Przejmujący 1 lipca przewodnictwo w UE Estończycy chcą jeszcze w wakacje rozpocząć formalne prace w Radzie UE nad mandatem ws. Nord Stream 2. Źródła z tego kraju sugerują, że dyskusja mogłaby dotyczyć nie tylko nowego gazociągu, ale wszystkich połączeń do UE.

Estońscy dyplomaci, z którymi rozmawiała PAP, wskazują, że przy okazji opracowywania mandatu dotyczącego reżimu prawnego dla morskiego odcinka Nord Stream 2 należałby się zastanowić, czy nie powinno się traktować wszystkich dostawców do UE w ten sam sposób.

"Zaczniemy negocjować mandat już w lipcu. Pierwsza grupa robocza ds. energii, która będzie o tym dyskutowała, odbędzie się 25 lipca. To będzie pierwsza runda wymiany poglądów pomiędzy państwami członkowskimi" - powiedziało PAP estońskie źródło w Brukseli.

Wprawdzie w poniedziałek unijni ministrowie odpowiedzialni za energię już zajmowali się kwestią mandatu, ale była to wstępna dyskusja, w której nie wypowiedziała się nawet połowa państw członkowskich.

Sprawa mandatu jest bowiem bardzo świeża. Komisja Europejska przedstawiła projekt, na którego podstawie chce wypracować porozumienie w sprawie stosowania podstawowych zasad prawa UE do morskiej części Nord Stream 2 w tym miesiącu.

Wiadomo było, że maltańska prezydencja nie osiągnie żadnych postępów, natomiast determinacja Estończyków wskazuje, że postawili sobie oni za cel, żeby - jeśli nie wypracować porozumienie - to przynajmniej znacznie się do niego zbliżyć.

Tallin ma swój własny, autorski pomysł, jak zabrać się za ten trudny temat. "Jeśli dyskutujemy o Nord Stream 2, to może się pojawić pytanie, dlaczego nie dyskutowaliśmy o Nord Stream 1 w ten sam sposób. Dlaczego mandat nie dotyczy Nord Stream 1. To jeden z potencjalnych problemów, którzy może się pojawić na spotkaniach grup roboczych" - podkreślił rozmówca PAP.

Jednym z tematów, który chcą przedyskutować Estończycy, jest traktowanie wszystkich dostawców gazu do UE w ten sam sposób. "Tematem do rozmowy jest to, jak traktujemy np. Norwegię jako dostawcę, a jak Rosję. Jak upewnić się, żeby nasze podejście było spójne" - podkreśliło źródło.

KE zależy, żeby kraje członkowskie jak najszybciej zajęły się jej propozycją mandatu. Sprzeczne interesy stolic mogą jednak utrudnić porozumienie w tej sprawie. Nie jest jasne, na ile unijne podejście przeszkadza Rosjanom w planach. Prezydent Władimir Putin przekonywał w ubiegłym tygodniu, że projekt "ma wszelkie szanse na sukces".

Rosyjskie media doniosły, że spółka Nord Stream 2 przeprowadziła wstępne konsultacje z bankami chińskimi dotyczące finansowania gazociągu na wypadek, gdyby europejscy partnerzy Gazpromu z powodu sankcji USA nie mogli dalej finansować projektu.

Koszt budowy Nord Stream 2 ocenia się na 9,5 mld euro. Początkowo zakładano, że pięć zachodnioeuropejskich firm - partnerów rosyjskiego Gazpromu w tym projekcie - wejdzie w skład konsorcjum Nord Stream 2 AG. Jednak wiosną obecnego roku Gazprom uzgodnił z nimi nowy sposób finansowania na skutek decyzji polskiego UOKiK. Jedynym akcjonariuszem Nord Stream 2 AG pozostaje Gazprom, natomiast zachodnie koncerny obiecały, że zapewnią łącznie 4,75 mld euro (każdy - po 950 mln euro) w postaci długoterminowych kredytów.

Dodatkowa niepewność prawna dotycząca traktowania morskiej części gazociągu przez prawo UE może osłabiać zapał inwestorów do tego projektu.

Nord Stream 2 ma powstać na dnie Bałtyku, równolegle do uruchomionego w 2011 roku gazociągu Nord Stream. Ma to być dwunitkowa magistrala gazowa o mocy przesyłowej 55 mld metrów sześciennych surowca rocznie z Rosji do Niemiec. Partnerami Gazpromu w tym projekcie jest pięć zachodnich firm energetycznych: austriacka OMV, niemieckie BASF-Wintershall i Uniper (wydzielona z E.On), francuska Engie i brytyjsko-holenderska Royal Dutch Shell. Gazociąg ma być gotowy pod koniec 2019 roku i wtedy też Rosja zamierza zaprzestać przesyłania gazu rurociągami biegnącymi przez terytorium Ukrainy. Budowie Nord Stream 2 sprzeciwiają się Polska, kraje bałtyckie i Ukraina.