Prezydent Andrzej Duda zawsze i wszędzie będzie wspierał polski rząd, polskie władze na arenie międzynarodowej, również w sprawie uruchomienia przez Komisję Europejską art. 7 traktatu UE - powiedział w sobotę prezydencki rzecznik Krzysztof Łapiński.

Komisja Europejska podjęła w środę decyzję o uruchomieniu wobec Polski art. 7 traktatu o UE, czego skutkiem może być nawet nałożenie na Polskę unijnych sankcji. KE dała jednocześnie Warszawie trzy miesiące na wprowadzenie rekomendacji w sprawie praworządności. Wiceszef KE Frans Timmermans, uzasadniając postanowienie Komisji, mówił m.in., że niezależność polskiego wymiaru sprawiedliwości staje pod znakiem zapytania.

Łapiński został zapytany w sobotę w radiowej Trójce, czy w związku z decyzją KE, prezydent pomoże znaleźć rządowi sojuszników przed głosowaniem w Radzie Europejskiej. "Prezydent zawsze i wszędzie będzie wspierał polski rząd, polskie władze na arenie międzynarodowej, w tej sytuacji oczywiście też" - zadeklarował rzecznik prezydenta. Jak dodał, prezydent ma przeświadczenie, iż decyzja Komisji Europejskiej jest "wyrazem hipokryzji" KE.

Przypomniał, że Andrzej Duda, komentując postanowienie KE, przytaczał kilka faktów na potwierdzenie takiej oceny. "Mamy przykład Malty, gdzie ginie dziennikarka, która opisuje afery, które prowadzą do premiera tego kraju i nie ma żadnej reakcji" - zauważył Łapiński.

Wyraził przy tym pogląd, że KE jest "ciałem o bardzo nikłym stopniu demokratycznej legitymizacji". "Jaką dzisiaj demokratyczną legitymację ma Frans Timmermans, członek partii socjalistycznej, socjalista holenderski, którego partia poniosła sromotną klęskę w wyborach w Holandii? Jaką legitymacje demokratyczną ma pani komisarz (Elżbieta) Bieńkowska, której partia też przegrała i kogo dzisiaj pani Bieńkowska reprezentuje?" - pytał rzecznik prezydenta.

Jak dodał, Bieńkowską do Komisji Europejskiej rekomendował rząd PO-PSL. "Więc gdyby ta Komisja miała mieć taką demokratyczną legitymizację, to powinno być tak, że jeśli komisarz jest delegowany przez jakiś rząd i ten rząd potem traci władzę, to jest możliwość jego wymienienia" - zaznaczył Łapiński.

W jego ocenie, komisarze UE mają "naprawdę niewielką styczność z tym, co się dzieje w poszczególnych krajach", a decyzja o uruchomieniu art. 7 wobec Polski jest objawem "pewnej histerii".

Art.7 unijnego traktatu mówi o tym, że na uzasadniony wniosek jednej trzeciej państw członkowskich, Parlamentu Europejskiego lub Komisji Europejskiej, Rada UE może stwierdzić istnienie wyraźnego ryzyka poważnego naruszenia przez kraj członkowski wartości unijnych. Decyzja w tej sprawie, która jest podejmowana przez kraje większością czterech piątych, nie wiąże się jeszcze z sankcjami, ale jest krokiem na drodze do nich. Same sankcje są mało prawdopodobne, bo wymagają jednomyślności, ale już uruchomienie art. 7 jest bezprecedensowym krokiem w historii UE.