Rozmowy Michaela Flynna z ówczesnym ambasadorem Rosji w Waszyngtonie Siergiejem Kislakiem nie mogły wpłynąć na reakcję Rosji na sankcje wprowadzone zimą 2016 roku przez ustępującego prezydenta USA Baracka Obamę - zapewnił w poniedziałek Kreml.

Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow zapewnił, że prezydent Władimir Putin samodzielnie podjął wtedy decyzję o powstrzymaniu się od reakcji na amerykańskie sankcje. "To była jego decyzja i nie mogła ona być związana z żadnymi prośbami czy rekomendacjami" - powiedział Pieskow.

Zapewnił, że Flynn - wówczas współpracownik prezydenta elekta Donalda Trumpa - nie mógł o nic prosić Kislaka. Pieskow dodał, że również takie prośby nie mogły być przekazywane prezydentowi Rosji. "To zupełny absurd" - oświadczył.

W miniony piątek Flynn, który był bardzo zaangażowany w kampanię wyborczą Trumpa, przyznał, że okłamał FBI w sprawie kontaktów z Kislakiem. Sprawą tych kontaktów zajmuje się w USA komisja badająca domniemaną ingerencję Rosji w amerykańskie wybory prezydenckie. Oskarżyciele twierdzą, że kontakty te dotyczyły m.in. zabiegów o złagodzenie reakcji Kremla na wydalenie z USA przez administrację Obamy grupy rosyjskich dyplomatów.

Na początku bieżącego roku Trump mianował Flynna swym doradcą ds. bezpieczeństwa narodowego, ale po niespełna miesiącu zdymisjonował go, gdy okazało się, że Flynn zataił przed wiceprezydentem Mike'iem Pence'em szczegóły swoich rozmów z ambasadorem Kislakiem.

Z Moskwy Anna Wróbel (PAP)