"Działania policji, prokuratury i sądu wobec red. Wojciecha Bojanowskiego to kuriozum w sprawie tragicznej śmierci Igora Stachowiaka" - uważa Rada Press Club Polska. Jak napisano w oświadczeniu organizacji dziennikarskiej, zamieszani w sprawę funkcjonariusze uciekają na zwolnienia lekarskie, więc postępowania dyscyplinarne trwają; "za to szukanie rewanżu na dziennikarzu, który skandal ujawnił, idzie zaskakująco sprawnie" - twierdzi Press Club Polska.

Rada Press Clubu pyta w swoim stanowisku, skierowanym do mediów o reakcję policji, prokuratury i policyjnych związkowców od czasu tragicznej śmierci Igora Stachowiaka do momentu emisji materiału autorstwa Wojciecha Bojanowskiego. "Dlaczego nie skorzystali z szansy wyjaśnienia tej sprawy? Dlaczego dopiero po emisji materiału w TVN podjęto konkretne, a nie tylko pozorowane działania?" - zadaje pytanie Rada Press Clubu.

Jak twierdzi organizacja, w tej sprawie wymiar sprawiedliwości zawiódł. "Gdyby policjanci, prokuratorzy i sędziowie choć część energii, którą teraz wkładają w próbę pogwałcenia tajemnicy dziennikarskiej w majestacie prawa, włożyli w rzetelną pracę nad rozwiązaniem sprawy śmierci we wrocławskim komisariacie, dziś nie byłoby skandalu, tylko toczyłby się normalny proces domniemanych sprawców" - czytamy.

W piśmie za "głęboko nieuczciwą" uznano próbę "zdemaskowania źródeł dziennikarza, dzięki którym zło zostało ujawnione", wyrażając jednocześnie "najwyższe uznanie" dla Wojciecha Bojanowskiego.

Wojciech Bojanowski jest autorem reportażu "Śmierć na komisariacie". Policjanci, którzy wystąpili w nagraniu, zarzucają mu rozpowszechnienie informacji z prokuratorskiego śledztwa. Sprawę prowadzi Prokuratura Rejonowa Warszawa-Ursynów na wniosek dolnośląskiego NSZZ Policjantów.

Po doniesieniu sąd zdjął z reportera klauzulę tajemnicy dziennikarskiej. Sam Bojanowski deklaruje, że nigdy nie ujawni informatorów, którzy mu zaufali.

Igor Stachowiak w maju 2016 r. został zatrzymany na wrocławskim rynku. Według funkcjonariuszy, był agresywny i dlatego musieli użyć paralizatora. Po przewiezieniu na komisariat stracił przytomność i pomimo reanimacji zmarł. Według pierwszej opinii lekarza, przyczyną śmierci była ostra niewydolność krążeniowo-oddechowa.

Sprawa wróciła po wyemitowaniu w maju 2017 r. reportażu w TVN24, gdzie m.in. pokazano zapis z kamery paralizatora. Później "Fakty" TVN podały, że policja miała dostęp do nagrań ws. śmierci Stachowiaka, choć deklarowała coś innego.

W związku z wydarzeniami sprzed roku szef MSWiA odwołał komendanta dolnośląskiej policji, jego zastępcę ds. prewencji oraz komendanta miejskiego we Wrocławiu. Wszyscy funkcjonariusze: zatrzymujący Stachowiaka i używający wobec niego tasera, są już poza policją.

Za materiał "Śmierć na komisariacie" Wojciech Bojanowski został laureatem Nagrody Radia Zet im. Andrzeja Woyciechowskiego.