Partia Razem złożyła w czwartek wniosek do Najwyższej Izby Kontroli o skontrolowanie działalności Polskiej Fundacji Narodowej - poinformowała rzeczniczka partii Dorota Olko. Partia Razem zapowiada także złożenie doniesienia do prokuratury.

Według czwartkowej "Rzeczpospolitej", kampania informacyjna, dotycząca reformy sądownictwa rusza w piątek; odpowiada za nią Polska Fundacja Narodowa - organizacja powołana do życia przez 17 państwowych spółek. Kampania ma obejmować m.in. serię billboardów z hasłami dotyczącymi zmian i odesłaniem do specjalnej strony internetowej.

Jak podaje gazeta, kampania w kompleksowy sposób ma docierać z przesłaniem pokazującym, dlaczego zmiany w sądownictwie są niezbędne i "zatrzeć złe wrażenia po burzliwej dyskusji na temat reformy sądownictwa, którą zakończyły prezydenckie weta".

Olko poinformowała PAP, że we wniosku do NIK podkreślono, iż celem powstania fundacji była "promocja i ochrona wizerunku Rzeczypospolitej Polskiej oraz polskiej gospodarki w Polsce i poza jej granicami, a także kształtowanie pozytywnego odbioru społecznego inwestycji prowadzonych przez spółki z udziałem Skarbu Państwa".

Natomiast kampania "Sprawiedliwe Sądy" — czytamy we wniosku - przedstawiać ma założenia reformy sądownictwa zgodne ze stanowiskiem partii Prawo i Sprawiedliwość.

Olko poinformowała, że Partia Razem zamierza także złożyć doniesienie do prokuratury w tej sprawie. Przytoczyła też wypowiedź jednego z liderów Partii Razem Adriana Zandberga, który ocenił, że zlecenie Polskiej Fundacji Narodowej przygotowania kampanii "to standardy azjatyckich dyktatur". "PiS dostaje z budżetu dziesiątki milionów złotych rocznie na działalność partii. Ma z czego uczciwie finansować kampanie polityczne" - powiedział Zandberg, cytowany w oświadczeniu rzeczniczki partii Razem.

O sprawę Fundacji był pytany w czwartek szef MS Zbigniew Ziobro. Minister przypomniał, że media opisywały przykłady popełnienia przez sędziów przestępstw pospolitych. "To co jest uderzające, to niejednokrotnie niewłaściwa reakcja na tego rodzaju zachowania, przeciągające się procedury, związane z usunięciem tego rodzaju ludzi z zawodu, czy uniemożliwieniem im pełnienia stosownej funkcji" - zaznaczył minister.

Jak podkreślił, "ostatnio to się zmienia na korzyść, pod wpływem presji, która jest wywierana również za sprawą polskich mediów, a więc dzięki informacjom, które do opinii publicznej się przedostają".

"Myślę, że skoro jest czas debaty nad wymiarem sprawiedliwości, to jest też i czas debaty nad tym, w jakich okolicznościach ten wymiar sprawiedliwości funkcjonuje, jak jest postrzegany i jak należy go zmienić. Myślę, że problemem w państwie demokratycznym byłby brak debaty. Nadmiar informacji nie powinien być przecież nigdy problemem, jeżeli chodzi o społeczeństwo demokratyczne i debatę demokratyczną, zwłaszcza w sprawie tak budzącej emocje, jak reforma sądów" - powiedział minister sprawiedliwości. (PAP)