Narody, które są sprawcami największych tragedii XX w., twierdzą, że były ofiarami szaleńczych ideologii. Niemcy wskazują, że to nie oni dokonali zbrodni hitlerowskich, lecz niemieccy naziści. Rosjanie obciążają twórców komunistycznego reżimu. Włosi udają, że problemu w ogóle nie było. Tymczasem przedstawiciele skrajnych idei dochodzili do władzy przy biernej aprobacie większości społeczeństwa, niespodziewającego się, do czego doprowadzą drobne naruszenia praworządności.
Dziennik Gazeta Prawna
Dziennik Gazeta Prawna
Pojawiające się coraz częściej przypadki ataków na mniejszości narodowe czy grabieże ich mienia były dokonywane przez skrajnych nacjonalistów, rasistów i faszystów. Skrajna propaganda, ograniczanie wolności prasy i swobód obywatelskich, ataki na nieprzychylne władzy zgromadzenia nie pojawiły się od razu w pełnej krasie. Dojrzewały powoli, przy niemym sprzeciwie większości społeczeństwa. Społeczeństwa, które nie wiedziało wtedy, że zło trzeba tłumić w zarodku. By nie pozwolić mu się rozwinąć. Dziś już to wiemy.
Dziś społeczeństwa wiedzą, że nie wolno pozwolić, by na pochodzie niesiono hasła rasistowskie, nacjonalistyczne, faszyzujące. Bo idący obok stają się jak stado baranów. Już nie biernie, lecz czynnie wspierających rasizm i nacjonalizm. Niemymi stronnikami nacjonalistów i rasistów, do których nie wolno się nikomu uśmiechać. Zwłaszcza władzy działającej na zasadzie legalizmu.
Prokuraturze Krajowej nie wolno w myśl tej zasady wycofać oskarżeń wobec rasisty oskarżonego o szerzenie nienawiści na tle narodowościowym wobec Żydów oraz Ukraińców ani wobec rasistki oskarżonej o nawoływanie do nienawiści na tle rasowym, wniesionych przez właściwie i legalnie działające jednostki prokuratury. Policji i organom władzy nie wolno zaniechać stanowczej reakcji, gdy dochodzi do oplucia, obrażania i poturbowania garstki kobiet, które zaprotestowały, stawiając czoła skandalicznym hasłom niesionym w marszu. Bo rządzący choćby biernie wspierający rasizm, nacjonalizm lub wylęgający się faszyzm, przez niedostrzeganie jego oczywistych symptomów, stają się nie tylko moralnie, lecz również prawnie odpowiedzialni. Pomocnictwo w formie zaniechania. Wbrew prawnemu obowiązkowi reagowania i ścigania.
To nie jest przypadek, że polski ustawodawca przewiduje w art. 256 kodeksu karnego przestępstwo polegające na publicznym propagowaniu faszystowskiego lub innego totalitarnego ustroju państwa lub na nawoływaniu do nienawiści na tle różnic narodowościowych, etnicznych, rasowych, wyznaniowych albo ze względu na bezwyznaniowość. To najwcześniej postawiony bufor ochronny zapewniający społeczeństwu ochronę przed najgorszymi przestępstwami. Bo dziś wiemy, że przed tymi postawami nie wolno się cofnąć ani na krok. Bo ich propagatorzy to nie są ludzie, którzy gdy dasz palec, zadowolą się ręką. Oni sięgną po więcej.
Faszyści wymordowali w przeszłości miliony. Dlatego trzeba reagować natychmiast z całą surowością i bezwzględnością. Tu nie ma miejsca dla biernych urzędników, którzy udają, że nie widzą problemu, bo liczą słupki poparcia. To poparcie nigdy nie będzie dla nich. Bo ono w rasizmie i nacjonalizmie nie ma żadnego znaczenia i nikt się nim nie interesuje. Do władzy dochodzi ten, kto może pognębić i zmarginalizować innych. Rasa, wyznanie, narodowość to tylko pretekst. Eliminuje się niewygodnych. Dlatego władza nie może zignorować nawet najdrobniejszych sygnałów. Zgodnie z art. 10 par. 1 kodeksu postępowania karnego organ powołany do ścigania przestępstw jest obowiązany do wszczęcia i przeprowadzenia postępowania karnego, a w myśl par. 2 tegoż artykułu nikt nie może być zwolniony z odpowiedzialności za popełnione przestępstwo.
Na tym tle groteskowo więc wygląda ukaranie znanego społecznika za posłużenie się publicznie słowem „k...wa”. Aż strach pomyśleć, cóż uczyniliby uczestnicy prześwietnego marszu, gdyby wyeliminować ten rzeczownik z ich bogatego języka. Ale nie tym się zajmujemy. Jeśli o nas chodzi, mogą sobie go wymawiać do woli. Bo to nie jest społecznie szkodliwe. Podobnie, jak nie są społecznie szkodliwe inne piętnowane ostatnio zachowania: udział w nieprzychylnych władzy zgromadzeniach, w kontrmiesięcznicach, w manifestacjach kobiet sprzeciwiających się „jedynie słusznemu”, „męskiemu” poglądowi na problem ochrony ich ciąży czy przywiązywanie się do drzew w proteście przeciwko wycince puszczy dokonywanej przez ministra środowiska w akcie heroicznej walki ze szkodnikami drzew.
W tych zachowaniach nie ma nic, co uzasadniałoby reakcję karnoprawną. Sankcja karna na tak wczesnym etapie występuje tylko w przypadku czynów szczególnie nagannych. Godzących w podstawowe wolności społeczeństwa. Gdy na barkach rządzących spoczywa prawna odpowiedzialność za losy całego społeczeństwa, której nie da się zdjąć sondażowym poparciem. Bo odpowiedzialność za to, by nigdy nie doszło do tragedii, za które ludzkość będzie się wstydzić po wsze czasy, jest ważniejsza od posiadania poparcia, od posiadania władzy. Jest podstawowym obowiązkiem każdego polityka.
Dziś ci, którzy są u władzy, zawiedli na całego. Chcemy wierzyć, że nieświadomie. To się da po części naprawić przez szybkie, intensywne i zdecydowane działania. Ale ci spośród rządzących, którzy swego błędu nie dostrzegają, zasługują na miano pożytecznych idiotów pozwalających „małemu faszyście” kroczyć obraną przez niego drogą nienawistnego, oświetlonego racami marszu.