Demokraci nie są zgodni, czy forsować impeachment, a republikanie nie mają powodu, by go poprzeć.
Informacje o tym, że syn Donalda Trumpa chciał uzyskać od Rosjan materiały dyskredytujące Hillary Clinton, rozbudziły spekulacje na temat możliwości impeachmentu amerykańskiego prezydenta. Ale choć potencjalnych powodów odsunięcia od władzy jest coraz więcej, droga do tego wciąż jest na tyle daleka, że obecnie jest to praktycznie niemożliwe.
Pierwsze kroki w kierunku impeachmentu zostały co prawda zrobione. W zeszłym tygodniu Brad Sherman, demokratyczny kongresman z Kalifornii, złożył wniosek o uruchomienie tej procedury w związku z tym, że Trump próbował blokować śledztwo w sprawie rosyjskich prób ingerowania w wybory prezydenckie. W sobotę inny demokratyczny kongresman Al Green ostrzegł, że wniosek może zostać rozszerzony o kolejne domniemane przewiny prezydenta, mając zapewne na myśli zeszłoroczne spotkanie Donalda Trumpa Jr. z rosyjską prawnik. Ta ostatnia sprawa jest potencjalnie najbardziej niebezpieczna dla Trumpa, o czym świadczy choćby to, że po jej ujawnieniu firma bukmacherska Paddy Power zmniejszyła stawki płacone w przypadku impeachmentu. Za jednego dolara można dostać zaledwie 67 centów; najmniej, od kiedy Trump został wybrany.
Ale – zakładając, że żadne nowe fakty pogrążające Trumpa nie wyjdą na jaw – odsunięcie go od władzy jest wciąż mało prawdopodobne. Do tego, by impeachment doszedł do skutku, potrzebne są trzy rzeczy: rekomendacja ze strony byłego szefa FBI Roberta Muellera, który prowadzi śledztwo w sprawie domniemanych rosyjskich wpływów, jedność Partii Demokratycznej oraz poparcie części republikanów (impeachment wymaga zwykłej większości w Izbie Reprezentantów oraz 2/3 w Senacie). Tymczasem żaden z tych warunków nie jest na razie spełniony.
Mueller rozpoczął śledztwo dopiero dwa miesiące temu i prędko się ono nie skończy (dochodzenie, które doprowadziło do wniosku o impeachment Billa Clintona, zajęło cztery lata). Mało prawdopodobne, by jego efektem było postawienie Trumpowi zarzutów. Mueller raczej zostawi decyzję w tej sprawie Kongresowi, co oznacza, że do pewnego stopnia będzie ona polityczna.
A dziś nawet demokraci nie są zgodni, czy forsować impeachment. Nancy Pelosi, liderka demokratycznej mniejszości w Izbie Reprezentantów, dość sceptycznie się na ten temat wypowiada, mówiąc, że na razie lepiej poczekać na rozwój wypadków. Nie ma natomiast żadnych powodów, dla których taki wniosek mieliby poprzeć republikanie. Nawet jeśli nie zgadzają się oni z działaniami czy ze stylem prezydenta, to muszą pamiętać, że wyborcy Trumpa są także ich wyborcami. Przyłożenie ręki do próby usunięcia prezydenta byłoby samobójcze w kontekście własnej reelekcji.
Teoretycznie większe szanse na impeachment będą po wyborach do Kongresu w listopadzie 2018 r., bo w połowie prezydenckiej kadencji partia rządząca w Białym Domu zwykle traci. Biorąc pod uwagę niski poziom aprobaty dla Trumpa, ten efekt może być większy niż zwykle. O ile jednak w Izbie Reprezentantów republikanie mogą stracić większość, to w Senacie ich przewaga może wzrosnąć. Spośród 34 mandatów, o które toczyć się będzie walka, demokraci bronią aż 25, a republikanie – dziewięciu. Nawet gdyby demokraci wygrali we wszystkich 34 wyścigach, to i tak nie będą mieć 2/3, więc ewentualny impeachment zależy od tego, czy poprą go republikanie. A o ile nie wyjdą na jaw jakieś nowe sprawy lub nie zmieni się nastawienie opinii publicznej (w sondażach liczba zwolenników i przeciwników takiego rozwiązania jest wyrównana), nadal nie będą mieli powodu, by to zrobić.