Premier Iraku Hajdar al-Abadi zażądał w poniedziałek zawieszenia referendum niepodległościowego w irackim Kurdystanie. Sąd Najwyższy podzielił stanowisko premiera, który uznał "oddzielenie jakiegokolwiek regionu bądź prowincji za niekonstytucyjne".

W gestii irackiego Najwyższego Sądu Federalnego leży rozpatrywanie sporów między rządem centralnym a regionami, w tym autonomicznym Kurdystanem, ale nie ma on jak wdrożyć tam swoich postanowień. Kurdystan ma swoją własną policję.

"Sąd Najwyższy wydał nakaz zawieszenia referendum, zaplanowanego na 25 września na mocy postanowienia prezydenta Kurdystanu, do czasu rozpatrzenia otrzymanych skarg, uznając konsultacje tego rodzaju za niezgodne z konstytucją" - głosi oświadczenie sądu.

"Sąd spotkał się w komplecie w poniedziałek i przeanalizował wnioski o wstrzymanie referendum w Kurdystanie i regionach. Po rozważeniu sprawy podjął tę decyzję" - napisano w oświadczeniu.

Rzecznik sądu Ajas al-Samuk powiedział agencji AFP: "Otrzymaliśmy wiele skarg i dlatego postanowiliśmy zawiesić referendum".

Według źródła w irackim parlamencie co najmniej trzech deputowanych zaskarżyło referendum.

Prezydent Kurdystanu Masud Barzani podkreślił, że plebiscyt nie doprowadziłby do natychmiastowej deklaracji niepodległości, a raczej do rozpoczęcia "poważnych rozmów z Bagdadem" w celu "rozwiązania wszystkich problemów".

W miarę zbliżania się daty głosowania w granicach administracyjnych autonomicznego regionu i na obszarach znajdujących się pod kontrolą kurdyjskich peszmergów, rosło napięcie między Bagdadem a jego sąsiadami, Iranem i Turcją. Referendum planowano też w bogatej w złoża ropy prowincji Kirkuk. O prawo do zarządzania tą mieszaną etnicznie prowincją rywalizują rząd centralny w Bagdadzie oraz autonomiczny regionalny rząd Kurdystanu.

Państwa sąsiednie oraz Waszyngton i państwa europejskie wzywają region kurdyjski, cieszący się od 1991 roku autonomią uznaną w konstytucji z 2005 r., do rozstrzygania różnic z Bagdadem bez dzielenia Iraku.

Turcja, Iran i Syria, gdzie - tak jak w Iraku - jest znaczna mniejszość kurdyjska i władze obawiają się nasilenia tendencji separatystycznych, sprzeciwiają się niepodległości Kurdystanu. Negatywne stanowisko wobec referendum zajęły również Stany Zjednoczone, które są sojusznikiem Kurdów, i państwa europejskie.

Sekretarz irańskiej Najwyższej Rady Bezpieczeństwa Narodowego Ali Szamchani ostrzegł iracki Kurdystan, że Iran zamknie wspólną granicę w przypadku, gdy region uniezależni się od Iraku.

Turcja, która wielokrotnie wypowiadała się przeciwko głosowaniu w sprawie niezależności Kurdystanu, rozpoczęła manewry wojskowe na granicy z tym regionem Iraku, ale twierdzi, że jest to operacja wymierzona w "organizacje terrorystyczne", czyli prowadzona przeciwko zbrojnym grupom Partii Pracujących Kurdystanu (PKK.)

W niedzielę prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan oświadczył, że w czasie swojej wizyty w USA w tym tygodniu spotka się z premierem Iraku, żeby rozmawiać o planowanym referendum. Z kolei w sobotę iracki premier ostrzegł, że jeśli zaplanowane referendum doprowadzi do aktów przemocy, jest gotów do interwencji militarnej. Abadi nazwał ponadto plebiscyt "niebezpieczną eskalacją", która stanowi zachętę do naruszenia suwerenności Iraku.

Przeprowadzenie referendum było przewidziane na 25 września. W piątek plan referendum zaaprobował kurdyjski parlament, który zebrał się w Irbilu specjalnie w tym celu po raz pierwszy od dwóch lat. (PAP)

klm/ kar/