Były rosyjski minister gospodarki Aleksiej Ulukajew, oskarżony o domaganie się 2 mln dolarów łapówki od szefa koncernu Rosnieft Igora Sieczyna, zapewnił w czwartek przed sądem, że jest niewinny i stał się ofiarą "monstrualnej i okrutnej prowokacji".

W poniedziałek w sądzie w Moskwie prokurator zażądał dla niego kary 10 lat kolonii karnej o zaostrzonym rygorze, grzywny w wysokości 500 mln rubli (ok. 8,5 mln euro) i zakazu pełnienia przez Ulukajewa funkcji państwowych przez 10 lat. Zaapelował ponadto, by były minister został pozbawiony nagród i odznaczeń.

Prokurator twierdził, że o winie Ulukajewa świadczą zeznania byłego szefa służby bezpieczeństwa Rosnieftu Olega Fieoktistowa, któremu Sieczyn powiedział, iż minister zażądał od niego łapówki w zamian za pozytywną opinię w sprawie nabycia przez Rosnieft udziałów w mniejszej spółce naftowej Basznieft. Prokurator wymienił także zeznania innych świadków, w tym urzędników ministerstwa gospodarki. Powołał się też na zeznania samego Ulukajewa, które - jak oznajmił - są dowodem jego winy.

Sieczyn złożył zeznania w toku śledztwa, jednak mimo kilkukrotnych wezwań nie pojawił się przed sądem.

Ulukajew miał zażądać od Sieczyna łapówki podczas szczytu BRICS w Indiach w październiku 2016 r. Zatrzymano go w listopadzie zeszłego roku w siedzibie Rosnieftu, po spotkaniu z Sieczynem. W samochodzie ministra znajdowała się torba, a w niej dwa miliony dolarów gotówką. Ulukajew zapewniał, że był przekonany, że w ciężkiej torbie, zamkniętej na klucz, znajdowało się wino, o którym wcześniej wspomniał Sieczyn.

"Kiedy z torby wyciągnięto banknoty w plastikowych torebkach, zrozumiałem, że usilne prośby Sieczyna, żebym przyjechał, i zatrzymanie jest z góry zaplanowaną akcją, prowokacją" – mówił Ulukajew.

W swym ostatnim słowie przed wydaniem wyroku, co ma nastąpić 15 grudnia, Ulukajew, który przebywa w areszcie domowym, nie przyznał się do winy. Uznał, że jest winny tego, że zbyt często szukał kompromisu, "wybierając karierę i komfort zamiast walki o zasady".

"Dopiero gdy stajemy w obliczu nieszczęścia, rozumiemy, jak trudne jest życie ludzi. Ale kiedy wszystko idzie dobrze, tchórzliwie odwracamy się od cierpień innych. Wybaczcie mi to, zawiniłem wobec was" - powiedział.

Określił Sieczyna, swego głównego oskarżyciela, mianem "demona". Jak mówił, dla 60-letniego człowieka skazanie na kolonię karną o zaostrzonym rygorze "nie różni się od skazania na śmierć, lecz historia mnie osądzi".

Były minister jest najwyższym rangą urzędnikiem państwowym, jaki został zatrzymany w Rosji po 1991 roku z powodu zarzutów kryminalnych.

Był on w przeszłości jednym z najbliższych współpracowników Jegora Gajdara, zmarłego w roku 2009 wybitnego ekonomisty i polityka, architekta reform wolnorynkowych w Rosji. W latach 2000-2004 zajmował stanowisko wiceministra finansów Rosji, a potem do 2013 roku był wiceprezesem banku centralnego. Następnie stanął na czele resortu gospodarki w rządzie premiera Dmitrija Miedwiediewa. Na tle innych przedstawicieli władz oceniany był jako liberał, przy czym jego ministerstwo w ostatnich latach traciło wpływy w dziedzinie kształtowania polityki gospodarczej na rzecz resortu finansów i banku centralnego. (PAP)

jo/ mc/