Samorządowcy poskarżyli się, że po sierpniowych kataklizmach mieli problemy z łącznością i brakiem paliwa. Możliwe, że na operatorów i właścicieli stacji spadnie nowy, drogi obowiązek – zapewnienia zasilania awaryjnego.
Jeszcze w tym tygodniu powinniśmy poznać rekomendacje międzyresortowego zespołu do oceny funkcjonowania systemu ratownictwa i zarządzania kryzysowego. Został on powołany przez premier Beatę Szydło w reakcji na sierpniowe nawałnice, które dotknęły ponad 170 gmin, a których skutki (m.in. w postaci zniszczonych budynków) odczuwalne są do dziś.
Szefem zespołu jest minister spraw wewnętrznych Mariusz Błaszczak. – Do 30 września przedstawi Radzie Ministrów sprawozdanie z realizacji zadań zespołu – informuje MSWiA. Nad rekomendacjami pracują m.in. urzędnicy z innych resortów (rolnictwa, cyfryzacji, energii, infrastruktury), wojewodowie z poszkodowanych regionów (Kujawsko-Pomorskie, Wielkopolskie i Pomorskie), szefowie służb oraz przedstawiciele Rządowego Centrum Bezpieczeństwa.
Niewykluczone, że część tych rekomendacji dotknie operatorów komórkowych i właścicieli stacji benzynowych. MSWiA potwierdza, że w rozmowach z ministrem Błaszczakiem samorządowcy skarżyli się na trudności związane z brakiem dostaw energii (w kulminacyjnym momencie 11–12 sierpnia pozbawionych prądu było około 486 tys. odbiorców).
– Było to odczuwalne zwłaszcza w rejonach wiejskich, gdzie telefony komórkowe stanowią główne źródło łączności. Członkowie rodzin, znajomi, sąsiedzi nie mogli się ze sobą skontaktować, utrudniony był również kontakt ze służbami i strażami, pracownikami zarządzania kryzysowego, władzami jednostek samorządowych. Brak zasilania unieruchomił też stacje paliw, których dystrybutory przestały działać, a kierowcy, nie mogąc zatankować paliwa i obawiając się przymusowego postoju w trasie, zmuszeni byli czekać na przywrócenie zasilania – argumentują starostowie z woj. kujawsko-pomorskiego w przyjętym stanowisku.
Jednocześnie wnioskują do rządu, by ten przygotował przepisy, które zobowiążą właścicieli stacji paliw oraz operatorów komórkowych do zapewnienia swym obiektom zasilania awaryjnego. – Możliwe to jest zwłaszcza na etapie budowy infrastruktury tych podmiotów, gdzie wydanie pozwolenia budowlanego może zostać uzależnione od zapewnienia urządzeniom zasilania awaryjnego – przekonują samorządowcy.
Na razie MSWiA nie zdradza, czy wśród rekomendacji zespołu znajdzie się nowy obowiązek dla stacji i operatorów. Potwierdza jednak, że tego typu zagadnienia są poruszane. – W ramach prac omówione zostaną również kwestie pomocy socjalnej i usuwania skutków nawałnic oraz zapewnienia ciągłości działania kluczowych usług, takich jak łączność, energia elektryczna czy transport – wskazuje MSWiA.
Jak sprawę komentują najbardziej zainteresowani? PKN Orlen przekonuje, że nowo budowane obiekty sukcesywnie wyposażane są w system awaryjnego zasilania, a część tych już funkcjonujących ma agregaty. W przypadku ich braku istnieje możliwość zaopatrzenia stacji paliw w agregaty mobilne. – Oznacza to, że w skali całej sieci, na którą składa się ok. 1,7 tys. stacji paliw na terenie całej Polski, jesteśmy w stanie w krótkim czasie zapewnić ich pracę w sytuacjach nadzwyczajnych, związanych z przerwami w dostawach energii elektrycznej – przekonuje biuro prasowe spółki.
Z kolei LOTOS Paliwa zapewnia, że w budżecie na najbliższy rok zaplanowała montaż kolejnych urządzeń zapewniających alternatywne zasilanie. – Oznacza to, że co dziesiąta stacja własna sieci LOTOS będzie wyposażona w takie urządzenia – mówi Krzysztof Kopeć z biura komunikacji spółki. Jednocześnie przypomina, że zapewnienie zasilania awaryjnego to kosztowny proces. – Żeby włączyć agregat awaryjny do sieci, należy wykonać projekt, uzyskać zgodę lokalnego zakładu energetycznego, a następnie zamontować go i podłączyć. Są to dość duże urządzenia, dobrane według zapotrzebowania energetycznego obiektu. Średnio koszt ich montażu dla jednej stacji paliw może więc wynieść nawet 60 tys. zł netto. Poza tym, by utrzymać je w ciągłej sprawności, agregaty te muszą być na stacjach nadzorowane i serwisowane, co też jest dodatkowym kosztem – podlicza Krzysztof Kopeć.
Wszystkich stacji w kraju jest ok. 6,6 tys. (duża część to obiekty prywatne i franczyzowe). Gdyby każda miała być wyposażona w podobny agregat, koszt całej operacji wyniósłby ok. 400 mln zł.
A co mówią operatorzy komórkowi? – Praktycznie wszystkie stacje bazowe w Polsce, których jest ok. 25 tys., mają zainstalowane zasilanie awaryjne w postaci akumulatorów, które podtrzymują pracę urządzeń przez około 2–3 godziny. Z doświadczeń operatorów taki czas jest wystarczający w typowych przypadkach awarii i potrzeby dojazdu ekipy technicznej – mówi Witold Tomaszewski, doradca zarządu Play.
Zwraca uwagę, że nakaz instalowania agregatów prądotwórczych nie rozwiąże problemu zapewnienia łączności podczas klęsk żywiołowych. Powodów jest kilka: nie wszędzie agregat można zainstalować (w grę wchodzą też względy bezpieczeństwa), sprzęt ten jest często kradziony i może okazać się za mało wydajny lub niemożliwe będzie zainstalowanie go w danym miejscu.