Dzień po referendum niepodległościowym w irackim Kurdystanie, które odbywało się również w spornym Kirkuku, w mieście tym panował całkowity spokój. Mimo zapowiedzi władz irackich wprowadzenia tam irackiego wojska, mieszkańcy nie spodziewali się żadnych starć.

Ulice Kirkuku obwieszone były kurdyjskimi flagami, a często również z wizerunkiem imama Husajna, centralnej postaci szyickiego kultu.

Potężna, czerwono-biało-zielona flaga kurdyjska, ze znajdującym się na środku promienistym słońcem, przykrywała stoki starożytnej cytadeli kirkuckiej. Na pobliskim rondzie, na potężnym maszcie powiewał natomiast ogromnych rozmiarów czarny sztandar imama Husajna.

Gdzieniegdzie można było dostrzec również nieco pociemniałe od pyłu, niebieskie chorągwie Turkmenów, z białym półksiężycem i gwiazdą tego samego koloru. W tym gąszczu flag najmniej było irackich. Wiszą wciąż na niektórych urzędach. W porównaniu do Irbilu mniej tu było jednak również plakatów wzywających do głosowania w kurdyjskim referendum niepodległościowym.

Flagi wiszące w Kirkuku nie zdradzały śladów jakichkolwiek prób ich zniszczenia. Ta ich różnorodność a zarazem pokojowa koegzystencja przypominała mozaikę etniczno-religijną, występującą w tym mieście. Są tu Kurdowie, Arabowie i Turkmeni, którzy dzielą się jeszcze na szyitów i sunnitów. Niegdyś było też sporo chrześcijan, ale większość wyjechała. Nikt nie wie dokładnie, jakie są obecnie proporcje między poszczególnymi grupami. Wielu nie chce też tego wiedzieć, gdyż pozwala to każdej grupie utrzymywać, że to ona jest dominująca.

Dżalal Talabani, były lider kurdyjskiej Patriotycznej Unii Kurdystanu, a zarazem były prezydent Iraku, nazwał kiedyś Kirkuk kurdyjską Jerozolimą. Niewielu Kurdów wyobraża sobie też Kurdystan bez tego miasta. Ale Turkmeni twierdzą, że Kirkuk to ich teren. To oni dominują na bazarze, a zanim zaczęła się akcja arabizacyjna w drugiej połowie XX wieku było ich nieznacznie więcej niż Kurdów. W jednym Turkmeni nie są jednak zgodni: czy więcej wśród nich jest szyitów czy sunnitów.

Wydawałoby się, że w tym kotle etniczno-religijnym emocje związane z kurdyjskim referendum niepodległościowym muszą doprowadzić do wrzenia. Atmosferę podgrzewały zapowiedzi władz irackich dotyczące ponownego wprowadzenia do miasta armii irackiej, która opuściła je cofając się przed Państwem Islamskim (IS) w 2014 r. Zastąpiła ją kurdyjska Peszmerga. Ale wielu szyickich Turkmenów z tego miasta służy w Oddziałach Mobilizacji Ludowej (PMF), które zapowiedziały, że są gotowe do walki o przywrócenie kontroli sił rządowych nad miastem.

W Kirkuku jest gorąco, tyle że dosłownie. W końcu września temperatury w ciągu dnia wciąż sięgają 40 stopni. Na bazarze Koria, koło południa dzień po referendum, było więc dość sennie. Kontrastowało to z rozpowszechnionym wyobrażeniem tego miasta jako tykającej bomby zegarowej, miejsca w którym miałyby lada moment wybuchnąć walki.

"Nie głosowałem, nie znam się na polityce" – powiedział starszy mężczyzna, właściciel sklepu w okolicach bazaru. Na jego czole widniał siniak, świadczący o tym, że jest szyitą, żarliwie uderzającym swoim czołem w pokłonach modlitwy do Allaha. Długo zachęcany, w końcu zdecydował się podzielić swoją opinią: "Głosowali tylko Kurdowie, my, Turkmeni i Arabowie, jesteśmy przeciw temu referendum. To turkmeńskie miasto i część Iraku. Ale żyjemy zgodnie, Arab, Turkmen, Kurd, nie mamy między sobą żadnych problemów. To tylko polityka, zwykli ludzie żyją w pokoju" – stwierdził. Pytany, kiedy było bezpieczniej, teraz gdy w mieście jest Peszmerga, czy też przed 2014 r. gdy była armia iracka, odpowiedział: "Dobrze jest i teraz, dobrze było i wtedy. Najlepiej jakby była i Peszmerga i wojsko" – stwierdził, dodając, że w Kirkuku nie będzie żadnych walk.

Przechodzący obok starszy Kurd w tradycyjnym stroju też nie głosował. "Nie miałem czasu, pracowałem" – stwierdził i dodał: "Najważniejsze jest to by była praca, bo jak nie ma co do garnka włożyć to niepodległością się nie wyżywimy".

Kilka przecznic dalej atrament na palcu wąsatego mężczyzny, stojącego na progu swego sklepu, zdradzał, że brał on udział w referendum. "Nie chcę się wypowiadać, mnie tu wszyscy znają bo od 30 lat prowadzę ten sklep, a sąsiad po prawej jest Arabem, sąsiad po lewej zaś Turkmenem. Jesteśmy przyjaciółmi i chcę by tak zostało. Oni nie głosowali i nie chcę by mieli do mnie jakieś pretensje" – stwierdził.

Ale stojąca w pobliżu, przy punkcie sprzedaży herbaty, grupa kilku dwudziestoparolatków nie miała już takich oporów. Wszyscy głosowali, choć był wśród nich i Kurd i Arab i Turkmen. Wszyscy sunnici. "Jesteśmy przyjaciółmi, tu w Kirkuku normalne jest to że Kurd żeni się z Turkmenką albo Arabka wychodzi za Kurda. Ja głosowałem by móc wreszcie odpowiedzieć na pytanie skąd jestem. Bo jestem z Kurdystanu" – stwierdził Kurd Karzan Abdulla. "Ja też głosowałem" – wtórował mu sprzedający herbatę Arab Mohammed Fajsal. "Bo Kurdowie lepiej zapewnią bezpieczeństwo" - dodał.

Nie głosował natomiast Mohsen Reza, młody Turkmen, prowadzący sklep na bazarze. "Ale z wykształcenia jestem inżynierem" – podkreślił. "Nie chcę, by Irak się dzielił, po co nam dwa państwa. Chcę by Irak był jeden, demokratyczny i federalny, gwarantujący prawa wszystkim obywatelom, bez względu czy to Arab, Turkmen czy Kurd" - stwierdził Reza.

Na pytanie o to, czy jest szyitą czy sunnitą, odpowiedział krótko: "Jestem muzułmaninem". Dodał też, że jeśli Kurdystan pozostanie częścią Iraku to obojętne mu jest, czy Kirkuk będzie częścią Regionu Kurdystanu czy nie. "Ważne bym miał pracę i by moje prawa były zagwarantowane" – podkreślił.

Kilkadziesiąt metrów dalej warzywa sprzedawał staruszek Mahmud. "Jasne, że głosowałem, bo jestem Kurdem" – podkreślił. Na pytanie, czy wierzy, że w rezultacie tego referendum powstanie niepodległy Kurdystan, stwierdził: "To tylko Bóg wie, choć wszyscy tego chcemy". Dodał też, że nie boi się, że do Kirkuku wkroczy armia iracka czy też PMF: "Po co mają tu przychodzić, przecież jest Peszmerga i jest dobrze. Wszyscy jesteśmy muzułmanami, to dlaczego mamy się zabijać?".

Napotkani policjanci również potwierdzili, że w mieście nie ma żadnych problemów. "Wczoraj była godzina policyjna, ale dziś jej już nie będzie" – stwierdził jeden z nich.