Za tydzień odbędzie się szczyt G20. Ma na nim dojść do pierwszego spotkania Trumpa z Putinem. Prezydent USA najpewniej uda się na nie prosto z Warszawy.



7 lipca do Hamburga zjadą najważniejsi przywódcy świata, przedstawiciele grupy G20 – państw, które wytwarzają 80 proc. produktu światowego brutto. Miasto przygotowuje się na komunikacyjny paraliż (wprowadzono ograniczenia podobne jak na ubiegłorocznym szczycie NATO w Warszawie) oraz demonstracje.
Anarchiści i Erdogan
Wiele sklepów zasłoniło szklane witryny drewnem, by ochronić je przed zbiciem. Niemiecka policja uzyskała pozwolenie na wykorzystanie obserwacyjnych bezzałogowców, które w użyciu są znacznie prostsze niż śmigłowce. Nad bezpieczeństwem ma czuwać 20 tys. funkcjonariuszy. Według szacunków służb w przyszły weekend do portowego miasta na protesty może przyjechać nawet 8 tys. lewicowych aktywistów. Na tradycyjne demonstracje anarchistów i lewicowców dodatkowo mogą się nałożyć spory między Turkami – zwolennikami i przeciwnikami prezydenta Recepa Tayyipa Erdogana – do których w Niemczech już wcześniej dochodziło.
Obecność tureckiego polityka wywołuje dodatkowe napięcia, ponieważ w ostatnich miesiącach relacje na linii Berlin – Ankara są fatalne. Kilka tygodni temu stało się jasne, że niemieckie wojsko wycofa się z tureckiej bazy lotniczej w Incirlik. Wcześniej Niemcy przyznali azyl tureckim wojskowym, którzy uciekli przed aresztowaniami po nieudanej próbie puczu, a w odwecie Turcja nie zezwoliła na to, by niemieccy parlamentarzyści odwiedzili żołnierzy stacjonujących w Incirlik. Spotkanie kanclerz Angeli Merkel z prezydentem Erdoganem na pewno nie będzie więc przebiegać w dobrej atmosferze.
Długa lista tematów
Znacznie trudniej wyrokować, jak przebiegnie pierwsze bezpośrednie spotkanie między prezydentami Stanów Zjednoczonych Donaldem Trumpem i Rosji Władimirem Putinem, które ma się odbyć właśnie podczas szczytu G20. Ten pierwszy wciąż ma problemy z wytłumaczeniem się z niejasnych kontaktów swoich współpracowników z rosyjskimi oficjelami. Co więcej, na niedawnym spotkaniu z rosyjskim ministrem spraw zagranicznych Siergiejem Ławrowem Trump miał ujawnić Rosjanom tajne informacje wywiadowcze. Obecnie relacji amerykańsko-rosyjskich nie można określić jako dobrych, administracja Trumpa chce blokować budowę gazociągu Nord Stream 2, a na dodatek Unia Europejska właśnie przedłużyła sankcje na Rosję o kolejne pół roku.
Ryzyko, że Trump zachowa się niekonwencjonalnie, jest stosunkowo duże. Jego niedawna wizyta na szczycie liderów Sojuszu Północnoatlantyckiego w Brukseli została fatalnie oceniona. Na zamkniętej dla publiczności kolacji prezydent pouczał innych gości i wydawało się, że nie do końca rozumie, na jakich zasadach funkcjonuje NATO (mówił o długu państw członkowskich w stosunku do Stanów Zjednoczonych). Trump do Hamburga uda się najpewniej prosto z Warszawy, gdzie być może wypowie się o wzmacnianiu wschodniej flanki Sojuszu. Cztery batalionowe grupy bojowe w Polsce, na Litwie, Łotwie i w Estonii właśnie uzyskały gotowość operacyjną. Użyte sformułowania także mogą mieć wpływ na przebieg spotkania liderów USA i Rosji.
Gospodarzowi szczytu G20 mocno zależy na poruszeniu kwestii konkurencji podatkowej, czyli rajów podatkowych, i gróźb Wielkiej Brytanii związanych z obniżeniem podatków w razie twardego brexitu. Liderzy mają rozmawiać także o systemie bankowym, m.in. o tajnych kontach, na których podatnicy mogą ukrywać swój majątek. W tym kontekście chodzi m.in. o Szwajcarię, z której dyskrecji chętnie korzystają również obywatele Niemiec. Zapewne w czasie rozmów zostanie poruszona kwestia porozumienia klimatycznego, z którego ostatnio USA się wycofały (choć poszczególne stany ogłaszają, że będą go przestrzegać), i oczywiście problem migracji oraz fali uchodźców.
Na koniec garść banałów
Jako że deklaracja końcowa jest przyjmowana na zasadzie jednomyślności, zazwyczaj jest to komunikat mocno ogólny, niebudzący wielkich kontrowersji w żadnym z państw członkowskich. Nie ma się więc co spodziewać mocnych słów w jakiejkolwiek sprawie. W liczącym dziewięć stron komunikacie po wrześniowym szczycie liderów w chińskim Hangzhou próżno szukać jakichkolwiek konkretów, poza ogólnikami o popieraniu „inkluzywnego wzrostu” czy „stabilnego i zrównoważonego rozwoju”. Jednak spotkania poszczególnych liderów, a także przecieki i nieformalne komunikaty mogą być już znacznie ciekawsze. A kwestii spornych jest jak zawsze dużo, choćby nieakceptowana przez Zachód agresja rosyjska przeciwko Ukrainie, niepewna przyszłość porozumienia klimatycznego czy powrót protekcjonizmu gospodarczego, o którym co jakiś czas wspomina Donald Trump.
Grupę G20 tworzy 20 państw (m.in. USA, Rosja, Chiny, Niemcy, Wielka Brytania, Francja, Argentyna czy Republika Południowej Afryki) oraz Unia Europejska. Hiszpania bierze udział jako gość permanentny. Dodatkowo Niemcy zaprosili także przedstawicieli Norwegii, Holandii i Singapuru oraz trzech organizacji międzynarodowych z Afryki i Azji. Z Polaków w szczycie na pewno udział weźmie Donald Tusk jako przewodniczący Rady Europejskiej.
Uchodźcy, sankcje, obronność, klimat, – tematów do rozmów nie braknie