Problemy na linii Warszawa - Kijów, w tym także polsko-ukraiński konflikt pamięci, były tematem debaty w Warszawie pt. "Kryzys polsko-ukraiński a Partnerstwo Wschodnie". Eksperci zgodzili się, że kluczową sprawą jest poprawa komunikacji pomiędzy obu krajami.

Otwierając dyskusję w środę w siedzibie Fundacji im. Stefana Batorego ambasador Ukrainy w Polsce Andrij Deszczyca podkreślił, że nie zgadza się z opinią, że pomiędzy Polską i Ukrainą jest kryzys. "Nie jest to kryzys w relacjach ukraińsko-polskich, to jest kwestia dyskusji dotyczącej polityki historycznej" - ocenił dyplomata, dodając, że w innych niż historia dziedzinach współpraca między obu krajami rozwija się bardzo dobrze.

"Ta debata historyczna nie wpływa na stosunek Ukraińców do Polaków, bo wciąż Ukraińcy według badań opinii publicznej uważają Polaków za najbardziej przyjazny naród i przyjazne państwo" - podkreślił Deszczyca, powołując się na najnowsze badania Międzynarodowego Instytutu Republikańskiego (IRI) w tej sprawie. Według niego o sympatii Ukraińców do Polaków świadczy także masowa emigracja ukraińska do Polski. "Przyjeżdżają tutaj, pracują i studiują i też oczekują, że atmosfera w relacjach polsko-ukraińskich będzie dobra" - mówił.

Ambasador Ukrainy ocenił, że obecny spór polsko-ukraiński dotyczący historii, który przejawia się m.in. mediach społecznościowych, jest do pewnego stopnia sztuczny. Zaznaczył też, że tak wielu Polaków i Ukraińców jest zainteresowanych dialogiem i chęcią zrozumienia drugiej strony, że rodzi to pytanie o to, kto tym dialogiem nie jest zainteresowany i chce mu szkodzić. "Może to jest wywołane sztucznie, może komuś tak jest wygodnie?" - pytał Deszczyca.

Historyk i politolog Łukasz Adamski, który od wielu lat zajmuje się kwestiami relacji polsko-ukraińskich (także wiceszef Centrum Polsko-Rosyjskiego Dialogu i Porozumienia) zwrócił uwagę, że Polacy i Ukraińcy zaczynają zdawać sobie sprawę, że konflikt pamięci historycznej zaczyna przysłaniać inne dziedziny współpracy. "W ostatnich tygodniach wpadliśmy w pewnego rodzaju spiralę nieporozumień (...), korkociąg, z którego musimy wyjść" - mówił Adamski, zaznaczając, że pozytywnym sygnałem jest to, że tych nieporozumień nie chcą nie tylko społeczeństwa, ale także elity polityczne i intelektualne obu krajów.

"Uważam, że do pewnego stopnia jest to kryzys komunikacyjny, który oczywiście jest pochodną obiektywnie istniejącego konfliktu pamięci historycznej" - podkreślił.

Ekspert - zastrzegając, że dokonuje pewnego uproszczenia - powiedział, że na Ukrainie do tej pory Polska z jej historią była postrzegana jako tzw. dobry łotr. "Na równi z Rosją, może trochę mniej, (Polska) była głównym winowajcą dziejowych krzywd narodu ukraińskiego, natomiast nawróciła się dzięki Giedroyciowi, dzięki mądrości polskich elit po 1991 roku. Natomiast kiedy się okazało, że tak naprawdę przeważająca część polskiego społeczeństwa nigdy nie uważała się za żadnego +dobrego łotra+ tylko też za ofiarę kataklizmów dziejowych, i to, co Polska ma sobie do zarzucenia to głównie dyskryminacja mniejszości ukraińskiej w przedwojennej Polsce, w jakiejś mierze także akcja +Wisła+, to (na Ukrainie) pojawił się pewnego rodzaju szok i niedowierzanie" - powiedział Adamski.

Z drugiej strony, zgadzając się z Adamem Eberhardtem (dyrektorem Ośrodka Studiów Wschodnich, który także wziął udział w debacie), Adamski powiedział, że ukraińska polityka pamięci zawęża pole manewru dla każdego polskiego rządu. Z tego powodu, jak podkreślił, "polskim elitom coraz trudniej jest przekonywać społeczeństwo do poparcia jednoznacznie proukraińskiej polityki".

Wyjściem z obecnego kryzysu - zdaniem Adamskiego - powinny być dalsze próby rozmów ze stroną ukraińską, w tym także z szefem ukraińskiego IPN Wołodymyrem Wiatrowyczem, którego ekspert zaliczył do "umiarkowanego skrzydła ukraińskich nacjonalistów". "Czego nam więc trzeba? Intensyfikacji dialogu, komunikacji. Potrzeba nam instytucji, które zapewnią zapasowe kanały komunikacji, dlatego że o sprawach na tle związanym z historią i tożsamością nie mogą rozmawiać tylko urzędnicy obu państw ani też historycy" - powiedział Adamski. Dodał też, że należy opracować katalog dobrych praktyk, którego przestrzeganie przez obie strony pozwoli na uniknięcie zaogniania sporów. Jak mówił, to kwestia używania np. takich pojęć jak "okupacja" w odniesieniu do relacji polsko-ukraińskich w okresie przedwojennym.

"Potrzeba nam pozytywnych symboli współpracy polsko-ukraińskiej i przekonania, że szansa na skłonienie Ukraińców do rozliczeń z przeszłością, w tym ze zbrodnią wołyńską i nietworzenia fałszywych analogii (UPA) z AK, będzie tym większa, im w Polsce będzie większy wzorowy stosunek do naszej własnej przeszłości" - dodał Adamski.

Uczestniczący w debacie ukraińscy eksperci - Taras Kaczka, doradca ministra spraw zagranicznych Ukrainy, który przed kilku laty negocjował umowę stowarzyszeniową Ukrainy z UE, a także Hennadij Maksak, który zajmuje się m.in. koordynacją spraw dot. Partnerstwa Wschodniego, zwracali uwagę na kwestie dotyczące integracji ich kraju z Europą. Podkreślali negatywną rolę Rosji, która uniemożliwia zbliżenie się do Europy m.in. Ukrainy, Gruzji czy Mołdawii.

"Partnerstwo Wschodnie to jest region, w którym trwa aktywna dyskusja na temat wyboru cywilizacyjnego i żadnemu krajowi nie udało się utrzymać normalnych relacji zarówno z Rosją, jak i Unią Europejską, chociaż wszystkie kraje próbowały to osiągnąć (...). Wszyscy wiedzą, że dałoby się to zrobić, gdyby Rosja nie była agresywna" - mówił Taras Kaczka.

Ekspert zaznaczył, że w obecnej sytuacji pełne członkostwo Ukrainy w strukturach UE nie jest potrzebne ze względu na inne ważne możliwości integracji ze strukturami Zachodu. "Mamy możliwości integracji (sektorowej) bez przystąpienia do Unii Europejskiej, ponieważ UE i tak nie bardzo sobie tego życzy" - mówił. Dodał, że obecnie wśród unijnych przywódców nie ma wizji tego jak miałyby wyglądać relacje z takimi państwami jak Ukraina.

Odnosząc się do relacji polsko-ukraińskich doradca szefa dyplomacji Ukrainy powiedział, że dla rozwoju wzajemnych stosunków potrzebne jest usuwanie przeszkód na wspólnej granicy. "Granica wciąż istnieje, bo Polska jest w UE, a Ukraina nie jest. A jeżeli ta granica zostanie rozmyta, to będzie to też oznaczać integrację Ukrainy z Unią Europejską i nieważne, czy z formalnego punktu widzenia będzie kandydatem do członkostwa UE, czy też będzie już członkiem" - tłumaczył Taras Kaczka.

Zdaniem ukraińskiego eksperta, przy obecnych politykach historycznych obu państw przyszłe relacje czekają kolejne trudności. "Jaki będzie stosunek do ukraińskiej migracji zarobkowej w Polsce? Co będzie za 10 lat? Prześladowanie ukraińskiej mniejszości w Polsce? Czy to będzie asymilacja Ukraińców w Polsce? O tym trzeba już mówić dzisiaj, a my dopiero co zaczynamy o tym mówić w gronie eksperckim" - zauważył doradca w MSZ Ukrainy. Według niego, dialog historyczny Polaków i Ukraińców czeka szczególnie trudny okres w przyszłym roku m.in. w związku - jak powiedział - 100-leciem "wojny domowej polsko-ukraińskiej".

Dodał też, że szef ukraińskiego IPN Wołodymyr Wiatrowycz jest krytykowany przez Polaków, ale również przez Rosjan. "I (polska) krytyka przy boku Rosji prawie automatycznie robi Wiatrowycza bohaterem na Ukrainie. I to trzeba rozumieć. Bo wojna z Rosją może być argumentem, by po stronie polskiej nie oceniać krytycznie jego wypowiedzi, jego działań w polityce historycznej" - powiedział Taras Kaczka. Stwierdził też, że najważniejszym zadaniem polityki historycznej powinno być budowanie pokoju pomiędzy krajami.

Debata "Kryzys polsko-ukraiński a Partnerstwo Wschodnie" została zorganizowana przez Fundację im. Stefana Batorego oraz Międzynarodową Fundację "Odrodzenie" w ramach siódmego Forum Polska-Ukraina. (PAP)

autor: Norbert Nowotnik

edytor: Paweł Tomczyk