaguście. "Politycy obiecują za to polepszenie jakości życia w TRPC. Po raz pierwszy w wystąpieniach niektórych z nich słyszymy takie wyrażenia jak dobre sprawowanie rządów, przejrzystość systemu, czy ponoszenie odpowiedzialności za swoje akcje" - dodaje.

Do walki w wyborach stanęło osiem partii, reprezentujących wszelkie możliwe orientacje polityczne, począwszy od lewicowych a skończywszy na skrajnej nacjonalistycznej prawicy.

Według Sozena, te bardziej postępowe, jak lewicowa Turecka Partia Ludowa (CTP), nowopowstała Partia Ludowa (HP) oraz postępowa Społeczna Partia Demokratyczna (TDP) mają w planach walkę z korupcją i klientelizmem wszechobecnymi w TRPC, podczas gdy te bardziej konserwatywne jak Partia Narodowej Jedności (UBP) czy Partia Demokratyczna (DP), obecnie wchodzące w skład rządzącej koalicji, chcą za wszelką cenę utrzymać status quo.

Według przedwyborczych sondaży, w wyborach zwycięży konserwatywna, nacjonalistyczna UBP, a na drugim miejscu ma się znaleźć lewicowa CTP. Analitycy są jednak zgodni, że UBP nie uzyska wystarczającej ilości głosów, aby utworzyć samodzielnie rząd. Uważają także, że partia ta może mieć problemy ze znalezieniem koalicyjnego partnera, ponieważ tradycyjnie sprzyjającej jej DP prawdopodobnie nie uda się tym razem wejść do parlamentu, a większość innych partii wykluczyła możliwość zawarcia z nią przymierza.

"Tak naprawdę UBP ma tylko dwie możliwości, a i te będą zależały od końcowego rezultatu wyborów. Jej partnerem w koalicji może być tylko albo DP albo TDP. A jeśli takiej koalicji nie uda się im utworzyć, to będziemy mieli inną, składającą się najpewniej z CTP, HP i TDP" – mówi Sozen.

Lokalne media donosiły w ostatnich tygodniach m.in. o dużych kwotach pieniędzy, w zagranicznej walucie - pisano o milionie dolarów, na koncie bankowym odchodzącego premiera i lidera UBP Huseyina Ozgurguna; podawały też informacje, że inny znany polityk z tej samej partii, Tahsin Ertugruloglu, pełniący funkcję ministra spraw zagranicznych miał "przypominać" osobom, które w ostatnich latach otrzymały turecko-cypryjskie obywatelstwo, że w wyborach powinny okazać mu za to wdzięczność.

Polityczni komentatorzy uważają jednak, że pomimo braku odpowiedzi premiera na liczne apele ze strony opozycji o wyjaśnienie sprawy pieniędzy, większość wyborców UBP będzie w dalszym ciągu na partię głosować.

"Ten skandal będzie kosztować UBP niewiele" – mówi PAP Sertac Sonan z Cypryjskiego Międzynarodowego Uniwersytetu w północnej Nikozji i dodaje, że UBP przyjęła bardzo skuteczną taktykę ograniczenia szkód.

"Po pierwsze, milczenie Ozgurguna, który po prostu przestał odpowiadać na jakiekolwiek pytania, po drugie subtelna wiadomość, jaka została przesłana do szeregowych członków partii, że to sprawa wewnątrzpartyjna, która zostanie wkrótce rozwiązana, po trzecie niestety, fakt, że taki już jest charakter tej partii i, że większości jej popleczników po prostu nie obchodzi skąd wziął się milion Ozgurguna" - dodał.

Jeszcze inaczej sytuację tłumaczy Mete Hatay, analityk miejscowego biura Instytutu Badań nad Pokojem w Oslo (PRIO).

"Na Północnym Cyprze, panuje układ nieformalnych zależności ekonomiczno-politycznych, w ramach których wpływowy polityk roztacza opiekę nad osobą lub grupą w zamian za poparcie. Dystrybucja stanowisk w administracji państwowej, wydawanie zezwoleń na nowe biznesy, budowa hoteli, czy nawet domów, wszystko się na tym opiera. To jest plaga dla naszego społeczeństwa, ponieważ nikt nie ma powodu, aby wierzyć, że istnieją jakieś zasady postępowania, czy sprawiedliwość społeczna" – podkreślił.

Według niego w takim systemie "usiłuje funkcjonować" większość obywateli, pielęgnując swoje związki z politykami. "Nie mają powodu, by wierzyć, że jakakolwiek polityczna rewolucja poprawi ich byt. Wręcz przeciwnie, ludzie obawiają się, że zmiana systemu może wpłynąć na ich poziom życia" - dodaje.

I wyjaśnia: "jeśli wybudowałeś swój dom w oparciu o nielegalnie uzyskane zezwolenie, nie będziesz chciał głosować na polityka, który planuje to kwestionować".

Dlatego - jego zdaniem - choć większości Turków cypryjskich może się podobać program naprawy systemu propagowany przez nowe twarze na politycznej scenie, takie jak przywódca CTP Tufan Erhurman, czy lider HP Kudret Ozersay, w praktyce, wielu z nich w dalszym ciągu zagłosuje na UBP. Jak dodaje, "istnieje nawet możliwość, że mimo wszystko partii uda się zdobyć większość głosów potrzebną do samodzielnego rządzenia".

Jednak Sonan ma inne zdanie i twierdzi, że czasy klientelizmu, nepotyzmu i korupcji w TRPC dobiegają końca.

"Prawda jest taka, że UBP ma coraz mniej do zaoferowania, ponieważ Turcja, która nas utrzymuje, domaga się od turecko-cypryjskiego rządu coraz dokładniejszych informacji na co jej pieniądze są wydawane. To oznacza, że UBP nie może już tworzyć coraz to nowych miejsc pracy. Teraz jej obietnice dotyczą tylko prywatnych tureckich inwestycji. Krótko mówiąc, zamiast konkretnych stanowisk pracy, mówimy o ich perspektywach, a to nie jest to samo" - wyjaśnia.

Według niego przyszłość TRPC będzie zależeć od mniejszych partii - HP i TDP, które walczą o trzecie miejsce, od tego czy DP zdoła wejść do parlamentu, oraz od decyzji dot. przymierzy politycznych, jakie zapadną dzień po wyborach.

Podział Cypru, niewielkiej wyspy położonej we wschodniej części Morza Śródziemnego, 40 kilometrów na południe od Turcji, na legalną zamieszkaną przez Greków cypryjskich Republikę Cypru i nielegalną uznawaną tylko przez Ankarę i zamieszkaną przez Turków cypryjskich Turecką Republikę Północnego Cypru nastąpił w 1974 r., w wyniku interwencji armii tureckiej w odpowiedzi na zamach stanu przeprowadzony przez grecko-cypryjskich nacjonalistów.

Od lat na wyspie, pod egidą ONZ, prowadzone są negocjacje nt. ponownego zjednoczenia. Ostatnie rozmowy zakończyły się fiaskiem w szwajcarskiej miejscowości Crans Montana w lipcu 2017 roku.