PiS jest bierne, jeżeli chodzi o obronę interesów Polski, dotyczy to pracowników delegowanych czy świadczeń, które otrzymują rolnicy - ocenił w środę poseł PO Andrzej Halicki, pytany o pominięcie Polski przez prezydenta Francji Emmanuela Macrona w planowanych przez niego europejskich wizytach.

Halicki, pytany w środę o brak wizyty prezydenta Francji Emmanuela Macrona w Polsce podczas jego podróży dyplomatycznej do państw Europy Środkowo-Wschodniej odpowiedział, że "PiS jest kompletnie bierne, jeżeli chodzi o obronę interesów Polski".

"To dotyczy pracowników delegowanych, świadczeń, które otrzymują rolnicy, to dotyczy także punktów spornych. Ale żeby mieć argumenty i racje, to trzeba być nie tylko aktywnym, ale wiarygodnym w procesie komunikacji z UE. Mówię o najbardziej gorącym problemie, czyli potencjalnych karach wynikających z ignorowania zaleceń KE, myślę o działaniach ministra Szyszki" - podkreślił poseł PO.

"Jeżeli ktoś idzie na wojnę z Komisją Europejską to trudno, żeby osiągał negocjacyjne efekty wtedy, kiedy rzeczywiście zagrożony jest interes polskich firm, polskich pracowników, naszej gospodarki" - dodał.

Pod koniec lipca Trybunał Sprawiedliwości UE podjął decyzję o natychmiastowym nakazie wstrzymania wycinki na obszarach chronionych Puszczy Białowieskiej. To środek tymczasowy, o który wnioskowała KE. Polska dostała czas do minionego piątku, by przesłać swoją odpowiedź w tej sprawie. Resort środowiska w odpowiedzi do Trybunału Sprawiedliwości UE napisał, że wstrzymanie wycinki w Puszczy Białowieskiej, jak tego chce Komisja Europejska, spowoduje szkody w środowisku o szacowanej wartości 3,2 mld zł.

Według Halickiego "największym wrogiem PiS" jest obecnie administracja w Brukseli i UE jako sojusz państw.

"Jak mamy być wiarygodnym partnerem dla Trójkąta Weimarskiego, o którym minister odpowiedzialny za politykę zagraniczną europejską mówi, że jest przeżytkiem, że tam są nasi oponenci, a nie partnerzy? Jak ma Grupa Wyszehradzka funkcjonować dalej, jeśli uczestnicy tej grupy mówią, że Polska nie jest partnerem, który buduje naszą wiarygodność w relacjach wewnątrz Europy?" - pytał polityk Platformy.

"Stąd zarówno nasi partnerzy z Trójkąta Weimarskiego, jak i partnerzy z Grupy Wyszehradzkiej szukają innych dróg współpracy wewnątrzunijnej" - zauważył poseł.

Prezydent Francji Emmanuel Macron w dniach 23-25 sierpnia odwiedzi Austrię, Rumunię i Bułgarię, by rozmawiać z europejskimi przywódcami o nowelizacji unijnej dyrektywy o pracownikach delegowanych - podała w poniedziałek AFP, powołując się na Pałac Elizejski.

W ub. roku Komisja Europejska przedstawiła propozycję nowelizacji dyrektywy z 1996 r. w sprawie delegowania pracowników w UE. Najważniejszą proponowaną zmianą jest wprowadzenie zasady równej płacy za tę samą pracę w tym samym miejscu. Oznacza to, że pracownik wysłany przez pracodawcę tymczasowo do pracy w innym kraju UE miałby zarabiać tyle, co pracownik lokalny za tę samą pracę.

Ma mu przysługiwać nie tylko płaca minimalna, jak jest obecnie, lecz także inne obowiązkowe składniki wynagrodzenia, takie jak premie czy dodatki urlopowe. Gdy okres delegowania przekroczy dwa lata, pracownik delegowany - zgodnie z propozycją KE - byłby objęty prawem pracy państwa goszczącego. Dla polskich firm, które delegują prawie pół miliona pracowników, to skrajnie niekorzystne zapisy. Francja, wspierana przez kilka innych zachodnich krajów, forsuje ograniczenie delegowania do 12 miesięcy.

Obecne rozwiązanie, zgodnie z którym firma płaci składki na świadczenia społeczne od delegowanych pracowników według stawek kraju pochodzenia, Macron i wielu innych polityków na Zachodzie nazywają "dumpingiem socjalnym".

Ministrowie pracy krajów UE mają się zająć nowelizacją dyrektywy na spotkaniu 23 października w Luksemburgu.