Minister spraw wewnętrznych i administracji Mariusz Błaszczak liczy na wsparcie Węgier w sprawie decyzji o ewentualnych sankcjach wobec Polski. Nie są prowadzone rozmowy z Budapesztem w tej sprawie - poinformował szef MSWiA w czwartek na antenie Polskiego Radia.

Błaszczak odniósł się do przyjętej w środę przez Parlament Europejski rezolucji w sprawie łamania w Polsce zasad praworządności.

"Bardzo ciekawa jest treść tej rezolucji. Zostało tam na przykład napisane, że Parlament Europejski oczekuje potępienia wobec rzekomych prześladowań komunistów (...) - powiedział minister. "W Polsce symbole komunistyczne są niedostępne, za ich używanie grozi konsekwencja prawna, ale jak widać na zachodzie Europy obrońcy komunistów są w większości, a politycy z PO ich popierają" - uznał Błaszczak. Jak dodał, "widać, że PE jest już nie lewicowy, tylko lewacki".

"Panowie Timmermans czy Verhofstadt nie zostali wybrani w Polsce, a chcą rządzić Polską, może za pośrednictwem tych polityków z PO, którzy się opowiedzieli za rezolucją. Oni nie mają żadnego mandatu, żeby tu rządzić" - zaznaczył szef resortu MSWiA. Jak dodał, rządy, które unijni decydenci chcieliby wprowadzić w Polsce, już "doprowadziły do kryzysu za zachodzie Europy". Przypomniał, że rząd PiS zmienił decyzję poprzedniej władzy w naszym kraju ws. przyjmowania uchodźców, a "na zachodzie Europy zamachy terrorystyczne są faktem i niemal czymś codziennym".

"Czy Polacy chcą, żeby w Polsce było tak, jak na zachodzie Europy, żeby zamiast biało-czerwonej, królowała tęczowa flaga? Czy Polacy chcą, żebyśmy mieli do czynienia ze społecznościami muzułmańskimi, które się nie integrują z Europejczykami i narzucają swój porządek? To jest zasadnicze pytanie" - zaznaczył minister Błaszczak. "W wyborach Polacy powiedzieli, że tego nie chcą, a my się tego trzymamy" - podsumował.

Pytany o sankcje, które mogą dotknąć Polskę, jeśli żadne z państw głosujących nie skorzysta z prawa weta, szef MSWiA powiedział, że liczy na poparcie Węgier w tej sprawie. "Węgrzy muszą mieć świadomość tego, że będą następni" - powiedział i dodał, że "jeżeli chcą być ludźmi wolnymi, mieć swoje wolne państwo, (...) odpowiedź jest jednoznaczna". Jak dodał, nie prowadzi rozmów z Budapesztem w tej sprawie, ale ze środowej rozmowy z wiceministrem spraw wewnętrznych Węgier wynika, że "stanowisko jest jednoznaczne; podzielamy nasze poglądy".

PE przyjął w środę rezolucję, wzywającą polski rząd do przestrzegania postanowień dotyczących praworządności i praw podstawowych, zapisanych w traktatach. Europosłowie zainicjowali też własną procedurę zmierzającą do uruchomienia art. 7 traktatu wobec Polski.

"Obecna sytuacja w Polsce stanowi jednoznaczne ryzyko poważnego naruszenia wartości, o których mowa w art. 2 traktatu o UE" - podkreślono w dokumencie. PE wyraził też zaniepokojenie zmianami w przepisach dotyczących polskiego sądownictwa, "zwłaszcza że mogą one strukturalnie zagrozić niezawisłości sądów i osłabić praworządność w Polsce".

PE głęboko ubolewa, że nie znaleziono kompromisowego rozwiązania problemu należytego funkcjonowania Trybunału Konstytucyjnego (kwestia jego niezależności i legitymacji, a także publikowania i wykonywania wszystkich wyroków). Eurodeputowani ocenili, że niebezpiecznie podważa to konstytucję RP oraz zasady demokracji i praworządności w Polsce.

W rezolucji europosłowie dali mandat Komisji Wolności Obywatelskich, Sprawiedliwości i Spraw Wewnętrznych PE do opracowania specjalnego sprawozdania dotyczącego Polski, by Parlament Europejski mógł przegłosować uzasadniony wniosek wzywający Radę UE do podjęcia działań zgodnie z art. 7 ust. 1 Traktatu o UE.

Zgodnie z nim Rada UE, czyli przedstawiciele rządów, mogą stwierdzić istnienie wyraźnego ryzyka poważnego naruszenia przez państwo członkowskie wartości unijnych. Potrzeba do tego większości czterech piątych państw UE. Na uruchomienie art 7. wobec Polski, mimo wielu wezwań ze strony europarlamentarzystów, nie zdecydowała się do tej pory Komisja Europejska. (PAP)

autor: Nadia Senkowska