Po czwartkowych wyborach w Katalonii ich zwycięzcy, zwolennicy niepodległości regionu, stoją przed trudnym zadaniem: sformować rząd, gdy trzej spośród ich nowo wybranych 66 deputowanych są w więzieniu, piątka jest na emigracji, a 17 ma zarzuty prokuratorskie.

Koalicja separatystyczna mimo sukcesu wyborczego utraciła część miejsc w parlamencie w porównaniu z wynikami uzyskanymi w 2015 roku. Jej wewnętrzne podziały utrudnią stworzenie nowego rządu, a liberalne, przeciwne secesji Katalonii ugrupowanie Ciudadanos (Obywatele) zyskało w wyborach i stało się najsilniejszą partią.

Ciudadanos będą mieli 37 deputowanych w katalońskim parlamencie regionalnym.

Centroprawicowa partia Razem dla Katalonii (Junts Per Catalunya) jest reprezentowana przez 34 deputowanych, a centrolewicowa Republikańska Lewica Katalonii (ERC) - 32 deputowanych. Dla zapewnienia sobie większości w 135-osobowym parlamencie muszą zawrzeć sojusz z małą, skrajnie lewicową ("antysystemową")

Kandydaturą Jedności Ludowej (CUP).

Premier Mariano Rajoy ostrzegł z góry zwolenników niepodległości Katalonii: nowy kataloński rząd, "jakikolwiek by był, będzie poddany rygorom obowiązującego prawa".

Agencja AFP komentuje te słowa jako wyraźną zapowiedź, iż rząd w Madrycie nie zawaha się przed ponownym odwołaniem się do artykułu 155 hiszpańskiej konstytucji, którego użył po raz pierwszy 27 października, aby rozwiązać rząd Katalonii i kataloński parlament, gdyby od nowa chciały ogłosić niepodległość regionu.

Według eksperta z zespołu Grupa Euroazjatycka, Federico Santiego, "należy najprawdopodobniej spodziewać się utworzenia mniejszościowego rządu opowiadającego się za niepodległością". Będzie to długi i trudny proces w związku z tym, że część potencjalnych jego członków jest uwięziona lub przebywa na emigracji.

Europejscy komentatorzy są dość zgodni co do tego, że niezależnie od tego, co się wydarzy w Katalonii w najbliższych tygodniach, wielkim przegranym katalońskich wyborów jest Partia Ludowa Mariano Rajoya: jej obecność w katalońskim parlamencie skurczyła się z dotychczasowych 11 do trzech deputowanych. Jest to, jak sugeruje AFP, nie tylko następstwo ostatnich wydarzeń, ale - być może - sygnał, iż wraz z umacnianiem się partii Ciudadanos następuje w Hiszpanii "redystrybucja" elektoratu prawicowo-liberalnego.

Jeśli do końca marca rząd w Barcelonie nie powstanie, w ciągu dwóch następnych miesięcy trzeba będzie zwołać nowe wybory.