"W Paryżu i Berlinie można czasami spotkać się z poglądem, że Europa jest właściwie sprawą Francuzów i Niemców. Jeśli oba kraje się porozumieją, to cały kontynent podąży za nimi" - pisze Stefan Kornelius w "Sueddeutsche Zeitung", nazywając Macrona "wizjonerem Europy".
"Nic bardziej błędnego" - zastrzega komentator. "W obecnej sytuacji Niemcy i Francja mogą co najwyżej utrzymać jedność Unii Europejskiej. Na więcej brak im zarówno siły, jak i woli" - ocenia.
"Niemcy i Francja nie są kochającą się parą rodziców, którzy dzielą między sobą troskę o wspólną latorośl i posiadają wyłączne prawo rodzicielskie. Oba kraje są raczej adwersarzami z odmiennymi interesami i odmiennymi sojusznikami na kontynencie. Rywalami, którzy w idealnym przypadku są w stanie dojść do owocnego kompromisu. Udawało się to przez dziesięciolecia. Teraz znów pojawił się taki projekt wymagający kompromisu" - czytamy w "SZ".
Według niej prezydentowi Francji udało się "z wielką werwą" odzyskać dla Francji rolę "narodu kształtującego Europę". Wachlarz propozycji jest szeroki, a kryje się za nim prosta kalkulacja: "Macron zaprasza Merkel do tańca, korowód może ruszyć".
Macron narzuca wielką debatę o fundamentach UE i już na początku ustala jej wynik - zauważa publicysta "SZ". Jego zdaniem kanclerz Angela Merkel widzi swoją rolę raczej jako "pośrednika, który neutralizuje siły odśrodkowe i poszukuje kompromisów". Ta rola przypadła jej w minionych latach - tłumaczy Kornelius.
Macron chce, by Merkel stała się jego sojuszniczką lub rywalką, co jest dla niej "niebezpiecznym wyzwaniem", gdyż kanclerz "musi brać pod uwagę dobro wszystkich w UE".
Europejski program Macrona jest powiązany bezpośrednio z jego reformami wewnętrznymi we Francji. A ponieważ sukces Macrona jest w interesie Niemiec, oba kraje łączy "wspólnota odpowiedzialności" - konkluduje "SZ".
Zdaniem "Frankfurter Allgemeine Zeitung" propozycje Macrona nie zawierają wielu nowych treści. Postulat budżetu dla strefy euro i powołanie ministra finansów dla euroland są znane od dawna, podobnie jak pomysł Europy różnych prędkości - pisze Nikolas Busse.
Jego zdaniem obecny czas nie jest korzystny dla "wielkich projektów" europejskich ze względu na kryzysy, które w minionych latach dały się Europie we znaki. Wielu obywateli, także we Francji, nie zgodzi się ze stanowiskiem Macrona, że Europa jest "naszą historią, naszą tożsamością, naszym horyzontem i naszą przyszłością" - czytamy w "FAZ".
Busse zwraca uwagę, że Merkel sprzeciwia się transferom finansowym pomiędzy krajami UE. Jeżeli w Niemczech powstanie "Jamajka" czyli rząd CDU/CSU z FDP i Zielonymi, to obecność liberalnej FDP (sprzeciwiającej się budżetowi strefy euro) będzie dla Merkel wygodnym pretekstem, by realizować reformy Macrona w "homeopatycznych dawkach" - uważa "FAZ".
"Macron chce zbyt dużo ale przynajmniej czegoś chce" - podkreśla "Die Welt". Autor tekstu Sascha Lehnartz zwraca uwagę, że przejście w Niemczech SPD do opozycji nie jest dla francuskiego prezydenta dobrą wiadomością. Jego poglądy na Europę - pisze komentator - są raczej zgodne z poglądami socjaldemokratów niż liberalnej FDP, która prawdopodobnie znajdzie się w nowym rządzie Merkel.
"Macron zrozumiał, że ideę i tożsamość Europy można będzie obronić przed jej radykalnymi wrogami tylko wtedy, gdy uda się ją wspólnie z obywatelami zmienić i zapewnić jej więcej sukcesów" - wskazuje publicysta. "Macron chce być może zbyt wiele. I chce wszystko na raz. Ale przynajmniej czegoś chce" - konkluduje.
Wydawana w Oldenburgu regionalna "Nord-West Zeitung" ocenia bardzo krytycznie pomysły Macrona. To projekt "jednolitego europejskiego państwa - na francuskich warunkach i korzystnych dla Francji" - czytamy w komentarzu. "Jeśli chodzi o pieniądze, Macron przewidział dla Niemiec rolę dojnej krowy" - uważa komentator. Ostrzega, że Francja zdominuje politykę obronną UE, a niemiecka armia zostanie zdegradowana do roli "legii cudzoziemskiej", która będzie musiała bronić francuskich interesów w Afryce.