Przebywający w Belgii b. premier Katalonii Carles Puigdemont i uwięziony w Madrycie jego zastępca Oriol Junqueras znaleźli się na pierwszych miejscach dwóch spośród 17 list wyborczych przed katalońskimi wyborami regionalnymi wyznaczonymi na 21 grudnia.

Zostali na nich umieszczeni, mimo że w stosunku do obu polityków, którzy odegrali czołową rolę jako inicjatorzy referendum w sprawie niepodległości Katalonii, toczy się dochodzenie, ponieważ są oskarżeni przez hiszpańską prokuraturę o rebelię i inne przestępstwa.

Puigdemont, który oczekuje obecnie na decyzję belgijskich władz sądowych w sprawie hiszpańskiego wniosku o jego ekstradycję, kandyduje z ramienia centroprawicowej niepodległościowej Demokratycznej Europejskiej Partii Katalonii (PDeCAT) jako numer jeden na liście "Razem o Katalonię" w okręgu wyborczym Barcelony.

Junqueras, przebywający w areszcie tymczasowym w Madrycie, jest pierwszy na liście Republikańskiej Lewicy Katalonii (ERC), również w stolicy regionu.

Warunkowo zwolniona z aresztu prewencyjnego w Madrycie dotychczasowa przewodnicząca katalońskiego parlamentu, Carme Forcadell, jest na czwartym miejscu na liście ERC.

Hiszpańska agencja EFE wyjaśniła w niedzielę, że wszyscy oni mogą kandydować, dopóki nie zostaną pozbawieni praw wyborczych wyrokiem sądu.

Sekretarz generalna ERC Marta Rovira, lansowana przez umiarkowanych lewicowych zwolenników kontynuacji procesu uniezależniania Barcelony od Madrytu jako "przyszły premier" rządu regionalnego, udzieliła w niedzielę wywiadu największemu katalońskiemu dziennikowi "La Vanguardia". Wyraziła w nim oczekiwanie, iż rząd w Madrycie, mając na uwadze "następstwa jego postawy dla opinii międzynarodowej", ostatecznie nie zdecyduje się na konsekwentne wdrożenie art. 155 hiszpańskiej konstytucji, który pozwala na całkowite zawieszenie katalońskiej autonomii.

Rovira oświadczyła w wywiadzie, że ERC ma "kilka celów wspólnych z innymi ugrupowaniami katalońskimi: zastopować wdrażania artykułu 155 Konstytucji, przywrócić katalońskie instytucje autonomiczne i położyć kres represjom, tj. uwolnić więźniów, których powinny zrehabilitować wyniki przyszłych katalońskich wyborów".

Wyraziła nadzieję, że "skoro Madryt zaproponował wybory, nie będzie wdrażania artykułu 155". Nie udzieliła jednak wyraźnej odpowiedzi co do dalszych planów jej ugrupowania w kwestii niepodległości regionu.

Przebywający w areszcie Junqueras zapewnił zaś w artykule, który ukazał się w piątek na łamach dziennika "The Times", że zarówno uwięzieni, jak przebywający na emigracji katalońscy liderzy "poświęcają całą swą energię obronie demokracji, praw politycznych i obywatelskich oraz walce o wolność Katalończyków".

"21 grudnia Katalończycy ponownie zagłosują za niepodległością" - deklaruje polityk.

W grudniowych wyborach do katalońskich władz regionalnych będzie kandydowało na 135 miejsc w barcelońskim parlamencie 1 891 kandydatów umieszczonych na listach 17 ugrupowań wyborczych; jest ich o sześć więcej niż w wyborach z 2015 roku.

Katalońscy socjaliści (Partia Socjalistów Katalonii), mimo że razem z ogólnokrajową Hiszpańską Socjalistyczną Partią Robotniczą (PSOE)przeciwstawiali się przeprowadzeniu referendum w sprawie niepodległości regionu, zapowiedzieli, iż nie będą zawierać sojuszy powyborczych z Partią Ludową premiera Mariano Rajoya ani z liberalną Ciudadanos, które wnioskowały o wdrożenie artykułu 155.

Podobnie nie przewidują zawierania koalicji z katalońskimi partiami nieodległościowymi.

W oficjalnych komunikatach państwa hiszpańskiego wydanych w Katalonii wymieniono 17 list wyborczych; nie wszystkie ugrupowania wystawiły swych kandydatów w czterech prowincjach Katalonii (Barcelona, Gerona, Lerida i Tarragona). (PAP)