Na włoskiej wyspie Ischia, gdzie doszło w poniedziałek do trzęsienia ziemi o magnitudzie 4, ratownicy wydobyli spod gruzów żywego 11-letniego chłopca. Wcześniej z rumowiska domu mieszkalnego wydobyto dwóch jego braci.

Bilans kataklizmu to dwie ofiary śmiertelne i 39 rannych.

11-letni Ciro został wyniesiony na noszach z gruzów. Uratowany został po 16 godzinach od wstrząsu. Wcześniej ekipy strażaków spod zawalonego domu w miejscowości Casamicciola wydobyły rodziców i dwóch braci chłopca.

Na wyspie zostanie ogłoszony stan kryzysowy i powołany specjalny komisarz - ogłosiła włoska Obrona Cywilna.

Po poniedziałkowym trzęsieniu ziemi we Włoszech trwa polemika na temat stanu technicznego budynków. Geolodzy i inżynierowie wyrażają opinię, że domy nie powinny zawalać się po takim wstrząsie, tymczasem na Ischii - jak zauważają - niektóre runęły natychmiast.

Ten tragiczny rezultat wiąże się ze zjawiskiem samowoli budowlanej. Włoska Liga Ochrony Środowiska podała, że na wyspie jest około 600 nielegalnie wzniesionych domów. Przedstawiciele lokalnych władz odpowiedzieli, że dane te są nieprawdziwe i ocenili, że nie ma związku między zjawiskiem budowy domów bez zezwoleń a ich zawaleniem.

Tymczasem położoną na Morzu Tyrreńskim Ischię opuszczają setki turystów. Burmistrz gminy Lacco Ameno Giacomo Pascale zaapelował do przebywających tam turystów, aby nie ulegali panice i do wszystkich, by przyjeżdżali na wakacje.

"Sytuacja jest pod kontrolą, wyspa nie jest zdewastowana" - oświadczył Pascale. Podkreślił, że zniszczone są tylko jej niektóre rejony. "Pracujemy, by przezwyciężyć obecną kryzysową sytuację i zachęcamy tych, którzy zarezerwowali miejsca, by nie rezygnowali z przyjazdu na wyspę" - dodał burmistrz po specjalnej naradzie.

Z Rzymu Sylwia Wysocka (PAP)