„Zwierzęta też liczą na twój głos” – plakaty z takim hasłem pojawiły się we francuskich miastach. Partie walczące o prawa „braci mniejszych” to wciąż margines. Ale rosną w siłę.
Korrida, niehumanitarne zabijanie w rzeźniach, przemysłowy tucz drobiu czy torturowanie zwierząt – okrucieństwo wobec naszych „braci mniejszych” stało się we Francji częścią debaty politycznej. Głównie dzięki Parti Animaliste (PA) walczącej o prawa zwierząt.
Powstałe zaledwie rok temu ugrupowanie, zdominowane przez kobiety, wzięło udział w ostatnich wyborach parlamentarnych. Pierwszą walkę o głosy wyborców potraktowało wyjątkowo poważnie. Profesjonalnie przygotowane materiały informacyjne – ulotki, banery i plakaty z hasłem „Zwierzęta też liczą na twój głos” – wisiały obok wizerunków polityków, jak prezydent Emmanuel Macron (był twarzą ugrupowania La République En Marche!) czy Nathalie Kosciusko-Morizet, konserwatystki z Partii Republikańskiej.
Dysponując skromnym jak na francuskie warunki budżetem – zaledwie 75 tys. euro (duże partie mają budżety w wysokości nawet kilkuset milionów), zarząd Parti Animaliste obarczył kosztami kampanii osoby startujące w wyborach. Mimo tego chętnych nie brakowało. Dzięki czemu PA wystawiła w całym kraju 147 kandydatów do Zgromadzenia Narodowego. – Dlaczego startuję? – Christophe Amouroux, 47-letni ogrodnik z Aubagne w Prowansji, odpowiada, że to kwestia sprawiedliwości. – Zwierzęta nie mają u nas odpowiedniej ochrony prawnej. To są przecież wrażliwe istoty obdarzone inteligencją, a spójrz, co się dzieje w rzeźniach.
Amouroux wskazuje również inne problemy, z którymi chce zmierzyć się jego partia: ocieplenie klimatu, nadprodukcja żywności w jedynych krajach i głód w innych, a także konieczność zbudowania systemu produkcji żywności przede wszystkim na bazie roślin. – Na wyprodukowanie kilograma białek zwierzęcych potrzebujemy ok. 7 kg białek roślinnych? – pyta.
Sophie Landowski, dziennikarka, która startowała z podparyskiego departamentu Hauts-de-Seine, patrzy na współistnienie zwierząt i ludzi w sposób filozoficzny. – Problem ochrony zwierząt to element ewolucji naszego społeczeństwa. Nasza przyszłość związana jest z przyszłością zwierząt. Wszystko jest współzależne. Usłyszeć głos zwierząt niezależnie od opcji politycznej jest naszym filozoficznym, ekonomicznym i moralnym obowiązkiem – uważa.
Karta praw braci mniejszych
Kwestia uboju zwierząt we francuskich rzeźniach bulwersuje opinię publiczną od dawna. Organizacja L214 (nazwa pochodzi od kodeksu rolnego z 1976 r., w którym zwierzęta są po raz pierwszy oficjalnie określone jako istoty czujące), od 10 lat walcząca o prawo zwierząt hodowlanych do bezbolesnej śmierci, nielegalnie podrzuca do rzeźni ukryte kamery, a potem publikuje wstrząsające nagrania. Kilkanaście dni temu jeden z założycieli L214 Sébastien Arsac został skazany na karę grzywny za nielegalne wkroczenie na teren rzeźni w podparyskim Houdon i za umieszczenie w internecie nagrań mających naruszać dobre imię tej firmy. Ale kary nie powstrzymują aktywistów, którzy w zeszłym tygodniu wrzucili do sieci filmy pokazujące cierpienia zwierząt zaganianych przy użyciu elektrycznych pałek do komór, w których są duszone dwutlenkiem węgla. Ich śmierć jest długa oraz bolesna – a taki ubój zwierząt hodowlanych jest zakazany przez francuskie prawo oraz narusza rekomendacje FAO, agendy Narodów Zjednoczonych ds. wyżywienia i rolnictwa. Vincent Harang, dyrektor rzeźni w Houdon, tłumaczył się potem w mediach, że jest gotowy na ustępstwa, ale koszt wymiany sprzętu to aż 300 tys. euro, dlatego – jak dodał – liczy na społeczne datki na ten cel, a najlepiej od aktywistów L214.
W swoim głównym postulacie programowym PA proponuje utworzenie ministerstwa ochrony zwierząt oraz karty ochrony zwierząt, swego rodzaju konstytucji gwarantującej prawa „braci mniejszych” we Francji. Byłoby to coś w rodzaju zwierzęcej karty praw podstawowych. Chce również ograniczyć polowania i zabronić rytualnego uboju zwierząt. Ten ostatni postulat jest tematem tabu we Francji z uwagi na liczną mniejszość muzułmańską i żydowską. – Dla żydów, nie tylko tych ortodoksyjnych, jest to nie do przyjęcia, bo w ich mniemaniu to atak na podstawowe wolności, na wolność wyznania – wyjaśnia Jean-Yves Camus, badacz radykalnych ruchów społecznych z Instytutu Stosunków Międzynarodowych i Strategicznych.
Na cenzurowanym jest również korrida, która jest częścią kultury popularnej nie tylko w Hiszpanii, lecz także we Francji. Wprawdzie w 2016 r. została wykreślona z francuskiego zbioru dziedzictwa kultury niematerialnej, ale nadal jest organizowana i cieszy się popularnością. W połowie czerwca Iván Fandino, znany hiszpański torreador, zginął na arenie w Aire-sur-l’Adour, w południowo-zachodniej Francji, od ran zadanych przez byka. Jego śmierć stała się powodem powrotu debaty na temat zakazu organizowania korridy.
PA chce również zakazu trzymania zwierząt w cyrkach i w zoo, a także likwidacji przymusowego tuczu drobiu. Ten okrutny proceder jest rozpowszechniony z uwagi na umiłowanie Francuzów do foie gras, jednego ze sztandarowych dań spécialité française, czyli stłuszczonych wątróbek gęsi i kaczek.
Sprawiedliwość dla Chevelu
O Parti Animaliste zrobiło się podczas wyborów na tyle głośno, że próbowano ją „przechwycić”. Ultralewicowa Francja Niepokorna Jeana-Luca Mélenchona (France Insoumise), obecnie czwarta siła polityczna, chciała, by PA się do niej dołączyła, i obiecywała dwa miejsca w parlamencie. Jednak liderki ugrupowania odrzuciły tę propozycję.
Hélene Thouy, przebojowa adwokat z Bordeaux broniąca maltretowanych zwierząt w sądach i jedna z liderek Parti Animaliste, uważa, że problem ochrony zwierząt zaczyna być w końcu podejmowany w debacie publicznej Francji i niektórych krajów europejskich, ale nadal jest to kwestia, o której nie mówi się ani często, ani w sposób zadowalający. Praktycznie cały zarząd partii, w skład którego wchodzą również Héléna Besnard, Nathalie Dehan, Isabelle Dudouet-Bercegeay, ma duże doświadczenie w przeprowadzaniu akcji społecznych we współpracy z różnymi partiami ekologicznymi czy stowarzyszeniami walczącymi o prawa zwierząt. Jednak główną inspiracją dla pań, by założyć w końcu własne ugrupowanie, była Partij voor de Dieren (Partia dla zwierząt). Holenderska formacja mająca aż ośmiu przedstawicieli w parlamencie zawdzięcza sukces nie tylko zainteresowaniu Holendrów problemem ochrony zwierząt, lecz także innej ordynacji wyborczej – promującej małych. We Francji próg wyborczy wynosi 5 proc., a proporcjonalny system liczenia głosów premiuje dużych.
Z kolei w Kanadzie istnieje Animal Protection Party, która w wyborach 2015 r. wystawiła 8 kandydatów (żaden się nie dostał), w Portugalii działa prężna Pessoas-Animais-Natureza, w Hiszpanii od 2003 r. funkcjonuje Partido Animalista Contra el Maltrato Animal, która w wyborach parlamentarnych 2016 r. zdobyła 1,19 proc. głosów. Partie „zwierzęce” działają również na Cyprze, w Finlandii, we Włoszech, w Wielkiej Brytanii, Szwecji, Australii, USA, Brazylii, Izraelu, na Tajwanie oraz w Turcji.
Mimo braku reprezentacji we francuskiej administracji tradycja tzw. ekologii politycznej, w którą wpisują się partie animalistyczne, ma we Francji już swoją historię. Jak wyjaśnia dr Alexis Vrignion, historyk i autor książki „Narodziny ekologii politycznej we Francji”, można doszukiwać się jej początków w latach 60. XX w. Wówczas ruch czerpał inspiracje z idei powrotu do natury, działalności komun hipisowskich. Teraz bardziej dyskutowanymi kwestiami są: masowa produkcja żywności, zanieczyszczenie środowiska, łamanie praw zwierząt. Daniel Boy, politolog specjalizujący się w ekologii politycznej, uważa, że jest miejsce na partię animalistyczną na francuskiej scenie politycznej. Wprawdzie wegetarianizm nie stał się masowym sposobem na życie Francuzów, ale ujawnianie drastycznych przykładów łamania praw zwierząt może być dobrą strategią, mimo panującego tłoku na francuskiej scenie politycznej.
Francuska Parti Animaliste nie zasypia gruszek w popiele. W wyborczą niedzielę w Paryżu, Marsylii, Lorient oraz Draguignan odbyły się manifestacje zwołane po ujawnieniu informacji o zakatowaniu na śmierć bezpańskiego kota przez grupę nastolatków. Agonię zwierzęcia, któremu nadano imię Chevelu, zarejestrowały przemysłowe kamery. Wzburzeni manifestanci nieśli transparenty z napisami „Sprawiedliwość dla Chevelu”. Trwa policyjne śledztwo; sprawdzane jest 40 godzin nagrań, ślady DNA kota odnaleziono już w kilku miejscach miasteczka Draguignan, przesłuchiwani są świadkowie. Pod petycją w sprawie ukarania sprawców podpisało się 200 tys. osób. Francuskie prawo przewiduje karę 2 lat więzienia i grzywnę 30 000 euro za akty okrucieństwa wobec zwierząt.
– Naszym celem jest nauczenie okazywania szacunku każdej żywej istocie – tłumaczy Aurore Boisvert, nauczycielka języka angielskiego startująca z listy PA w regionie Morbihan. – Nie wolno być obojętnym – podsumowuje.
Na razie Parti Animaliste ma przed sobą jeszcze dużo pracy: w tych wyborach nie udało jej się zdobyć nawet jednego mandatu.